Śmiertelny enterowirus nosi numer EV71. Wywołuje wysoką gorączką i zapalenie opon rdzeniowo- mózgowych. Wykryto go w mieście Fuyang, w prowincji Anhui w centralnych Chinach. Pierwsze zachorowania odnotowano już w marcu, ale dopiero wczoraj władze oficjalnie ostrzegły przed epidemią i zapowiedziały, że nasilenia zachorowań należy się spodziewać w czerwcu i lipcu.
Lawinowo rośnie liczba zarażonych. W połowie tygodnia odnotowano ich ponad 700, wczoraj było już prawie cztery tysiące chorych w Fuyang i prawie 800 w innych miejscach tej prowincji. Do zakażenia dochodzi poprzez kontakt z wodnymi pęcherzami, które pojawiają się na ciele. Na razie nie ma żadnej szczepionki przeciwko wirusowi 71, który atakuje układ pokarmowy człowieka i jest szczególnie niebezpieczny dla noworodków. W większości przypadków wirus jest śmiertelny. Najbardziej znanym z enterowirusów jest wirus polio, powodujący chorobę Heinego-Medina.
Opóźnienie w ogłoszeniu oficjalnego komunikatu o przypadkach zakażeń wywołało gorące dyskusje w chińskich mediach. Pojawiają się głosy nawołujące do dymisji lokalnych władz. Do tej pory nie wiadomo, dlaczego władze natychmiast nie ogłosiły informacji o epidemii. Czy rzeczywiście nie wiedziały o chorobie? Czy może nie chciały wywoływać paniki przed rozpoczynającymi się w sierpniu igrzyskami w Pekinie?
Problem bagatelizuje Światowa Organizacja Zdrowia. Szef WHO w Pekinie Hans Troedsson oświadczył, że nie ma dowodów, by to właśnie enterowirus oznaczany numerem 71 rozprzestrzeniał się w Chinach, choć same władze chińskie wydały taki komunikat. WHO uspokaja, że wirus nie jest zagrożeniem dla letnich igrzysk olimpijskich w Pekinie.
"Absolutnie nie uważam, żeby było to zagrożenie dla olimpiady lub jakichkolwiek innych zbliżających się wydarzeń. Ta choroba dotyka głównie małe dzieci" - powiedział Troedsson.