Oczywiście nie oznacza to, że nadmiar tłuszczu jest dobry. Nie od dziś wiadomo, że ryzyko pojawienia się chorób metabolicznych (czyli związanych z niewłaściwą przemianą materii) jest wyższe u ludzi otyłych niż u szczupłych. Jednak często zapominamy, że istotna jest nie tylko sama masa ciała, ale także to, gdzie owego "kochanego ciałka” jest najwięcej.

Reklama

Jeśli tkanka tłuszczowa rozkłada się równomiernie na całym ciele, a przede wszystkim na pośladkach i biodrach, to pół biedy. Najgorsza jest tzw. otyłość brzuszna, kiedy tłuszcz gromadzi się w postaci "oponki” w okolicy talii. W takim przypadku tłuszcz nie pozostaje jedynie pod powierzchnią skóry, ale gromadzi się także w jamie brzusznej wokół narządów wewnętrznych. Taka forma tycia jest najbardziej niebezpieczna – zwiększa ryzyko nie tylko cukrzycy, ale także np. miażdżycy tętnic czy dyslipidemii, czyli nieprawidłowego stężenia lipidów (np. cholesterolu) we krwi.

Ale czy każdy tłuszcz jest groźny? By odpowiedzieć na to pytanie, naukowcy z Uniwersytetu Harvarda przeprowadzili badania na myszach. Jak czytamy w "Cell Metabolism”, zespół prof. Ronalda Kahna przeszczepiał myszom tkankę tłuszczową od ich pobratymców. U gryzoni, którym dodano tłuszcz pobrany z okolic brzucha, nie zaobserbowano znaczących zmian w metabolizmie w porównaniu z grupą kontrolną. Bardzo ciekawe okazały się natomiast zmiany, jakie zaszły u myszy, którym dołożono w okolice brzucha tkankę tłuszczową pobraną z "pośladków”.

Otóż, mimo że gryzonie we wszystkich grupach pochłaniały podobne ilości jedzenia, zażywały tyle samo ruchu, słowem prowadziły podobny tryb życia, zwierzęta z tej ostatniej grupy najmniej przybrały na wadze. W dodatku najwolniej przyrastała im tkanka tłuszczowa. W porównaniu z grupą kontrolną miały jej o ok. 54 proc. mniej. Miały również obniżony poziom cukru we krwi, a w dodatku wzrastała ich wrażliwość na insulinę. Hormon ten reguluje zużycie cukru przez organizm, a brak wrażliwości na niego stanowi zwykle początek cukrzycy typu 2.

Reklama

Według prof. Ronalda Khana wyniki jego doświadczeń pokazują, że nie jest istotne to, gdzie znajduje się sadełko. Liczy się też jego rodzaj.

"Co zaskakujące, okazało się, że tłuszcz podskórny może działać pozytywnie na organizm" - konkluduje profesor Khan. Ma on nadzieję, że dalsze badania nad różnicami między poszczególnymi fragmentami tkanki tłuszczowej pomogą znaleźć nowe sposoby leczenia chorób związanych z otyłością.

Zdaniem dr Davida Hallama z brytyjskiego National Obesity Forum, zajmującego się problemami otyłości, wyniki tych badań są interesujące jeszcze z jednego powodu. Podważają mianowicie sens stosowania BMI - indeksu masy ciała, który pozwala nam stwierdzić, czy mamy jeszcze prawidłową, czy już niezdrową wagę. Podczas obliczania BMI bierze się bowiem pod uwagę jedynie stosunek wzrostu do wagi. Na jego podstawie nie da się natomiast odróżnić różnych rodzajów tłuszczu.

Dr Hallam przypomina jednocześnie, że mimo iż jeden rodzaj otyłości może być "lepszy” od drugiego, bardzo ważne dla zdrowia jest utrzymywanie prawidłowej wagi ciała. To właśnie zdrowy tryb życia - czyli zrównoważona dieta i ćwiczenia fizyczne - mają największy wpływ na zmniejszenie otyłości brzusznej i poprawę przemiany materii.