Dziadek Marka Krystyniaka zginął w Charkowie. Rodzina do lat 90-tych nie wiedziała, co stało się z oficerami po 1939 roku - mówi Marek Krystyniak. Jego babcia - Helena, która zmarła na początku lat 70-tych, do końca życia wierzyła, że gdzieś jej mąż żyje i całe życie czekała.

Reklama

Krewni zamordowanych oficerów od wielu lat domagają się ujawnienia prawdy i upublicznienia dokumentów. Rodziny Katyńskie uważają, że mord katyński był ludobójstwem, członkowie rodzin czekają także na dokumenty, które znajdują się nadal w archiwach rosyjskich - wyjaśnia Marek Krystyniak.



Zofia Stawowczyk, córka inżyniera podporucznika Stanisława Deli, o losach swojego ojca dowiedziała się w latach 90-tych z udostępnionych dokumentów. O tym, że ojciec był więźniem w Starobielsku, rodzina wiedziała, ponieważ przyszła kartka pocztowa - mówi Zofia Stawowczyk. Pisał, że czuje się dobrze i niczego nie potrzebuje, natomiast bardzo martwi się o rodzinę i tęskni. Jak podkreśla Zofia Stawowczyk, tylko kartki tej treści mogły być wysyłane przez więźniów.



Halina Drachal miała siedem lat, gdy po raz ostatni widziała swojego ojca. Pamięć o nim jest cały czas żywa - dodaje. W miasteczku, w którym był komendantem policji, został posadzony dąb pamięci, który przypomina o zamordowanym w Katyniu oficerze.



Prawda o zbrodni katyńskiej była ukrywana przez ponad pół wieku. Dopiero 13 kwietnia 1990 roku władze ZSRR przyznały, że zbrodnię popełniło NKWD, a dwa lata później prezydent Borys Jelcyn ujawnił pierwsze dokumenty.