Urządzenie wielkości znaczka pocztowego ma moc obliczeniową porównywalną z superkomputerem ASCI Red. Ten ostatni uruchomiono 10 lat temu, zajmował pomieszczenie o powierzchni 200 metrów kwadratowych, pożerał 500 kilowatów prądu i składał się z 10 tys. procesorów Pentium Pro, które były wówczas ostatnim krzykiem techniki. Postęp w miniaturyzacji jest jak widać ogromny.

Reklama

Nowy mikroprocesor Intela jest czterdzieści razy szybszy od współczesnych urządzeń. Oznacza to, że film, który normalnie komputer obrabia dwie godziny teraz będzie gotowy po trzech minutach. Postęp jest więc kolosalny.
Swą wielką moc obliczeniową urządzenie zawdzięcza sprytnemu projektowi, który jest rozwinięciem współczesnych rozwiązań. Najszybsze sprzedawane dziś w sklepach mikroprocesory to de facto dwa urządzenia w jednym opakowaniu. Nowy układ scalony Intela to nie dwa a osiemdziesiąt mikroprocesorów w jednym opakowaniu - pisze DZIENNIK.

Z tym rewelacyjnym wynalazkiem jest jednak jeden problem. Gdy osiemdziesiąt mikroprocesorów zacznie domagać się dostępu do pamięci, pokłócą się między sobą i cała praca obliczeniowa może stanąć. Oznacza to, że programista musi spojrzeć zupełnie inaczej niż dotychczas na pisanie programu. Do tej pory niewielu zakładało, że będzie miało do dyspozycji więcej niż dwa mikroprocesory. Tylko ci, którzy zajmowali się pisaniem programów na superkomputery wykonujące skomplikowane symulacje, takie jak prognoza pogody, czy wirtualne eksplozje nuklearne, zakładali, że pracę obliczeniową wykonuje mnóstwo mikroprocesorów (naprawdę dużo - w poważnych maszynach obliczeniowych procesory liczy się w tysiącach).

Za to duża liczba mikroprocesorów w jednym układzie scalonym przynosi dodatkowe korzyści. Po pierwsze taki układ, gdy trzeba będzie wydajny, a gdy trzeba - energooszczędny, bowiem inżynierowie Intela wymyślili, żeby części, które aktualnie nie pracują, wyłączać. To pomaga też chłodzić układ, a ciepło wydzielane przez elektronikę jest dziś największym problemem, z jakim borykają się projektanci mikroprocesorów. W przypadku nowego procesora Intela, gdy jakaś jego część zacznie się przegrzewać wystarczy ją wyłączyć by wystygła, a użytkownik nawet nie zauważy spadku wydajności - donosi DZIENNIK.

Swoim wynalazkiem Intel przenosi moc superkomputerów do domowych komputerów. Przy założeniu, że programiści nauczą się wykorzystywać fantastyczną moc drzemiącą w tym rozwiązaniu technologicznym, otwiera to zupełnie nowe możliwości. Ludzie coraz częściej przechowują i obrabiają na swoich komputerach domowych ogromne ilości danych - głównie zdjęcia i filmy w postaci cyfrowej. Dziś obróbka filmów jest uciążliwa. Kiedy chcemy zmontować film z wakacji, albo po prostu przerzucić płytę DVD do przenośnego odtwarzacza multimedialnego (takiego jak iPod) trwa to stosunkowo długo, co zabija wszelką zabawę.

Są nawet programy, którym wskazujemy konkretne pliki do przygotowania na potrzeby iPoda i zostawiamy komputer włączony na noc, żeby pracował. Ale to oznacza, że jeśli rano stwierdzimy, że zamiast "Czterech Pancernych" wolimy wziąć ze sobą na wyjazd "Ojca chrzestnego" nie będzie już czasu na przerobienie go tak, by pasował do iPoda. Komputer z nowym procesorem Intela uwinie się z takim zadaniem w mgnieniu oka - podaje DZIENNIK.

Wypadałoby się w tym miejscu obruszyć, że urządzenie oferujące moc obliczeniową porównywalną z superkomputerami (sprzed 10 lat) ma być używane w tak prozaicznym celu jak rozrywka elektroniczna. Ale nie czarujmy się - to właśnie rozrywka elektroniczna jest motorem największego postępu w dziedzinie komputerów osobistych. Najszybsze urządzenia powstają nie na potrzeby naukowców, a dla graczy. Czasem postęp techniczny chadza dziwnymi ścieżkami...