Nigdy nie było żadnego nowego gatunku człowieka, lecz jedynie szkielet osoby cierpiącej na mikrocefalię, wadę rozwojową charakteryzującą się nienaturalnie małymi rozmiarami czaszki - twierdzi prof. Henneberg. Według niego badacze znaleźli nie czaszkę hobbita, ale człowieka żyjącego kilkadziesiąt lat temu.

Reklama

Historia hobbita rozpoczęła się w 2003 roku. W trakcie wykopalisk w jaskini Liang Bua indonezyjsko-australijska ekipa natrafiła na szczątki niskiej, liczącej niewiele ponad metr wzrostu osoby, kamienne narzędzia oraz kości innych ludzi.

Rok później na łamach prestiżowego tygodnika naukowego "Nature” ukazały się dwie prace obwieszczające światu zidentyfikowanie nowego gatunku człowieka Homo floresiensis. Miał być on dalekim, żyjącym kilkanaście tysięcy lat temu potomkiem Homo erectusa, niewielkim karzełkiem o pojemności mózgu zaledwie 380 cm sześc., a więc porównywalnym z wielkością mózgu szympansa.

Jednak wszystko, co wiedzieliśmy na temat człowieka z Flores, pochodziło z analiz tylko jednego szkieletu oraz badań kilku dodatkowych kości.

Tymczasem prof. Henneberg twierdzi - na podstawie własnych badań szkieletu Homo floresiensisa - że nie był to osobnik nowego gatunku, lecz wyjątkowo schorowany człowiek współczesny, na dodatek żyjący zaledwie kilkadziesiąt lat temu.

p

Anna Piotrowska: Pokazuję panu ząb człowieka. Czego dowiemy się na tej podstawie o jego właścicielu?
Maciej Henneberg*: Z trudem dałoby się określić płeć osoby, do której należał. Wiek już łatwiej. Z czasem zęby się nie tylko ścierają, ale i pojawiają się zmiany w ich tkankach i w korzeniach. Uzębienie zdradzi też zwyczaje żywieniowe człowieka oraz używki, które stosował, bo pod ich wpływem zmienia się kolor szkliwa. Z rozmiarów zębów da się też z grubsza określić pochodzenie. Na przykład rodowici Australijczycy mają bardzo duże zęby.

Reklama

A jeżeli dysponujemy całą czaszką?
Można określić płeć z pewnością do ok. 85 proc., częściowo zrekonstruować wygląd.

Jak to się zatem stało, że dysponując zaledwie jedną czaszką oraz kilkoma innymi kośćmi australijscy naukowcy "wynaleźli" nowy gatunek człowieka?
Nie zrobili tego świadomie. Paleoantropolog, czyli naukowiec zajmującym się dawnymi formami człowieka, widząc kolejny szkielet, sprawdza, na ile jest on podobny do kości współczesnych ludzi. Nie zakłada, że należał on do chorego osobnika. Paleoantropologia przyjmuje generalne założenie, że szkielety, które się zachowują, są przeciętne, reprezentatywne dla danej populacji.

Czyli, kiedy w 2003 roku Mike Morwood, archeolog z University of New England, znalazł na wyspie Flores bardzo mały szkielet dorosłego człowieka, od razu założył, że był to typowy przedstawiciel nowego gatunku?
Tak, to normalne podejście w badaniach paleoantropologicznych. Nie zgadzam się jednak z interpretacją Morwooda, bo jestem nie tylko antropologiem, ale i paleopatologiem. Zajmuję się chorobami występującymi w przeszłości. Opisałem manifestacje różnych schorzeń na około 5 tysiącach szczątków ludzkich, w tym ok. 500 z Pompejów. Badałem też 4 tysiące dzieci w Afryce. Zawsze staram się ocenić badany szkielet wedle zasady brzytwy Ockhama, czyli znaleźć najprostsze logiczne wyjaśnienie obserwowanej właśnie cechy kości.

Twierdzi Pan, że szkielet, który posłużył do zidentyfikowania nieznanego wcześniej gatunku człowieka Homo floresiensis, należał do osoby chorej, co ujawnia właśnie budowa czaszki?
Czaszki oraz kości długich kończyn. Ale muszę się pani do czegoś przyznać. Trochę rozumiem kolegów, którzy opisali znalezisko z Flores jako osobny gatunek człowieka. Przez pięć lat pracowałem w RPA, na Uniwersytecie w Johannesburgu. Były tam zdeponowane jedne z najsłynniejszych szczątków australopiteków na świecie. Niektóre z nich dokładnie badałem. Dlatego, kiedy w lutym 2005 roku na własne oczy zobaczyłem kości z Flores, najpierw pomyślałem, że może to być jakiś krewniak australopiteka. Kiedy jednak zacząłem się im dokładnie przyglądać, to wrażenie minęło. Na pierwszy rzut oka szczątki te wyglądają naprawdę niezwykle i ktoś, kto jest paleoantropologiem przyzwyczajonym do badań wyłącznie bardzo starych szkieletów, może pomyśleć, że to nowy, nieznany nauce gatunek.

Pan sądzi natomiast, że kości rzekomego hobbita należały w rzeczywistości do osoby chorej na mikrocefalię?
Tak. Nie jest to jednak choroba, a jedynie objaw wielu różnych schorzeń. Mikrocefalia polega na nieprawidłowym wzrastaniu puszki mózgowej. Mózg mikrocefalika jest bardzo mały.

Jakie są konsekwencje tego niedorozwoju mózgu?
Różne. Niektórym osobom z mikrocefalią udaje się zdać maturę. Przeciętnie jednak inteligencja takich ludzi jest porównywalna z inteligencją siedmioletniego dziecka. Potrafią zadbać o higienę, zjeść, ale już nie ugotują jedzenia. Są to zazwyczaj osoby trochę mniejsze niż pani czy ja.

Czy to dlatego człowiek z Flores miał tylko nieco ponad metr wzrostu?
W jego przypadku wzrastanie kości długich było poważnie zaburzone, co się zdarza przy mikrocefalii. W porównaniu ze szkieletami współczesnych Indonezyjczyków wygląd szczątków z Flores też jest inny. Na przykład nasada kości ramieniowej jest mała, a jej trzon bardzo gruby o cienkich ścianach, tak jak tuba. Nie widać też urzeźbienia kości przez działanie mięśni. Doszło do ich zaniku, bo miały słabe napięcie. To się nazywa hipotonia i występuje w wielu przypadkach mikrocefalii.

W swojej książce pisze pan, że ciało człowieka z Flores było nieco asymetryczne. Skąd się to wzięło?
Z asymetrii mózgu. Jedna jego półkula była lepiej rozwinięta. Stąd z prawej strony ciała mięśnie były nieco silniejsze. Da się też zauważyć asymetrię żucia. Z prawej strony zęby są bardziej starte.

Była to więc schorowana osoba?
Zdecydowanie. Na czaszce widać co najmniej trzy ślady po zagojonych urazach głowy. Ponadto na piszczeli jest ślad po uderzeniu. Doszło do reakcji podokostnowej i na kości jest wybrzuszenie. Wiele wskazuje na to, że człowiek ten poruszał się z trudem, nie miał dobrej koordynacji ruchów. I często wpadał na różne przeszkody, stąd te urazy. O tym w ogóle do tej pory nie pisano.

A co z kośćmi innych osobników z tzw. gatunku Homo floresiensis, które odkopano w tej samej jaskini?
To normalni Homo sapiens. Nie było tam żadnej innej czaszki, ale m.in. niezbyt duża kość promieniowa złamana przy nadgarstku, która się źle zrosła. Tak się często dzieje, gdy ktoś się przewraca i próbuje podeprzeć ręką. Mięśnie są silniejsze po jednej stronie przedramienia i wykrzywiają potem tę kość.

Czy nie da się przeprowadzić analiz DNA człowieka z Flores, by potwierdzić jego odmienność gatunkową?
Zrobiono je w trzech laboratoriach (Lipsk, Adelaide oraz Indonezja), a ponieważ wykazały, że był to normalny Homo sapiens, wstrzymano publikacje wyników tych badań.

Dlaczego?
Przypuszczono, że materiał uległ skażeniu przez DNA samych badaczy podczas pobierania. Trzeba tu jednak podkreślić, że próbki do analiz pobierali profesorzy z Max Planck Institute for Evolutionary Anthropology w Lipsku oraz z Oxford University. Placówki należą do najlepszych na świecie i słyną z rygorystycznego przestrzegania procedur badawczych. Dziwi też fakt, że tamtejsi uczeni z góry założyli, iż powinni znaleźć DNA odmienne od naszego.

Według pana człowiek z Flores nie tylko należał do gatunku Homo sapiens, ale i żył całkiem niedawno. W jednym z jego zębów dopatrzył się pan całkiem współczesnej plomby...
Jest tam taka ostra krawędź szkliwa, która moim zdaniem musiała być wyrównana mechanicznie przez dentystę. Pokazywałem zdjęcie tego zęba znajomemu profesorowi stomatologii, który stwierdził, że jest to przygotowanie wypełnienia drugiej klasy. Na fotografii widać też założoną w tym miejscu plombę. To cement dentystyczny, którego używano kiedyś w Indonezji zamiast drogiego amalgamatu.

Ile lat mogą mieć zatem szczątki człowieka z Flores?
Mój przyjaciel, ksiądz profesor Józef Glinka, antropolog pracujący kiedyś jako misjonarz na Flores, mówił mi, że pierwszy dentysta otworzył gabinet na wyspie w 1934 roku. Dlatego sądzę, że ów szkielet ma najwyżej 75 lat.

