Psucie reformy

Wiktor Wojciechowski

Jednym z celów reformy emerytalnej było przekazywanie części zobowiązań emerytalnych do prywatnych funduszy, aby zdywersyfikować źródło emerytury. Od początku było wiadomo, że składki przekazywane do OFE i związana z tym refundacja do ZUS kosztują. Aby nie zwiększać deficytu sektora finansów publicznych i długu publicznego, potrzebne były więc tzw. dostosowania fiskalne, czyli oszczędności, których nie robiono. Na przykład na dwa lata odkładano likwidację wcześniejszych emerytur. W 2010 r. koszt tego zaniedbania wyniesie około 7 mld zł. O tyle mógłby być mniejszy dług publiczny. To zaniechania we wprowadzaniu reform są źródłem problemów finansów publicznych.

Ryszard Bugaj

Reklama

Trzeba jednak także krytycznie spojrzeć na obecny system. Ma on trzy podstawowe wady. Pierwsza to że firmy zarządzające OFE mają zagwarantowany dochód bez względu na osiągane dla emerytów wyniki. Na przykład w 2008 r. zysk firm wyniósł ponad 700 mln zł, a spadek kapitałów emerytalnych 22 mld zł. Druga wada – świadczenie z drugiego filaru jest wahliwe i losowe. Możemy wyobrazić sobie osoby, które odprowadziły do OFE dokładnie tyle samo, ale przechodzą w innych okresach na emeryturę. Osoby te w zależności od tego, w jakim są funduszu i w jakim stanie są giełdy, mogą otrzymać bardzo różne świadczenia. Trzecia – to zachwianie w ZUS równowagi między bieżącym wpływem ze składki a bieżącymi świadczeniami. Trzeba to rekompensować – tylko w ubiegłym roku kosztowało to budżet 22 mld zł. Obciążenie budżetu z tego tytułu może trwać jeszcze przez 30 lat. Jednocześnie ta reforma nie zlikwidowała rażących przywilejów, np. wcześniejszych emerytur czy systemu rolniczego. Jednak to, że reforma ma wady, nie oznacza jeszcze, że można ją cofać.

Reklama

Bogusław Grabowski

Pełny okres reformy trwa przynajmniej 30 lat, jesteśmy więc mniej więcej w 1/3 tego procesu. Od samego początku zamiast pogłębiać, udoskonalać i kontynuować reformę, zaczęto ją psuć. Nie tworzono rezerwy demograficznej w I filarze, nie tworzono funduszy o niższym ryzyku, tzw. subfunduszy typu B, nie utworzono ustawy o wypłatach, o zakładach emerytalnych. Co więcej, jeśli tworzymy system kapitałowy musi on powstać z oszczędności. Ale tak nie robiono. Mimo że przychody z prywatyzacji to w tym czasie kilkadziesiąt mld zł. Gdyby ich nie przejedzono, o tyle mniejsze byśmy mieli emisje obligacji, wydatki i problemy z finansami publicznymi.

Reklama

Mniej do OFE, więcej do ZUS

Ludwik Kotecki

Nikt nie proponuje powrotu do systemu, który obowiązywał przed reformą. Problem, który zidentyfikowaliśmy w systemie emerytalnym, to problem długu publicznego. Ten system sam z siebie generuje ten dług i w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat będzie on wynosił ok. 70 proc. PKB. To koszt refundacji ubytku składki, na który trzeba zaciągać dług. Wynika to z tego, że budżet musi refundować ubytek generowany przez przekazywanie środków do OFE. A jest to rocznie około 22 mld zł, czyli 1,7 – 1,8 proc PKB. Kryzys uwidocznił ten problem szybciej. To dlatego proponujemy, aby do OFE trafiało mniej pieniędzy – nie 7,3 proc. podstawy wymiaru składki, ale 3 proc.

Wiktor Wojciechowski

Odczytuję tę propozycję nie jako próbę zmniejszenia kosztów działania systemu, ale ratowania bieżącej sytuacji finansów publicznych. A tak naprawdę odsuwania problemu na przyszłość.

Ryszard Bugaj

Mamy problem z długiem publicznym i kolizją z tzw. normami ostrożnościowymi. Jednak ubezpieczeni wiedzą, że czym innym jest, jeżeli wpłacają pieniądze do OFE i powstają stosunki cywilno-prawne, a czym innym gdy ich składki trafiają do ZUS i tam wirtualnie zapisze się je na koncie. Wtedy politycy mogą im powiedzieć, że trzeba obniżyć wysokość świadczeń.

Bogusław Grabowski

Jestem też przekonany, że po ewentualnym wejściu w życie tego pomysłu będą skargi konstytucyjne. Wszystkie osoby powyżej 30. roku życia w 1999 roku miały rok czasu na wybór, czy zostają w zreformowanym systemie, czy w starym. Dlatego zmiana warunków umowy świadczy o tym, że celem tych zmian jest wyłącznie uniknięcie przekroczenia relacji długu do PKB w wysokości 55 proc. A my powinniśmy przejść do poważnej dyskusji, jak obniżać wydatki, jak obniżać relację wydatków do PKB. Jednym z założeń przy rozpoczęciu reformy emerytalnej była też budowa bardziej pogłębionego, profesjonalnego rynku kapitałowego. A teraz chce się go zburzyć. 25 proc. obligacji denominowanych w złotych wyemitowanych z polskiego długu jest w posiadaniu OFE, więc o jedną czwartą zmniejszy się głębokość rynku i efektywność.

