Życie Argentyńczyka wydaje się dość transparentne, zatem nie trzeba czekać, aż przyjdzie nieuchronna fala wypominania mu zdobytych kobiet, psychicznej przemocy, zażyłych relacji z mafią, rozjechanej kołami samochodu stopy dziennikarza etc. Wystarczająco wiele wiemy już dziś.
Nie oburzam się. Realistycznie patrząc, pomniki wyrażają cześć dla człowieka za to, co zrobił dobrego, a nie "za wszystko". Maradona nie tyle czynił dobro, ile dawał poczucie szczęścia tym, którzy go oglądali (o ile nie byli Anglikami). Głód szacunku zabijał go. Przeżył wstrząs, kiedy podczas audiencji u Jana Pawła II dostał taki sam różaniec jak jego matka. Taki sam! A Bóg nie zagrzmiał…
Reklama