Dla pojedynczego ucznia taki system stwarzał więc albo możliwość (jeśli przyjazny pedagog trochę podpowiadał lub szykował łatwe pytania), albo przeszkodę (jeśli ten się – kolokwialnie mówiąc - uwziął). Choć ranga matury była wysoka, prawdziwym sprawdzianem dla absolwenta był dopiero egzamin na studia. O jakości takich egzaminów trudno jednak mówić. Panowała w nich pełna dowolność.
Organizowana centralnie matura miała wykluczyć słabości poprzedniego rozwiązania. Uczniowie mierzyli się z takimi samymi zadaniami w całej Polsce, w tym samym czasie. Prace zaczęły być oceniane anonimowo. A z jednym świadectwem można było wreszcie startować na różne uczelnie kilka razy z rzędu. Egzamin zewnętrzny miał nam też przynieść wiedzę o tym, czy uczniowie z roku na rok robią postępy.
Dobre założenia w praktyce wygenerowały jednak listę kolejnych problemów. Badania pokazały, że to cechy i samopoczucie, a nie tylko wiedza sprawdzającego, mogą przesądzić o przyszłych losach maturzystów. Nawet 3,7 punktu na sto możliwych na języku polskim i 1,3 na matematyce – tak różniłyby się wyniki tego samego ucznia ocenione przez najłagodniejszych i najbardziej surowych egzaminatorów.
Także rywalizacja o miejsca na studiach z kolejnymi rocznikami to słaby punkt. Okazało się bowiem, że testy w kolejnych latach różnią się poziomem trudności, a gdyby ten sam uczeń napisałby test w kolejnych sesjach, miałby inne wyniki. Ci, którzy mieli szczęście i trafili na rok łatwiejszy, wygrają w wyścigu o prestiżowe kierunki z tymi, którzy mieli nieszczęście pisać w trudniejszym.
Z tego samego powodu testy mało mówią też o tym, czy nasz system edukacji jest coraz lepszy, czy gorszy. Na zdrowy rozum wydawałoby się, że skoro dwa lata temu maturę zdało 81 proc. uczniów, a w tym – tylko 74 proc., to w międzyczasie nastąpiła głęboka zapaść. Nic z tych rzeczy. Prawdopodobnie po prostu podniesiono trudność egzaminów.
Podobnych wpadek jest więcej. Choć trudno sobie wyobrazić, by maturę znów oddać do szkół, MEN i CKE powinny natychmiast zacząć sobie wyobrażać, jak ją poprawić tak, by spełniała stawiane przed nią 10 lat temu cele.