Centrum im. Adama Smitha po raz kolejny stawia za wzór system emerytalny w Kanadzie i proponuje wprowadzenie w Polsce emerytury obywatelskiej o równej wysokości dla wszystkich osób, które osiągną wiek emerytalny. Miałaby ona wynosić ok. 900 zł miesięcznie (w warunkach 2012 r.) i być finansowana z podatków ogólnych, a nie ze składek wpłacanych do ZUS. To, zdaniem autorów propozycji, pozwoliłoby obniżyć w Polsce klin podatkowy, zmniejszyć zatrudnienie w szarej strefie i zwiększyć współczynnik dzietności. Brzmi ładnie, ale czy na pewno jest to lek, którego szukamy?
Po pierwsze, Centrum im. Adama Smitha nie przedstawiło szczegółowej oceny skutków zastąpienia obecnego systemu przez system emerytur finansowanych z budżetu. Nasze dotychczasowe doświadczenia z tego typu systemami zaopatrzeniowymi są fatalne. Emerytury wypłacane bezpośrednio z budżetu państwa otrzymują pracownicy służb mundurowych i w praktyce także rolnicy (ich składki pokrywają niecałe 10 proc. wydatków). Emerytury służb mundurowych kosztują nas rocznie ok. 13 mld zł, a dopłaty do KRUS kolejne 15 mld zł, czyli więcej niż np. budżet państwa otrzymuje z podatku CIT (25 mld zł). System służb mundurowych zachęca do wczesnego przechodzenia na emeryturę, z kolei system rolniczy zniechęca do legalnego zatrudniania się w sektorach pozarolniczych.
Podatki by wzrosły
Po drugie, według ostatnich szacunków Rady Gospodarczej przy utrzymaniu w Polsce obecnego wieku emerytalnego świadczenia wypłacane z systemu mają stanowić ok. 33 proc. ostatnich wynagrodzeń. To taka sama relacja, jaka cechuje średnie wypłaty emerytur obywatelskich wraz dodatkami w Kanadzie. Gdyby świadczenie to miało w Polsce wynosić ok. 900 zł miesięcznie, to relacja ta zmniejszyłaby się do ok. 25 proc. przeciętnych wynagrodzeń. To wprawdzie mniejsza stopa zastąpienia, ale nie na tyle, by wprowadzenie emerytury obywatelskiej pozwoliło na znaczące obniżenie obciążeń podatkowych w Polsce. Aby zrekompensować sobie ubytek składki emerytalnej w łącznej wysokości prawie 20 proc. wynagrodzeń brutto, państwo musiałoby zwiększyć wpływy z VAT lub z podatków dochodowych.
Po trzecie, w debacie na temat systemu emerytalnego w Kanadzie pomija się fakt, że obok emerytury finansowej z podatków ogólnych istnieje tam również dodatkowy, obowiązkowy repartycyjny system ubezpieczeniowy. Świadczenia emerytalne i renty wypłacane z tego systemu są finansowane z bieżących wpływów ze składek płaconych przez pracujących (ok. 10 proc. wynagrodzeń). W przeciwieństwie do polskiego systemu ubezpieczeń społecznych tamten jest oszczędny. Coraz większe znaczenie odgrywa w nim część kapitałowa. Obecnie ok. 80 proc. otrzymywanych składek finansuje bieżącą wypłatę rent i emerytur, a pozostałe 20 proc. jest oszczędzane na wypłatę świadczeń w przyszłości. Środki te są inwestowane na rynku finansowym, tak samo jak w Polsce, kiedy planowaliśmy inwestować pieniądze gromadzone w Funduszu Rezerwy Demograficznej. Oszczędności Kanady zgromadzone teraz w części kapitałowej systemu wystarczyłyby na wypłatę świadczeń przez 5 lat. Fundusz Rezerwy Demograficznej byłby pusty przed upływem miesiąca.
Dwa systemy w Kanadzie
Po czwarte, wprowadzenie emerytur obywatelskich nie rozwiąże problemu finansów publicznych, gdy w nadchodzących dekadach spadnie liczba pracujących i wzrośnie liczba emerytów. W Kandzie wydatki publiczne na emerytury obywatelskie wraz dodatkami dla najuboższych oraz z repartycyjnej części systemu stanowią obecnie ok. 4,0 proc. PKB. Z powodu niekorzystnych zmian demograficznych szacuje się jednak, że przy zachowaniu realnego poziomu tych świadczeń, do roku 2030 wydatki te podwoją się. Według prognoz Komisji Europejskiej w Polsce dzięki reformie emerytalnej wydatki na emerytury w relacji do PKB mają się zmniejszyć do 2050 r. o blisko 6 pkt proc. (z ok. 14 do 8 proc. PKB.).
Po piąte, emerytura obywatelska, która miałaby być wypłacana niezależnie od wysokości wcześniejszych dochodów i liczby lat pracy, nie zachęca do legalnego zatrudnienia. Wprowadzenie indywidualnych kont emerytalnych, które rejestrują wysokość składek emerytalnych, nie tylko jest sprawiedliwym rozwiązaniem, lecz także zmusza do odpowiedzialności za własną starość. Zachęca też do wydłużania aktywności zawodowej.
Po szóste, system emerytalny w krajach rozwiniętych nie ma dużego wpływu na poziom współczynnika dzietności. Liczba posiadanych dzieci zależy głównie od elastyczności rynku pracy i możliwości godzenia pracy z wychowaniem dzieci. Współczynnik dzietności w Kanadzie wynosi obecnie ok. 1,6 (w Polsce 1,3) i nie zapewnia prostej zastępowalności pokoleń. W efekcie wielkość populacji w Kanadzie (nie licząc migracji) będzie się kurczyć, podobnie jak w większości pozostałych krajów rozwiniętych.