Spośród 500 osób zapytanych telefonicznie przez GfK Polonia, czy obserwatorzy OBWE powinni być zaproszeni na wybory, 31 proc. odpowiedziało, że "zdecydowanie tak", a 26 proc., że "raczej tak". Wariant "zdecydowanie nie" wybrało 10 proc. ankietowanych, a "raczej nie" - 14 proc. Odpowiedzi "nie wiem" udzieliło 19 proc. uczestników sondażu.

Jak zauważa "Rz", już piąty dzień spór o obecność OBWE na wyborach rozgrzewa polityków PiS i opozycji. Sprawa wybuchła w piątek późnym wieczorem, gdy agencja AFP podała, że rząd odmówił zaproszenia obserwatorów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, której Polska jest członkiem. Rzeczniczka organizacji i Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekonywali się nawzajem, kto ma rację. MSZ mówiło, że OBWE złamała obyczaje, bo sama wystąpiła o zaproszenie. OBWE odpierała atak: rząd musi zaprosić obserwatorów, bo wynika to z deklaracji kopenhaskiej z 1990 r. A postawę rządu określiła jako bezprecedensową, która może dać zły przykład innym krajom.

Premier Jarosław Kaczyński łagodził wczoraj odmowę rządu - odnotowuje "Rz". "Jeżeli treść noty OBWE zostanie zmieniona, to się zastanowimy. Znalazły się w niej skrajnie niefortunne sformułowania" - oświadczył. I zapewnił, że w Polsce nie ma najmniejszych zagrożeń dla demokracji, a władza w naszym kraju nie kontroluje przebiegu wyborów. "To sprawa sądów, Państwowej Komisji Wyborczej i samorządów" - podkreślał premier.



Reklama