Ogromna ulga - dziś mówi tak cała Kanada. Po tym, jak pociąg z Vancouver do Toronto objęto kwarantanną, wszyscy obawiali się najgorszego: epidemii tajemniczej śmiertelnej choroby. Na szczęście, skończyło się na nerwach. Z perspektywy czasu, sytuacja śmieszy nawet uczestniczących w akcji ratowników.

Reklama

"To wybitny zbieg okoliczności" - powiedział na konferencji prasowej doktor David Williams koordynujący badania pasażerów i załogi pociągu. Choć nie ustalono jeszcze przyczyny zgonu około 60-letniej kobiety, jest pewne, że nie miała ona żadnego związku ze złym samopoczuciem sześciu innych pasażerów.

Jeden z chorych trafił do szpitala z problemami oddechowymi, pozostała piątka nie miała ani kłopotów z oddychaniem, ani nawet podwyższonej temperatury.

Dlaczego więc powiązano śmierć kobiety z kiepskim zdrowiem kilku pasażerów? Umierającą próbował reanimować jadący pociągiem lekarz. Gdy kobieta zmarła, ów zaczął pomagać pasażerom, którzy zgłosili, że źle się czują.

Reklama