Dziennik.pl: Czy wyrok Trybunału Konstytucyjnego zamyka kwestię ułaskawienia przez Prezydenta Andrzeja Dudę ministra Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników?
Borys Budka: Działanie bezprawne nigdy nie powinno zostać uznane za sprawę zamkniętą. Jestem przekonany, że to orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego zostanie poddane weryfikacji po tym jak Trybunał wróci do swej konstytucyjnej roli, czyli zostanie wyeliminowanych trzech dublerów, którzy tam zasiadają i inne osoby, które wzięły udział w niszczeniu tej instytucji. To jednak jest dopiero sprawa, która wydarzy się w przyszłości. Obecne orzeczenie dotyczące prawa łaski jest kuriozalne. Absolutnie nie mieści się ono w granicach polskiej Konstytucji. Trybunał zabawił się w ustawodawcę i orzekał o przepisach, które nie istnieją i nigdy nie zostały uchwalone. Co więcej, przyznał prezydentowi prawo, które nie wynika z Konstytucji. Jestem pewien, że gdybyśmy mieli dziś do czynienia z naprawdę niezależnym od władzy politycznej Trybunałem to wyrok byłby odmienny. Nie bez przyczyny sędzia Leon Kieres złożył, moim zdaniem słuszne, zdanie odrębne.
Prezydenckie prawo łaski wynika z Konstytucji.
Ale Prezydent nie jest sędzią. Jeżeli Prezydent miałby prawo ułaskawić kogoś przed prawomocnym wyrokiem to tak naprawdę byłby organem władzy sądowniczej. Tak nie jest. W innym przypadki zamiast apelować do sądu wyższej instancji możliwe byłoby proszenie prezydenta o zastosowanie prawa łaski. Zgodnie z naszą Konstytucją do czasu skazania prawomocnym wyrokiem sądu istnieje domniemanie niewinności. Dopiero skazanie prawomocnym wyrokiem otwiera ścieżkę do ewentualnego zastosowania prawa łaski. Idąc tokiem rozumowania Trybunału Konstytucyjnego należałoby przyznać prezydentowi możliwość dokonania tego aktu łaski już na etapie postępowania przygotowawczego, czyli bez żadnego wyroku. A to mogłoby prowadzić to absurdu, że prezydent wydawałby wybranym przez siebie osobom „certyfikaty niekaralności”. W momencie, w którym prokurator wszczyna postępowanie i prezydent stosuje prawo łaski, taka osoba stawałaby się nietykalna. To absolutnie błędny wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
Czy wymiar sprawiedliwości w postaci Sądu Najwyższego powinien recenzować działalność prezydenta, który działa według swoich konstytucyjnych prerogatyw?
Prerogatywa prezydenta polega na tym, że ma prawo ułaskawić osobę prawomocnie skazaną. Raz jeszcze podkreślam, zgodnie z Konstytucją osoba skazana nieprawomocnie wciąż jest niewinna. Prezydent zatem zabawił się w sędziego. Co więcej, tu w Sejmie wprost mówił, że chce uwolnić wymiar sprawiedliwości od tej trudnej sprawy. Tę wypowiedź należy cytować, bo ona oddaje prawdziwe motywy tej decyzji. Prezydent nie może zastępować sądu. Prezydent przekroczył zatem swoje prerogatywy, a wyrok Trybunału Konstytucyjnego jedynie potwierdza, że ta instytucja stała się politycznym orężem PiS. Nie zajmuje się rzeczami istotnymi z punktu widzenia państwa, tylko na wniosek Prokuratora Generalnego pozwala uniknąć karnej odpowiedzialności działaczom PiS.
W przypadku wyroków Trybunału Stanu Konstytucja stanowi wprost, że prawo łaski nie obowiązuje. Skoro wobec procesów przed sądami powszechnymi taki przepis się nie znalazł to może ustawodawca chciał pozwolić na ułaskawienie także po nieprawomocnym wyroku?
Na Konstytucję trzeba patrzeć całościowo i systemowo, a nie wybiórczo. Dokonując prawidłowej wykładni systemowej, sprawa staje się oczywista. Jak już wspomniałem, Konstytucja wprowadza domniemanie niewinności do czasu skazania prawomocnym wyrokiem. To zresztą jedno z podstawowych praw człowieka i obywatela. Każdego uznaje się za niewinnego, dopóki tejże winy się nie udowodni podczas uczciwego i bezstronnego procesu sądowego. Trzeba zauważyć, że ułaskawienie nie jest uniewinnieniem. Prezydent może stosować prawo łaski według własnego uznania, ale nie może uczynić kogoś, kto popełnił przestępstwo, niewinnym. Ułaskawienie musi być wykonane dopiero po prawomocnym wyroku. Dlaczego? Bo każdy ma prawo do sądu, a prezydent nie jest „nadsędzią”. Mogłoby się przecież okazać, że sąd drugiej instancji uniewinni Mariusza Kamińskiego i jego kolegów. Wtedy nie byłoby żadnych wątpliwości. W związku z tym nie można byłoby mówić wówczas o ułaskawieniu. Stwierdzenie niewinności jest dużo mocniejsze niż ułaskawienie. To drugie oznacza jedynie, że wyrok uznaje się za niebyły. Jednak absolutnie nie skreśla ewentualnej winy! Osoba ułaskawiona nie odbywa kary, ale nie może powiedzieć, że była niewinna. I to jest kluczowa różnica. Szkoda, że prezydent i instytucja pod nazwą Trybunał Konstytucyjny nie pozwolili na dokończenie procesu. Na razie nie dowiemy się tego, czy minister Kamiński i inni zostaliby uniewinnieni czy nie.
Czy w takim razie prawo łaski w ogóle ma sens? Skoro Sąd Najwyższy może decydować kiedy Prezydent może go zastosować a kiedy nie, to jest to duże ograniczenie kompetencji głowy państwa.
Ale przecież Sąd Najwyższy nie ingerował w uprawnienia prezydenta. Nikt nie neguje tego, że prezydent może stosować prawo łaski według swojego uznania wobec wybranych skazanych. To konstytucyjny przywilej, który należy szanować. Sąd Najwyższy działał jednak na rzecz zachowania równowagi władz i nie godził się na wpływanie rządzących na proces sądowy. Właśnie z powodu dążeń do zachowania niezależności wymiaru sprawiedliwości jest dziś tak przez PiS atakowany. A przecież tylko rzetelnie odpowiedział na postawione pytanie prawne. Władza Prezydenta nie jest nieograniczona i on również jest zobowiązany do działania w granicach prawa.
W takim razie dlaczego sąd zdecydował się umorzyć sprawę?
Dokonał złej wykładni przepisów. Właśnie dlatego Sąd Najwyższy przedstawił w ramach swych kompetencji prawidłowe ich rozumienie. Na tej podstawie nie ma wątpliwości, że proces powinien zostać wznowiony i doprowadzony do końca – czyli uniewinnienia bądź utrzymania wyroku w drugiej instancji. Dopiero wtedy prezydent mógłby zastosować prawo łaski. Abstrahując już nawet od tego, że zrobiłby to wobec kolegów ze wspólnego obozu politycznego. Jednak wówczas, po wyroku, należałoby tę decyzję pozostawić ocenie wyborców, którzy na pewno będą o niej pamiętać. Dziś natomiast bez dwóch zdań wiemy, że prezydent przekroczył swoje konstytucyjne kompetencje. I nawet wyrok fasadowego Trybunału Konstytucyjnego tego nie zmieni.