W "Rocznikach", w gąszczu akapitów o morderstwach, samobójstwach, krwi upuście, nierządzie, przekupstwie, donosach i prowokacjach, czyli o polityce imperialnej nagle błyska zdanie zastanawiające. Tacyt pisze, że za konsulatu Kwintusa Wolzjusza i Publiusza Scypiona, to znaczy około roku 55 po Chrystusie, w roku 808 od założenia miasta, zmarł w wyjątkowym rozgłosie Lucjusz Woluzjusz, którego udziałem był okres życia 93 lat, znaczny majątek nabyty w uczciwy sposób i nieprzerwana przyjaźń tylu imperatorów.

Woluzjusz umarł za rządów Nerona. To znaczy, że przeżył w sławie i majątku upadek republiki, triumwirat, wojny domowe, proskrypcje, cenzurę senatorów. Przeżył Augusta, Tyberiusza, Kaligulę i Klaudiusza i cieszył się ich przyjaźnią. Przeżył wszystkie intrygi, czystki i najbardziej osławionych prefektów gwardii pretoriańskiej, czyli wedle naszych pojęć obecnych szefów służb specjalnych na czele z okrutnym Sejanem.

Zastanawiający życiorys. Jakie cechy charakteru, jakie cnoty i jakie ewentualnie przywary trzeba mieć, aby przeżyć taki szmat burzliwych czasów i wreszcie umrzeć szczęśliwie, naturalną śmiercią, nie pozostawiając po sobie niesławy.

To był Rzym starożytny. W naszej cywilizowanej o dwa tysiące lat bardziej współczesności, aby wypełnić życie jak Woluzjusz, trzeba by przeżyć przewrót majowy, rządy sanacyjnych pułkowników, okupację niemiecką lub sowiecką, stalinizm, gomułkowszczyznę, budowę drugiej Polski, Solidarność, stan wojenny, Okrągły Stół, III Rzeczpospolitą i Kaczyzm.

Nie tracąc majątku ani poważania i ciesząc się kolejno przyjaźnią Piłsudskiego, Rydza, gubernatora Franka, Bieruta, Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego, Michnika, Kwaśniewskiego i braci Kaczyńskich. Nie ma nikogo takiego. Nie ma nikogo, kto bez utraty czci i majątku przetrwałby choćby dwa sąsiadujące ze sobą fragmenty ostatnich 93 lat, nie mówiąc już o przeżyciu bez uszczerbku na sławie jawnej przyjaźni choćby jednej z wymienionych osobistości historycznych.

Nie mogę się więc - ponieważ historia polityki uczy nas o trwałości i niezmienności zachowań ludzkich- pozbyć wrażenia, że wychwalany przez Tacyta Woluzjusz musiał być niezłym cwaniakiem, krętaczem i pochlebcą. To mnie uspokaja i daje pewność, że i wśród nas znajdą się w końcu tacy Woluzjuszowie. Nawet mam podejrzenia co do kilku osób. Ale zanim się ujawnią, radzę czytać nie tylko gazety codzienne, ale także Tacyta.