Od czasu do czasu pojawiają się doniesienia, z których wynika, że Homo erectus, który pojawił się na arenie dziejów ok. dwóch milionów lat temu, żył na terenie Azji jeszcze ok. 100 tysięcy lat temu. Nie mógł więc przetrwać, na wyspie takiej jak Flores i dać początek nowemu gatunkowi?
Znamy czaszki wyglądające jak Homo erectus z Ngandong z Jawy, które liczą zaledwie 30 tys. lat. Według mnie, prof. Milforda Wolpoffa oraz innych uczonych, Homo erectus to był po prostu Homo sapiens, ta sama linia rozwojowa. W obrębie tego gatunku (Homo erectus) następowała bowiem tzw. mikroewolucja. Nie ma więc nic dziwnego w twierdzeniu, że niektórzy Indonezyjczycy mogą być potomkami tej najstarszej ludności. Mikroewolucja zachodzi bardzo szybko, w ciągu pięciu tysięcy lat grube łuki nadoczodołowe mogą zniknąć, a kształt czaszki może się zmienić.

W świetle tego co pan mówi, wszyscy potomkowie pierwszego Homo erectusa: gruziński człowiek z Dmanisi sprzed 1,8 miliona lat, nowy hiszpański Homo antecessor sprzed 1,2 miliona lat, człowiek z Pekinu sprzed ok. 500 tys. lat, neandertalczyk, a także ja należymy do jednego, zmieniającego się w czasie gatunku?
Oczywiście. Jeśli chodzi o zmienność cech takich, jak pojemność puszki mózgowej, wysokość ciała oraz wielkość zębów u wszystkich tych odmian razem wziętych nie przekracza ona zróżnicowania cech w obrębie dzisiejszego Homo sapiens. Co to oznacza? Współcześni ludzie między sobą bardzo się różnią, dokładnie tak, jak kiedyś różniły się od siebie lokalne odmiany Homo erectusa.

To jak to było z tą ewolucją człowieka? Większość obowiązujących teorii zakłada, że ojczyzną zarówno Homo erectusa, jak i Homo sapiens była Afryka, skąd rozprzestrzenili się na cały świat...
Nikt nigdy nie opuścił Afryki! Równoległa ewolucja naszych przodków miała miejsce na wszystkich kontynentach. Lwy są w Indiach, kiedyś były w Grecji i wcale nie są tylko z Afryki. Takie myślenie, że ktoś musi być z jednego, konkretnego miejsca pojawiło się w nauce jakieś 200-300 lat temu. Przed 5-6 milionami lat małpy człekokształtne mieszkały w południowej Europie, Azji, Afryce. Najstarsze hominidy zostały znalezione w Afryce dlatego, bo tam były, ale i dlatego, że wielki afrykański patriota Louis Leakey zdobył dużo funduszy, by prowadzić tam intensywne wykopaliska.

Tymczasem na południu Hiszpanii w latach 90. XX wieku znaleziono kości oraz narzędzia, sprzed mniej więcej dwóch milionów lat, które dowodzą, że na Półwyspie Iberyjskim żyły australopiteki. Na ostatniej konferencji naukowej w Yogyakarcie, koleżanka z Chin pokazywała nam parę zębów australopiteka znalezionych w centralnej części jej kraju. Mają one 2,6 mln lat. Jest też dziecko z Modjokerto na Jawie, które wygląda jak Homo habilis, i tak zresztą zostało opisane w „Nature” w latach 60. ubiegłego wieku. Szczątki te liczą 1,9-1,7 mln lat.

Ale obecnie trwa sekwencjonowanie genomu neandertalczyka. Wstępne wyniki tych badań dowodzą, że był on naszym kuzynem, a nie bratem, czyli należał do innego gatunku. Co pan na to?
Powtarza się ta sama historia co w przypadku człowieka z Flores. Kiedy badania ujawniają współczesne DNA, mówi się, że próbka została zanieczyszczona przez współczesnych badaczy.

A dlaczego najstarszych Homo sapiens znamy z terenów Afryki?
Niekoniecznie. Z Chin pochodzą takie czaszki sprzed 200 tysięcy lat, na przykład z miejscowości Dali, które wyglądają niemal jak czaszki człowieka współczesnego. Jest też czaszka sprzed 120 tysięcy lat z Maba w południowych Chinach wyglądająca niemal jak czaszka neandertalczyka. Problem w tym, że fundusze na poszukiwania naszych przodków w Afryce dostać łatwo. Natomiast na wykopaliska gdzie indziej trudniej. Bo przecież wszyscy wiedzą, że wyszliśmy z Afryki.

*Prof. Maciej Henneberg jest antropologiem i paleopatologiem z University of Adelaide