Strategia Donalda Tuska polegająca na nienarażaniu się nikomu i powtarzaniu komunałów obróciła się przeciwko niemu i sprawiła, że nie zajmując stanowiska jest prawie przez wszystkich atakowany.
Dyskusja w PE poświęcona była wrześniowemu nieformalnemu szczytowi w sprawie uchodźców. Jej rangę podnosił fakt, iż w debacie wzięli udział Donald Tusk i szef Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker. I to wystąpienie szefa Rady było oczekiwane przez wszystkie grupy polityczne. I przynajmniej dwie z nich: socjalistów i przede wszystkim liberałów rozczarowało. Pana wystąpienie było kompletnie nieinspirujące, pan nie ma wizji i propozycji. Mówi pan o zdenerwowaniu sytuacją, ale nie pokazuje ani propozycji ani swojego przywództwa – grzmiał Verhofstadt.
Czy to, co mówił Tusk było faktycznie tak godne napiętnowania? W sumie nie powiedział nic głupiego. Przestrzegł przed rozgrywaniem problemu uchodźców jako elementu wojny hybrydowej przez kraje zewnętrzne. Napiętnował egoistyczną postawę Grecji, Włoch, Słowacji i Węgier. Wskazał na uszczelnienie granic jako najważniejszy problem.
No i odważył się skrytykować samą panią kanclerz Merkel. Polityka wilkommen jest miła, ale teraz Europa musi odzyskać kontrolę nad swoimi granicami. Słowa te są czytelną aluzją do licznych deklaracji (jeszcze w sierpniu) niemieckich polityków, że spodziewają się 800 tys. uchodźców w tym roku. słowa te zostały – czego się przecież można było spodziewać – jako otwarte zaproszenie dla kolejnych milionów. Ba, sam Tusk podczas wrześniowego szczytu przyznał, że teraz są setki tysięcy uchodźców/imigrantów, ale będą miliony bo poczuli się zaproszeni do przyjazdu do Europy. I całkiem to logiczna konstatacja. Słuszne jest także nawoływanie byłego polskiego premiera do ochrony granic UE.
W czym zatem problem? W dwóch zasadniczych kwestiach: czasie i przekazie. Takie słowa przewodniczący Tusk powinien wypowiedzieć dwa miesiące temu, tuż po tym jak z Berlina zaczęły się rozlegać słowa zachęty, zaproszenia. To wtedy szef Rady powinien skrytykować nieodpowiedzialne zachowanie niemieckich polityków, którzy najpierw zaprosili do siebie chętnych, a następnie chcieli i chcą ich odesłać do innych krajów. I to wtedy także powinien Donald Tusk mówić o uszczelnieniu granic. Co wówczas robił? Milczał, brał problem na przeczekanie. Nie wykazał woli przywódczej, o której mówił Verhofstadt. Swoją drogą nic dziwnego, bo stawał przed dylematem opowiedzenia się po którejś ze stron. Czyli albo Niemiec, Austrii albo krajów wschodnioeuropejskich. A tego uczynić nie chciał, bo też i nie chciał się nikomu narazić. Strategia ta okazała się błędna, bo nie zajmując żadnego stanowiska naraził się wszystkim. Było to właśnie teraz widoczne. I jest przez wszystkich krytykowany. Krytykują go zwolennicy przyjmowania uchodźców, jak liberałowie czy socjaliści. Ale też i krytykują przeciwnicy tegoż.
Nie da się uniknąć porównania Tuska z poprzednikiem. Van Rompuy, niesłusznie, bywał określany jako szara mysz i bezbarwny urzędnik. Były to określenia dla niego bardzo krzywdzące, bo pozbawiony elementów gwiazdorskich i charyzmy, Van Rompuy wiedział, czego chce, miał wizję i dyplomatycznie umiał ją realizować. Nie przekraczając kompetencji szefa Rady. Bo oczywiście szef Rady nie jest żadnym prezydentem i szefem całej UE. Jest negocjatorem, mediatorem i organizatorem, który może jednak nadawać kierunek polityce unijnej. I Van Rompuy to robił, choćby w przypadku forsowania przez siebie unii bankowej. Donald Tusk tego nie robi, bo po pierwsze nie ma żadnej wizji Unii Europejskiej (albo przynajmniej jeszcze jej nie ujawnił), a po drugie brak mu niezbędnej do tego odwagi.
Komentarze(30)
Pokaż:
niestety rzeczywistość przerosła najczarniejsze koszmary(między innymi dlatego bredzi, jak POtrzaskana niejaka kopaczka o IQ grochu, ale bezczelności i prymitywizmie, jak stąd do wieczności) i prawdopodobnie Makrela się utopi, słysząc co wygaduje na złość rozumowi
co w takim razie może sPOtkać lokaja, sorry, wiernego, jak kundel sługę?
tym bardziej, że nikt go tam nie lubi. nie nawiązał żadnych przyjacielskich stosunków.
wiedzą, czyje interesy reprezentuje.
tiaaaaa, oslizla glizda jak zwykle
AAAa, to nareszcie wszyscy, którzy tak mocno wykrzykiwali "Tuski prezydentem Uni...", dziś sami przyznają, że tak naprawdę to Tusk jest tylko tym, który tak naprawdę nie rządzi tu a jedynie zamiata...
No i kłamstwa zaczynają wyłazić... to angela rządzi a donald jedynie zamiata...
A co nie widzieli co wybierają ?. Widzieli wszyscy kogo i co angela kreuje na stołek, picusia...
NIE WSTYD WAM ELEKTORACIE !
toz to wasza wina !!!