Anna Wittenberg: Co zrobić, aby bieda nie dotykała dzieci? Czy 500 zł to dobra droga?
Marek Michalak: Wsparcie rodziny jest konstytucyjnym obowiązkiem państwa, a działania prorodzinne powinny mieć przede wszystkim długookresowy charakter. W ostatnich latach wprowadzono: nowe świadczenie rodzicielskie przyznawane na zasadach analogicznych do urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego, zasadę „złotówka za złotówkę”, udogodnienia związane z urlopem ojcowskim, kartę dużej rodziny, zwiększono wymiar urlopu macierzyńskiego do 52 tygodni – to istotne. Instrument 500+ stanowi ważny element składowy całościowego i długofalowego wsparcia dla polskich rodzin.
Czy to wystarczy?
Oceniłem pozytywnie kierunek tego programu, ale jednocześnie stawiam pytania i uwagi dotyczące na przykład progu dla rodziców dzieci z niepełnosprawnością – w projektowanych rozwiązaniach w przypadku gdy w rodzinie jest tylko jedno dziecko powyżej 16. roku życia, dostęp do świadczenia wychowawczego zależy od stopnia jego niepełnosprawności. Dzieciom ze stopniem umiarkowanym i znacznym świadczenie będzie przysługiwało, gdy dochód nie przekracza 1200 zł na osobę w rodzinie, natomiast dzieci ze stopniem lekkim traktowane są jak dzieci zdrowe – im świadczenie będzie przysługiwało, gdy dochód nie przekracza 800 zł na osobę w rodzinie. Tak nie powinno być. Wszystkie dzieci z niepełnosprawnością, niezależnie od stopnia, powinny mieć takie same szanse. Każde dziecko w rodzinie ma tę samą wartość.
Reklama
Nawet dziecko zwróciło na to uwagę w liście do pana.
Pisze do mnie w tej sprawie wiele osób, także dzieci. Mam pytania od dziecka, któremu zmarł tato, a próg dochodowy matki lekko przewyższa ten założony przez ustawę. Taka rodzina też wymaga wsparcia. A co z wielodzietnymi, w których najstarsze dziecko osiąga pełnoletniość i nadal pozostaje na utrzymaniu rodziców? Osobną – ale równie ważną kwestią – jest konieczność urealnienia pomocy rodzinom wychowujących jedno dziecko, poprzez podwyższenie progów dochodowych osobom uprawnionym do alimentów.
Czyli 500 zł powinno być wypłacane na każde dziecko?
Nie ma dzieci gorszych i lepszych, wszystkie są równe i należy im się równe traktowanie.
W ostatnich dniach upominał się pan też o pacjenta szpitala psychiatrycznego, który na oddziale przebywa od trzech lat, mimo że – według pańskiej wiedzy – nie powinien się tam w ogóle znaleźć.
Do szpitali psychiatrycznych często trafiają dzieci, z którymi nie radzą sobie wychowawcy w placówkach pieczy zastępczej. To nie rozwiązuje problemu, bo nawet jeśli takie dziecko zostanie przetrzymane przez jakiś czas, to nie nabierze subordynacji. Taki człowiek musi nauczyć się żyć w społeczeństwie, a społeczeństwo – żyć z nim.
Bardzo często jest trudno na drodze kontrolnej stwierdzić, czy kwalifikacja jest odpowiednia, żeby dziecko było w szpitalu. Natomiast faktycznie są sytuacje, w których szpital mówi: moglibyśmy wypisać pacjenta, ale nie mamy dokąd. W przypadku, który opisywaliśmy, szpital dostał odmowę przyjęcia młodego człowieka z ponad 20 placówek! To ogromny problem.
Z czego to wynika?
Jeśli młody człowiek ma zaburzenia zachowania, to powinien trafiać w miejsca specjalizujące się w takiej terapii. Ich brakuje. Zwróciłem uwagę ministra pracy i polityki społecznej na problem niewystarczającej liczby rodzin zastępczych zawodowych specjalistycznych oraz placówek opiekuńczo-wychowawczych typu specjalistyczno-terapeutycznego. Napisałem w tej sprawie także do marszałków województw, bo to w ich kompetencjach jest stymulowanie powstawania takich ośrodków. To łączy się z innym problemem – mamy też za mało rodzin zastępczych w ogóle.
To znaczy?
Wciąż 20 tys. dzieci przebywa w placówkach, a w I półroczu 2015 r. – jak wynika z informacji MRPiPS – zostało przeszkolonych tylko 184 kandydatów na członków rodziny zastępczej zawodowej. Szczególnie dramatyczna jest sytuacja małych dzieci, które w ogóle nie powinny do domów dziecka trafiać. To, że się w nich znajdują, jest złamaniem ustawy o wspieraniu rodziny. Zwracałem na to systematycznie uwagę, poprosiłem też o interwencję w tym zakresie Najwyższą Izbę Kontroli.
Wracając do psychiatrii – chłopak, w którego sprawie pan interweniował, zostanie w szpitalu?
On ma już prawie 18 lat, do szpitala trafił, kiedy miał 15. Po naszej interwencji dostanie mieszkanie chronione. Ale to nie rozwiązuje problemów innych dzieci w podobnej sytuacji. Kolejnym kłopotem z dziećmi przebywającymi w pieczy zastępczej jest to, że po opuszczeniu placówki nie są przygotowane do życia w społeczeństwie. A przygotowanie do usamodzielnienia się powinno zacząć się wtedy, kiedy młody człowiek tam trafi. Tak jak w rodzinie biologicznej – powinien być wychowywany do tego, żeby być samodzielnym dorosłym. Dlatego przy RPD powołano zespół ds. usamodzielniania, chcemy stworzyć zestaw standardów dotyczących tego, co powinien umieć wychowanek, kiedy wychodzi z placówki. Duży problem jest też z bezdomnością dzieci.
Jaka jest jego skala?
Dzieci stanowią 5,2 proc. ogólnej liczby bezdomnych, czyli jest ich prawie 2 tys. Trudno mówić o tendencji, ale w ciągu ostatnich dwóch lat odsetek dzieci wśród bezdomnych zwiększył się o 0,2 proc. Większość z nich żyje razem z rodzicem w ośrodkach dla bezdomnych, więc mają zapewniony dach nad głową i ciepły posiłek. To nie jest rozwiązanie problemu. Rodzicowi powinna być zaoferowana pomoc w kierunku wychodzenia z bezdomności. Placówka dla bezdomnych nie jest miejscem dla dziecka. Trafiają tam dorośli, którzy często są chorzy psychicznie, z różnymi uzależnieniami. Mogą być nie tylko złym wzorcem dla najmłodszych, lecz wręcz stwarzać dla nich zagrożenie.
Jak długo dzieci przebywają w takich placówkach?
Nawet kilka lat. To nie tylko te wprowadzone w bezdomność, ale też takie, które już rodziły się w czasie pobytu matki w ośrodku. W Polsce do tej pory mówiliśmy o dziedziczeniu biedy, teraz – jeśli te dzieci będą zostawać w ośrodkach dla bezdomnych – będziemy mówić o dziedziczeniu bezdomności. To jest zjawisko jeszcze groźniejsze.