Rodzice ciągle szukają odpowiedzi na pytanie, co zabiło ich synka. Jaś urodził się w szpitalu w Głownie. Pod koniec września rodzice poszli z nim do poradni w podłódzkim Strykowie. Tam niemowlakowi podano serię złożoną z trzech szczepionek, m.in. z koreańskiej szczepionki Euvax B - przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby. Chłopca zaszczepiono też przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi.

Reklama

Następnego dnia po szczepieniu ojciec zgłosił się do poradni, gdzie dziecko było szczepione. Chłopiec był w stanie krytycznym. Niezwłocznie hospitalizowano go w jednym z łódzkich szpitali. Kilka godzin później zmarł. Podejrzenia padły na koreański specyfik. "To już drugi w tym roku przypadek śmierci dziecka po podaniu tej szczepionki" - informował zaraz po śmierci dziecka Główny Inspektorat Farmaceutyczny w Warszawie

Dziś znane są już wyniki sekcji zwłok chłopczyka. "Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi stwierdzili, że nie można jednoznacznie stwierdzić, ani wykluczyć, związku między przeprowadzonymi szczepieniami a zgonem dziecka. Teraz bliższej analizy wymaga stan zdrowia dziecka w momencie szczepienia" - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, Krzysztof Kopania.

GIS informuje teraz, że nie ma przeciwwskazań do stosowania serii dwóch szczepionek, które podano dziecku, w tym koreańskiej szczepionki Euvax B. Śledczy czekają na wynik badań konkretnej serii jednej z podanych Jasiowi szczepionek. Nie podają jednak nazw innych preparatów wstrzykniętych chłopczykowi.