Nie było się czego bać. OBWE chwali Polskę za - jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie organizacji - "w pełni pluralistyczne i demokratyczne wybory". Obserwatorzy mieli dostęp do wszystkich informacji, których zażądali, i nie mieli najmniejszych problemów ze współpracą z urzędnikami.

Reklama

Dostało się jedynie Telewizji Polskiej i Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Obserwatorzy OBWE twierdzą, że "przez ostatnie dwa tygodnie kampanii można było zaobserwować dysproporcje w przekazywaniu informacji o trzech głównych konkurentach". A to oznacza, że trzy największe ugrupowania nie były - zdaniem OBWE - traktowane sprawiedliwie. To jednak nie wpłynęło na wynik wyborów, bo reszta mediów dawała tyle samo czasu kandydatom różnych partii.

Misja OBWE zaczęła się już 9 października. Brało w niej udział 12 obserwatorów, którzy rozmawiali z kandydatami, urzędnikami PKW czy dziennikarzami. A w dniu wyborów obserwowali, jak przebiega głosowanie w kilkunastu lokalach wyborczych.

A jeszcze miesiąc temu Polska nie chciała wpuścić międzynarodowych obserwatorów. Szefowa MSZ Anna Fotyga skrytykowała ton, w jakim napisana została nota OBWE z prośbą o wpuszczenie na wybory. To mogło się źle skończyć, bo - według tvn24.pl - amerykański Kongres chciał już głosować uchwałę potępiającą polski rząd. Jednak władze zdanie zmieniły i obserwatorzy organizacji przyjechali do Warszawy.