Po raz pierwszy lekarze zetknęli się z tą dziwną chorobą w 1980 r. Wśród amerykańskich homoseksualistów wybuchła wtedy plaga różnych rzadkich dolegliwości, wśród których znalazło się m.in. zapalenie płuc wywołane przez pierwotniaka Pneumocistis carinii oraz nowotwór zwany mięsakiem Kaposiego - pisał DZIENNIK cytując "Science".

Reklama

W 1981 r. w "New England Journal of Medicine" opisano przypadki czterech gejów cierpiących na te właśnie choroby. Dodatkowo zaobserwowano u ich obniżenie się liczby białych ciałek krwi zwanych limfocytami T CD4, gorączkę oraz utratę masy ciała.

Była to pierwszy artykuł opisujący niektóre symptomy AIDS. Wkrótce osób z osłabionym układem odporności zaczęło przybywać. Nic zatem dziwnego, że naukowcy zaczęli gorączkowo szukać przyczyn nieznanej choroby. Efektem prac badawczych były dwa artykuły w "Science" opublikowane w 1983 r. Autorami pierwszej byli Francuzi pod wodzą Francoise Barre-Sinoussi z Instytutu Pasteura, drugiej zaś Amerykanie z Narodowego Instytutu Zdrowia, których szefem był Robert Gallo. Obydwie opisywały dokładnie to samo: wyizolowanie wirusa niedoboru odporności (HIV) z komórek osób chorych na AIDS i jego wyjątkową skłonność do atakowania specyficznego rodzaju limfocytów. Były to pierwsze prace naukowe o tym wirusie.

W ciągu kolejnego roku pojawiły się także inne badania, z których wynikało niezbicie, że bezpośrednią przyczyną AIDS jest właśnie wirus HIV. Naukowcy zabrali się wtedy do pracy nad szczepionką. Na podstawie wcześniejszych doświadczeń, które zaowocowały wyprodukowaniem skutecznych szczepionek eliminujących wyjątkowo złośliwe wirusy, np. ospy, odry czy polio, wydawało się, że remedium na HIV jest w zasięgu ręki. W kwietniu 1984 r. amerykański sekretarz ds. zdrowia Margaret Heckler stwierdziła nawet, że szczepionka na HIV będzie gotowa do testów na ludziach już za dwa lata.

Reklama

Od tej deklaracji minęło prawie ćwierć wieku i nadal nie dysponujemy specyfikiem, który by zapobiegał infekcji tym wirusem lub pozwalał usunąć go z organizmu nosiciela.

Dlaczego tak się stało? Wydaje się, że naukowcy nie docenili przeciwnika. Badania wykazują bowiem, że HIV to najbardziej zmienny z wirusów, jakie znamy. Jak piszą w dzisiejszym "Science" Bruce D. Walker oraz Dennis R. Burton, są trzy grupy HIV - M, N i O, przy czym grupa M dzieli się na dziewięć różnych podtypów. Co ciekawe, wirusy wewnątrz tylko jednej podgrupy mogą się od siebie różnić 20 proc. materiału genetycznego. W efekcie w ciele jednej zakażonej osoby różnorodność HIV jest większa niż różnorodność wirusa grypy podczas światowej epidemii.

Inny problem to strategia wirusa. HIV atakuje komórki odpornościowe odpowiedzialne za obronę przed infekcjami. Przez to ludzki organizm przestaje się bronić przed mikrobami, a zakażone osoby zaczynają chorować na rozmaite schorzenia zupełnie nieszkodliwe dla dobrze działającego ustroju. Co gorsza, chorobie często towarzyszy też rozwój tkanek nowotworowych.

Reklama

Dlatego idealna szczepionka na HIV powinna nie tylko walczyć z szerokim spektrum odmian tego wirusa, lecz także zapobiegać przenikaniu go do komórki. Jednak kiedy powstanie - nie wiadomo. Dziś po latach badań nikt nie ryzykuje już podawania konkretnych dat. Jasne stało się natomiast, że dopóki nie potrafimy walczyć z HIV, musimy zapobiegać powiększaniu się grona zakażonych.

