Działania polskie, aczkolwiek radykalne, nie są odosobnione. Bardzo zbliżone rozwiązania wprowadził Izrael, swoje granice zamykają tez inne kraje europejskie. Logika tych działań jest jasna - chodzi o zmniejszenie tempa rozprzestrzenia się choroby - z nadzieją już chyba nie na jej powstrzymanie, lecz rozłożenie w czasie uderzania w system zdrowotny - aby nie załamał się, tak jak włoski.
Część krytyków zwraca uwagę na to, że takie rozwiązania trzeba było wprowadzać już wcześniej. Pytanie, czy byliśmy jako społeczeństwo gotowi na ten krok. Każdy dzień epidemii we Włoszech przynosił zupełnie nowy, coraz bardziej przerażający obraz sytuacji - zmieniając warunki brzegowe podejmowania decyzji. Ten przykład był szczególnie ważny, bo opieka zdrowotna w Lombardii jest oceniana wysoko. Okazuje się więc, że nawet bogaty, dofinansowany system zdrowotny nie jest przygotowany na takie silne i szybkie szoki.
Warto mieć świadomość, że istnieje inna od polskiej strategia - dość mocno krytykowany, jednak mający swoją logikę plan brytyjski. Zakłada on odwlekanie wprowadzania rozwiązań zamrażających życie w kraju. Argumenty ekipy Johnsona są następujące: i tak większość z nas prędzej czy później zostanie zarażona, przejdzie przez chorobę w sposób niezauważalny i być może się uodporni. Epidemia będzie zjawiskiem, które będzie trwało długo, nie można od razu szybko wprowadzić wszystkich radykalnych rozwiązań, bo po jakimś czasie ludzie przestaną się do nich dostosowywać. A to właśnie za jakiś czas trzeba będzie mechanizmów ochrony osób starszych i najbardziej narażonych. W tle tych decyzji jest też chęć uchronienia gospodarki przed skutkami radykalnych mechanizmów.
Jestem tylko skromnym dziennikarzem i nie jestem w stanie ocenić, które podejście jest lepsze. Jasno jednak widać, że większość ekspertów ocenia brytyjskie działania krytycznie i wzywa do szybszego wprowadzania mechanizmów spowalniających rozwój epidemii.
Pytanie o to, jakie to będą mechanizmy, prowadzi nas do najciekawszej kwestii związanej z epidemią.
Przykład Korei Południowej pokazuje, że bardzo skuteczne okazały się nie duże geograficzne blokady, ale bardzo dokładne testowanie i śledzenie osób będących w sferze ryzyka. Szczególnie istotna jest w tym rola urządzeń mobilnych. Często zapominamy, jak skuteczne są one w analizowaniu naszych zachowań. W ciągu ostatnich lat okazało się też, ze firmy medyczne i ubezpieczeniowe miały dostęp do licznie używanych aplikacji wspomagających dbałość o zdrowie. Ciekawe, jak szybko te elementy zostaną złożone razem z rozwijająca się telemedycyną.
I tak, wbrew opowieściom o tym, że czas epidemii przyniesie renesans państw narodowych, do walki z chorobą ruszają głównie urządzania mobilne, które będą nas badać i przez to pomagać kontrolować epidemię. I nas trochę też.