Gdyby choć socjalizm zrywał z nierównościami, ale gdzie tam... Gdziekolwiek zwyciężał ten ustrój, tam rozwijał rządy klientelizmu, opartego na rodzinno-klanowej strukturze. W takim systemie mniej liczą się formalne uprawnienia, więcej faktyczne, zwykle nieujęte przepisami, możliwości załatwienia tego czy tamtego i związane z tymi możliwościami uzależnienia personalne – zarówno od kogoś, jak i wobec kogoś. System wypłat między uwikłanymi w rozmaite formy zależności nie jest oczywisty, a kluczem do zrozumienia systemu jest pojmowanie, kto jest pod kogo podczepiony.
Oczywiście, nie tylko socjalizm "tak ma", klientelizm praktykowała i szlachecka Rzeczpospolita, i demokratyczna Rzeczpospolita, również niejedna korporacja kapitalistyczna. Jednak w systemie socjalistycznym, w teorii opartym na władzy ludu, w praktyce władzę przejmowała jedna partia – a w jej ramach ci, którzy mieli na tyle pokaźny dostęp do zasobów i decyzji, że mogli się dzielić nadwyżką ze swoimi.
Ciekawe, że tam, gdzie socjaliści byli silni i nawet przejmowali władzę, ale nie zbudowali socjalizmu, narody rosły w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Państwo opiekuńcze na zachodzie Europy stanowiło olśniewający eksperyment społeczny. Jednak u jego podstawy leżało zachowanie stosunkowo dużego pola dla działań rynkowych, dla sukcesu odnoszonego dzięki własnej pomysłowości i pracowitości, niepopartej odpowiednimi znajomościami.
Reklama
Z socjalizmem jak z solą: jako przyprawa sprawdzał się, jako główne danie truł