Niedawno spotkałem przed domem swojego sąsiada, Jerzego Kryszaka i wołam: "Jurek, a co ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś w Sejmie, tam się przecież odbywa ogólnopolski turniej komików". A Kryszak na to: "z zawodowcami jestem bez szans". Fakt, cokolwiek by nie wymyślić, jakiegokolwiek wica nie wyciąć, politycy będą lepsi. Nie to, że mają wrodzony talent, ale są posiadaczami cechy, której żaden aktor kabaretowy nie jest w stanie podrobić. Traktują się śmiertelnie poważnie. Grają w komedii, nie udając, że to dramat, ale wierząc w to święcie.
Przyznam, że choć mam duże poczucie humoru i potrafię nawet, co nie jest powszechne, śmiać się sam z siebie (kiedyś na pochwałę, lekko protekcjonalną jednego z byłych już szefów "ale się nam ten Rybiński rozwinął", odparłem, że się rozwijam, bo się podlewam), to rozmaitych kwestii wypowiedzianych ze śmiertelną powagą przez polityków nigdy bym nie wymyślił. A nawet jakbym wymyślił, nie zdołałbym zachować odpowiednio rzetelnej i solennej miny.
Taki poseł Szejnfeld z PO proponujący, aby Sejm obradował w permanencji, ponieważ miał długie wakacje, nie wiadomo, czy żartuje, mówi cokolwiek, aby tylko zaistnieć, czy też naprawdę uważa, że jedyną drogą ku lepszej przyszłości kraju są 24-godzinne obrady parlamentu przez 7 dni w tygodniu. W parę godzin po tej rewelacyjnej propozycji przerwano tajne czytanie tajnych protokołów tajnych rewelacji Janusza Kaczmarka, ponieważ tych wstrząsających fundamentami państwa zeznań nie byli w stanie wysłuchać do końca nawet wyznaczeni przez kluby parlamentarne dyżurni. A wybrano zapewne najsilniejszych i najbardziej odpornych. Widocznie na trzeźwo się nie dało. Marszałek Dorn powinien był zwolnić z obowiązku słuchania wszystkich śpiących, ale zatrzymać Szejnfelda. Jak już jest taki dziarski, niech się katuje do końca.
Posłowie nie wytrzymali, choć mają swój interes w zrobieniu z zeznań Kaczmarka, zależnie od przynależności partyjnej albo poważnego aktu oskarżenia, czegoś w rodzaju "J'accuse" Emila Zoli, albo złośliwego i głupiego odwetu karierowicza, któremu popsuto plany życiowe. A my mamy wytrzymać awanturę sejmową w tej sprawie jeszcze przez tygodnie, a nawet, jak chciałoby SLD, miesiące? Kto jest w stanie tak długo utrzymać stan ekscytacji, albo choćby zainteresowania. Polacy mają też swoje sprawy, muszą zarabiać pieniądze, pracować, zajmować się rodziną, pójść do kina czy teatru albo wyskoczyć na piwo.
Nikt w Polsce nie wytrzyma dłużej politycznego teatru ostatnich dni. Jeśli politycy uprą się, żeby kontynuować przedstawienie, będzie pusta widownia. Lepiej, by się rozwiązali, rozeszli i zaproponowali nowe przedstawienie. To stare już się nam znudziło - pisze w "Fakcie" publicysta Maciej Rybiński.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama