Czy odrzucenie wniosku o wotum nieufności oznacza dalsze zaufanie do premier Beaty Szydło?
Marcin Horała: Oceniamy całokształt prac, dlatego oznacza zaufanie do całego rządu Zjednoczonej Prawicy. Pan swoim pytaniem nawiązuje do ewentualnej rekonstrukcji, która wcale nie musi wynikać ze złej oceny rządu, lecz z konieczności podejmowania nowych zadań do których będzie pasował inny układ personalny. Jesteśmy zadowoleni z pracy pani premier Beaty Szydło i całej Rady Ministrów. Daliśmy tego wyraz w odrzuceniu wniosku o wotum nieufności.

Reklama

Ciśnie się na usta pytanie – po co cokolwiek zmieniać? Sondaże są stabilne, a premier cieszy się chyba zadowalającym poparciem społecznym.
Na razie żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Plotki wcale nie muszą się potwierdzić. Z drugiej strony pamiętajmy, że rząd nie służy do tego, żeby mieć dobre notowania, lecz ma pracować dla Polski i realnie ją zmieniać. Dlatego ktoś znakomity do realizacji pewnych zadań po ich wykonaniu może zostać zmieniony. Niewykluczone, że pojawią się inne wyzwania do których pasować będzie odmienny rodzaj osobowości i doświadczenia. Niemniej nic nie jest jeszcze przesądzone.

Jakie zadania różniące się od tych wcześniejszych obecnie stoją przed rządem?
Zrobiliśmy bardzo dużo – można wymieniać wiele zmian takich jak np. 500 plus czy obniżenie wieku emerytalnego. Z drugiej strony zarysowaliśmy też inne wyzwania stojące przed naszą formacją. Niewątpliwie za mało jeszcze uczyniliśmy, żeby ułatwić życie przedsiębiorcom i zbudować wieloletnie podstawy wzrostu gospodarczego. Emeryci odczuli już pewną poprawę, ale wciąż jest ona niesatysfakcjonująca. A żeby to zmienić konieczne są trwałe podstawy do rozwoju, żeby krótko mówiąc, było skąd pozyskać środki. Nie chcę jednak wygłaszać żadnego expose nowego rządu (śmiech).

Sama Pani Premier przyznała, że dyskusje o rekonstrukcji trwają zbyt długo. Zgadza się Pan z tym twierdzeniem?
Pewnie tak, zbyt długo się o tym mówi. Przychylam się do zdania pani premier, że o rekonstrukcji się nie dyskutuje tylko się ją robi.

Czy wniosek Platformy Obywatelskiej nie związał PiS-owi rąk? Teraz potencjalna zmiana byłaby przyznaniem się do błędu.
Nie przywiązywałbym do tego specjalnej wagi. W demokracji zgłaszanie wniosku o wotum nieufności przez opozycję to taki rytuał. Co więcej, wyróżniało go ohydne uzasadnienie wmawiające Polakom, że mamy dziś do czynienia z jakąś falą faszyzmu, nazizmu czy antysemityzmu. To wierutna bzdura i kłamstwo, co gorsza przekładające się negatywnie na wizerunek Polski na arenie międzynarodowej. Polacy nie powinni uwiarygadniać tak skandalicznych tez. Stąd też nasza decyzja o tym, aby nie nadawać tej dyskusji zbyt dużej rangi.

