Magdalena Rigamonti: Komora gazowa była?
Piotr Tarnowski: Była.
Krematorium?
Było.
Warkoczyki są?
Nie ma. Są skremowane szczątki antropologiczne. Kilkaset kilogramów. Zostaną pochowane.
Gdzie są teraz?
W pomniku i w krematorium.
Stutthof był dwa razy zapomniany. Raz w 1945 r., drugi raz po wojnie. Wyzwolono go dopiero 9 maja. Los więźniów obozu koncentracyjnego nie był czynnikiem, który brano pod uwagę. Wyzwolenie tego terenu nie było potrzebne Armii Radzieckiej i ZSRR do ostatecznego załamania III Rzeszy
Można oglądać?
Tak, ale to jest niewłaściwe. Uważam, że obowiązkiem chrześcijanina jest pochowanie zmarłych.
Działają na wyobraźnię, jak te warkoczyki w Auschwitz.
Nie chciałbym się licytować. Nie można po prostu porównać obu tych miejsc w żaden sposób. Auschwitz był znacznie większym obozem. Był obozem zagłady i obozem koncentracyjnym. Stutthof organizacyjnie i strukturalnie był obozem koncentracyjnym, choć de facto był także obozem zagłady. Myślenie zbrodnicze to nie tworzenie jednego czy dwóch obozów, tylko stworzenie całego systemu. Przecież w obozach chodziło o ekonomię. Nie wiem, czy pani wie, ale zdarzało się, że szczątki, prochy sprzedawano rodzinie. Na ciało kładziono taki krążek z korundu, glinki wysoce ognioodpornej. Kiedy przyjechał tu Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz- Birkenau, ze swoimi konserwatorami, jeden z nich swoim wprawnym okiem wypatrzył fragment takiego krążka przy krematorium... Dla pamięci najistotniejsze jest to, co wydarzyło się po wojnie. Świat i państwo polskie zdecydowały się wyróżnić Auschwitz. Jest to dziś jedyny obóz zagłady wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Myślę jednak, że jesteśmy partnerami – Stutthof i Auschwitz.