Ludwik Kotecki

Wydatki w przyszłości będą musiały być zwiększone, żeby spłacić ten dług, który ukryjemy. Żeby wykupić te obligacje, które mają OFE, też musimy wygenerować nadwyżkę lub zrolować ten dług innym długiem, a to dokładnie to samo. Czy z nadwyżki będziemy finansować ten ukryty dług czy jawny. Problem jest taki, że w 2011 r. przekroczenie 55 proc. jest prawie nieuniknione i ta zmiana wcale nie rozwiązuje tego problemu. To rzeczywiście nie rozwiązuje problemu strukturalnego. Aby to zrobić, zostanie jeszcze w tym roku przedstawiony do recenzji dwuletni program konsolidacji finansów publicznych. Tam będą rzeczy związane z systemami służb mundurowych, wiek emerytalny, elementy reformy KRUS. Mamy jednak problem, co zrobić z rokiem 2011.

Trzeba znaleźć oszczędności

Wiktor Wojciechowski

Zamiast szukać jednorazowych rozwiązań, powinniśmy wprowadzać systemowe reformy. Jeśli spojrzymy na niższy wiek emerytalny kobiet niż mężczyzn, to można szacować, że ok. 13 mld zł wydajemy na emerytury dla kobiet w wieku 61 – 65 lat. Nie jest to możliwe, aby już od przyszłego roku podwyższyć wiek emerytalny, w innych krajach jest to proces rozłożony. Oszczędności z tego tytułu nie pojawią się za chwilę, ale jak spojrzymy na prognozy relacji długu do PKB, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w 2010 czy 2011 jakoś prześlizgniemy się poniżej tego 55 proc., a potem nieuchronnie przyjdzie kolejne spowolnienie gospodarcze. Wówczas będziemy startowali z wyższego poziomu bez tych reform, a jeżeli już teraz zaczniemy podnosić wiek emerytalny, to te oszczędności będą się kumulowały, w okresie gdy będą potrzebne. Traktuję więc propozycję ministerstwa nie jako reformę, ale antyreformę. Ubolewam, że nie ma konstruktywnej propozycji zmian.

Ryszard Bugaj

Uniknięcia pogorszenia sytuacji finansów państwa trzeba szukać przez oszczędności i podatki. Dochody sektora finansów muszą być wyższe – trzeba więc pewnie trochę podnieść podatki, w pierwszej kolejności najlepiej zarabiającym. Można też bardziej powiązać składki do ZUS z osiąganym dochodem, powiększyć też bazę ściągalności składki. Trzeba też myśleć, co zrobić po stronie oszczędności.

Bogusław Grabowski

Kiedy słyszę, że ta propozycja to próba ratowania finansów publicznych, to jest to jak ratowanie topielca przez walenie go pałką w łeb. To nie jest korekta, tylko demontowanie systemu emerytalnego. To jest dalsze psucie finansów publicznych. Problem długu załatwia się przez cięcie wydatków.

Ludwik Kotecki

ZUS, który na obecnym poziomie przekazuje składki do OFE, nie będzie w stanie przez 20, 30, 40 lat sfinansować wydatków. Ta część składki, która jest przekazywana do OFE, generuje tak duży ubytek, że nie zostanie on zapełniony przez osoby, które wejdą na rynek pracy. Nie chcemy zmienić systemu emerytalnego, a jedynie go skorygować o tę część, która dziś przechodzi przez OFE. Obecny stan rzeczy można uprościć i spowodować, aby było to tańsze. Nie zamiatamy też śmieci pod dywan. Nasza propozycja zakłada, że na koncie każdego Kowalskiego będzie zapisane to, co wpłacił do ZUS, zamiast do OFE. Nic nie ukrywamy, bo na tych kontach będą księgowane konkretne kwoty. A dzięki tej propozycji niższe koszty poniosą przyszli emeryci.

OPINIA

Prof. Leszek Balcerowicz

Zachęcam, aby odchodzić zarówno od kreatywnej księgowości, jak i kreatywnego językoznawstwa. To drugie to nazywanie pozycji wydatków o charakterze inwestycyjnym, czyli inwestowaniem w ważną reformę – przyrostem długu.

Nie wolno też przedstawiać propozycji obniżenia składki do OFE w formule – albo złamiemy konstytucję i przekroczymy progi ostrożnościowe, albo przyjmiemy tę propozycję. Są przecież koszty tego rozwiązania, o których się nie mówi. Koszty nie tylko rachunkowe. To cios w kapitał społeczny i nadużycie zaufania społecznego.

Trzeba wrócić do reformy finansów publicznych – rozszerzonego planu Hausnera. Ciągle panuje przekonanie, że okoliczności polityczne są niesprzyjające, ale my mamy 44 proc. relacji wydatków budżetowych do PKB. Mamy przedwczesną Szwecję. Na dodatek duża część wydatków budżetu wcale nie trafia do najbiedniejszych.

Trzeba więc przyjrzeć się wydatkom. Zastanawiam się na przykład dlaczego, gdy istnieje groźba przekroczenia długu publicznego, rząd decyduje się na podwyżki dla nauczycieli.

Na krótszą metę trzeba przyspieszyć prywatyzację. Przygotowujemy w FOR analizę, z której wstępnie wynika, że jeżeli kompetentna osoba zajęłaby się prywatyzacją, to co roku w ciągu dwóch lat można uzyskać po 40 mld zł.