Zadeklarowali Państwo, że uwzględnią część postulatów Państwowej Komisji Wyborczej. Tymczasem atmosfera wciąż jest napięta, na jednym z posiedzeń komisji przedstawiciele PKW demonstracyjnie wyszli z sali. Jak dalej będzie wyglądało procedowanie tego projektu?
Część poprawek ze strony PKW już uwzględniliśmy. Wpisaliśmy np. ustawową gwarancję bezpartyjności i apolityczności komisarzy wyborczych. PKW zachowuje się sprytnie, bo postawiło wiele zastrzeżeń do projektu jedynie za pośrednictwem mediów. One krążą w przestrzeni publicznej korzystając z autorytetu tej instytucji, a jednocześnie nie możemy skonfrontować się z zarzutami podczas prac legislacyjnych. W trakcie dyskusji nad konkretnym punktem moglibyśmy wyjaśnić brzmienie poszczególnych przepisów i zdekonstruować niektóre obawy czy argumenty. Chcielibyśmy pokazać, że być może PKW się myli. Tymczasem wyjście z obrad pod pretekstem rzekomego obrażania jest śmieszne. Gdybyśmy jako posłowie PiS mieli się tak obrażać na nieprzychylne komentarze to wyszlibyśmy z komisji jakieś trzydzieści razy. Wysocy funkcjonariusze niezależnych organów państwa nie są od dbania o swoje obrażalstwo, lecz od wykonywania swych zadań i pracy nad projektami ustaw, które ich dotyczą. Skoro jednak nie chcą tego robić, nie możemy ich w żaden sposób do tego zmusić.

Reklama

PKW wskazywała, że wyznaczone terminy są zbyt krótkie, nie ma wystarczająco dużo czasu na przygotowanie okręgów a całe wybory mogą zakończyć się katastrofą.
To jedna z tych tez do których chętnie odnieślibyśmy się na komisji, gdyby tylko była tylko taka możliwość. Twierdzenie o tym, że nie da się podzielić okręgów jest oczywiście błędne. Ustawa zawiera szereg swoistych automatycznych regulacji, które uniemożliwiają potencjalną manipulację. Znajdą się tam np. przepisy o jednolitej normie przedstawicielstwa czy zasada mówiąca o tym, że podstawowym okręgiem wyborczym jest jednostka administracyjna niższego rzędu. Dlatego duża część tych okręgów utworzy się sama. Tylko nietypowe przypadki będą pozostawały w gestii komisarzy.

Istnieje też problem stworzenia nowego systemu informatycznego…
Rzekome kłopoty z wdrożeniem systemu informatycznego śmieszą mnie szczególnie. Przez lata zajmowałem się tą branżą zawodowo. Sugerowanie, że na skutek zmian w okręgach potrzeba dwóch lat na napisanie nowego systemu wyborczego całkowicie do mnie nie trafia. Okręgi wyborcze mogą się przecież zmienić przy okazji każdych wyborów bez zmian ustawowych. Zawsze może zebrać się gdzieś Rada Gminy i zmienić okręgi wyborcze. Jeśli system PKW nie jest do tego przygotowany to pozostaje mi wyrazić jedynie szok i niedowierzanie. Chętnie spytałbym przedstawicieli PKW o architekturę tego systemu. Niestety nie miałem takiej okazji.

Zdaniem posłów PSL likwidacja JOW w mniejszych miejscowościach i wprowadzenie dość małomandatowych okręgów znacznie podwyższy realny próg wyborczy i wykluczy mniejsze ugrupowania – m.in. PSL.
Zgadzam się z tym, że obecna ordynacja samorządowa jest skrojona na miarę PSL. Z jednej strony gwarantuje mu potężnych i wielokadencyjnych wójtów, a dzięki jednomandatowym okręgom wyborczym często posiada bardzo stabilną większość na Radzie Gminy. Z drugiej, na wyższych poziomach, na których PSL jest słabszy obecna ordynacja wspiera już mniejsze ugrupowania. Uważam jednak, że zadaniem ordynacji nie jest dostosowanie się do PSL. Zaproponowaliśmy jasną zasadę takich samych okręgów na każdym szczeblu. Zauważmy też dziurę logiczną w tego typu argumentacji – wielomandatowe okręgi do sejmików mają sprzyjać małym partiom, małomandatowe wielkim, a tymczasem jednomandatowe znowu miałyby być pro obywatelskie i wspierać nieduże ugrupowania. Nie widzę tu jakiejkolwiek spójności.