Najbardziej zagrożona jest Afryka

Dziś najwięcej nowych nosicieli HIV przybywa w Afryce. Główną grupą ryzyka nie są jednak prostytutki, homoseksualiści czy osoby zażywające narkotyki (jak się powszechnie sądzi), lecz heteroseksualni ludzie. Na dodatek odsetek zakażonych wcale nie jest największy u niepiśmiennych biedaków pozbawionych dostępu do odpowiedniej opieki medycznej. Jak podkreśla Macolm Potts z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, jeden z autorów pracy z "Science", w niektórych afrykańskich krajach istnieje duża zbieżność pomiędzy zamożnością a liczbą zakażeń. W Kenii zaledwie 3,9 proc. najuboższych kobiet jest nosicielkami wirusa HIV, podczas gdy wśród najzamożniejszych pań odsetek ten wynosi 12 proc.

Kobiety nie są też, jak wynikało z wcześniejszych badań, niczego nie spodziewającymi się ofiarami swych zakażonych mężów. Analizy danych zgromadzonych w 12 krajach dowiodły, że zostały one zarażone w 34 - 62 proc. przypadków, co oznacza, że miały pozamałżeńskie kontakty seksualne z nosicielami HIV.

Co zatem robić, by zmniejszyć liczbę nowych zakażeń? Promować wierność oraz obrzezanie mężczyzn, twierdzi Potts. Badania dowodzą, że u obrzezanych panów prawdopodobieństwo infekcji HIV zmniejsza się o 60 proc. W profilaktyce AIDS nic nie jest stanie równać się jednak z monogamią lub choćby ograniczeniem liczby partnerów seksualnych.

KATARZYNA TEKIEŃ: Minęło już 25 lat od odkrycia, że to retrowirusy wywołują AIDS. Mimo to do dziś nie mamy szczepionki na tę chorobę.

GRAŻYNA CHOLEWIŃSKA-SZYMAŃSKA*: Faktycznie świat w dalszym ciągu nie ma szczepionki przeciwko HIV, mimo że badania w tej dziedzinie są bardzo zaawansowane. Testy przeprowadzane są już na ludziach. Jest to jednak tylko niewielka grupa ochotników i nie uzyskano jeszcze konkretnych wyników. Dlatego odkrycie szczepionki na AIDS w najbliższej przyszłości jest bardzo mało prawdopodobne, żeby nie powiedzieć: niemożliwe.

Czy oznacza to, że dziś o AIDS wiemy niewiele więcej niż 25 lat temu?
Zdecydowanie nie! Kiedy zidentyfikowano pierwsze przypadki AIDS, nie wiadomo było, co to za choroba ani co ją wywołuje. Wówczas AIDS nazywano dżumą lub zarazą XX w. Jednak od tego czasu nasza wiedza zwiększyła się na tyle, że powstały skuteczne leki przeciwwirusowe. Hamują one replikację wirusa i spowalniają rozwój choroby. Dziś nosiciele HIV poddani leczeniu nie umierają, a często nawet dożywają późnej starości. Jest to ogromny sukces osiągnięty w krótkim czasie.

Zwiększyła się też świadomość ludzi o drogach zakażenia, przez co łatwiej jest AIDS zapobiegać.
Taki wniosek faktycznie się nasuwa. Jednak mimo całej naszej wiedzy o tej chorobie i organizowanych kampaniach informacyjnych na temat ryzykownych zachowań od kilku lat odsetek nowych zakażeń wirusem jest taki sam. Wiedza nie ma zatem przełożenia na spadek zachorowań.

Dlaczego walka z wirusem HIV jest taka trudna?
HIV to bardzo specyficzny wirus, bo jest autonomiczny. Do rozmnażania HIV używa swoich własnych enzymów, przez co staje się niezależny od człowieka. Inne drobnoustroje atakujące ludzkie komórki rozmnażają się przy użyciu znajdujących się w nich białek i enzymów. HIV dysponuje natomiast własnymi środkami replikacji. W tej autonomii właśnie leży trudność zwalczania wirusa, bo rozmnaża się on, jak chce, i człowiek nie jest w stanie w to ingerować. Poza tym, kiedy HIV atakuje nasze komórki odpornościowe, wbudowuje w nie część swojego kodu DNA. W rezultacie geny wirusa integrują się z ludzkim kodem genetycznym, czemu nie potrafimy jeszcze zapobiec. Również łatwa droga zakażenia czyni z HIV bardzo groźnego przeciwnika.

* dr Grażyna Cholewińska-Szymańska jest wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS i ordynatorem w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie.