Reklama
Reklama

W środę po godz. 11 do mediów dotarła informacja, że Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego odwołał 19 grudnia 2023 roku dotychczasowych prezesów Zarządów Telewizji Polskiej S.A., Polskiego Radia S.A. i Polskiej Agencji Prasowej S.A. i Rady Nadzorcze.

Mimo to w gmachu TVP od wtorkowego wieczoru przebywa kolejna zmiana polityków Prawa i Sprawiedliwości, w tym posłowie Marek Suski i Maciej Małecki oraz posłanki Anna Milczanowska i Joanna Borowiak. Po godzinie 6 rano zastąpili oni około dwudziestoosobową grupę posłów Zjednoczonej Prawicy.

Muszę powiedzieć, że ta sytuacja jest nie tyle kuriozalna co ordynarna. Ci ludzie się z niczym nie kryją, a media publiczne są ewidentnie ich łupem. Jednocześnie sytuacja ta świadczy o pewnej desperacji - podkreślił w rozmowie z Dziennik.pl - dr Krzysztof Grzegorzewski, medioznawca z Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego.

To jest zagranie desperackie i głupie, bo obliczone na ten typ telewidza czy odbiorcy, który mobilizuje się w romantyczny, XIX wieczny sposób i mówi: chłopaki, biją naszych. Także nie ma to nic wspólnego z jakimiś normami czy obyczajami cywilizowanego kraju europejskiego, do jakiego mam nadzieję, większa część obywateli aspiruje - zaznaczył mój rozmówca.

Ekspert wskazał też, że zgadza się, z diagnozą, iż Jarosław Kaczyński zawsze chciał zbudować swoje własne media i próbował to robić, jednak to się nie udało. - Z punktu widzenia tego, co się teraz dzieje, zrobił rzecz chyba najgorszą i najprostszą. To znaczy, położył rękę na mediach publicznych, robiąc z nich media partyjne i oni teraz bronią swojego być albo nie być - zaznaczył Grzegorzewski.

I dodał: Jeżeli ta telewizja zostanie im odebrana, jeśli Kaczyński na tą telewizję straci bezpośredni wpływ polityczny, to wtedy można powiedzieć, że z jego planów - budowy własnych mediów – zostaną strzępy - podsumował specjalista.

Rozmawiała: Aneta Malinowska; aneta.malinowska@infor.pl