Przeciek nie ma związku z nami, ale musimy to sprawdzić - zapewnia Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, gdzie przesłuchiwano biznesmena Ryszarda Sobiesiaka. Fragmenty jego zeznań opublikowała "Rzeczpospolita".

Reklama

"Brak jest jakichkolwiek podstaw do twierdzenia, iż do ujawnienia protokołu doszło w naszej jednostce. Fakt opublikowania fragmentów protokołu przesłuchania świadka stanowinaruszenie tajemnicy śledztwa i sprawa musi być wyjaśniona. Ponieważ jednak nie chcemy, by zarzucano nam stronniczość, zwrócimy się o wyznaczenie innej jednostki w celu przeprowadzenia postępowania" - dodała rzeczniczka prokuratury.

Według "Rzeczpospolitej", która opublikowała fragmenty zeznań lobbysty z 6 stycznia, wersja Ryszarda Sobiesiaka przedstawiona w warszawskiej prokuraturze różni się od wersji przedstawianych przez polityków PO przed hazardową komisją śledczą. Ujawnione materiały obciążają za to Marcina Rosoła, szefa gabinetu ówczesnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.

To właśnie Rosół mógł być źródłem przecieku o akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Bliski współpracownik Drzewieckiego miał ostrzec córkę biznesmena - Magdalenę Sobiesiak - że są "donosy na jej tatusia". Doradził jej wówczas, by nie starała się o pracę w Totalizatorze Sportowym.

"Nawet jeszcze przed spotkaniem z córką używałem stwierdzeń, że jestem podsłuchiwany, wymieniałem też nazwy KGB, CBA czy wręcz wyłączałem telefon" - zeznał przed prokuratorem Ryszard Sobiesiak. Zapewnił też, że o akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego dowiedział się 1 października "z telewizji i prasy".