Według CBS News o godzinie 10.30 czasu lokalnego straż pożarna Los Angeles jako pierwsza powiadomiła o pożarze.
Stan wyjątkowy
Pożar dzielnicy celebrytów Pacific Palisades w Los Angeles obecnie pochłania w ciągu minuty obszar równy pięciu boiskom do futbolu - przekazał w środę portal CNN. Spłonęło już blisko 1,2 tys. ha, miasto ogłosiło stan wyjątkowy, a akcję gaśniczą utrudniają wiatry wiejące z siłą tornada.
Straż pożarna bezradna
Kapitanka straży pożarnej Sheila Kelliher w rozmowie z CNN powiedziała, że zmieniające kierunek podmuchy wiatru o prędkości sięgającej 160 km/godz. nasilają pożary, przesuwające się w kierunku oceanu. We wpisie w mediach społecznościowych zamieszczonym tuż przez północą (przed godz. 9 w środę w Polsce) straż pożarna przyznała, że walka z żywiołem "nie przyniosła dotąd żadnych efektów".
Przedstawiciel prasowy straży David Acuna podkreślił, że nie ma szansy na powstrzymanie ognia w najbliższych godzinach. Strażacy skupiają się obecnie na ratowaniu ludzkiego życia - dodał.
Oddzielne pożary
W dzielnicy Los Angeles, Sylmar, oraz w pobliskiej Altadenie wybuchły oddzielne pożary - poinformowała stanowa straż pożarna CAL Fire. W Sylmar wydano nakaz ewakuacji mieszkańców.
Strażaków przebywających na urlopach i odbierających dni wolne wezwano do zgłoszenia gotowości do powrotu do pracy.
Ośrodki ewakuacyjne
Straż powiadomiła, że utworzono trzy ośrodki ewakuacyjne. Ponad 200 tys. budynków w hrabstwie Los Angeles zostało pozbawionych prądu, w pięciu szkołach odwołano zajęcia - przekazał portal CNN.
Pożary wybuchły we wtorek wieczorem czasu miejscowego na północny wschód od Los Angeles. Ogień rozprzestrzenił się tak szybko, że personel domu seniora musiał przetransportować dziesiątki podopiecznych w wózkach inwalidzkich i na łóżkach szpitalnych na parking, skąd ich ewakuowano.
Porzucanie samochodów
Ulice w Pacific Palisades błyskawicznie stały się nieprzejezdne, gdy dziesiątki ludzi porzuciły swoje pojazdy i uciekły na piechotę. Sprowadzono buldożer, który zepchnął samochody na pobocze.
Do wybuchu pożaru przyczyniło się połączenie suszy i silnego wiatru w południowej Kalifornii - zauważyła CNN. Od października spadło niewiele deszczów, obecnie susza o różnym nasileniu objęła 30 proc. powierzchni stanu. Zdaniem meteorologów prawdopodobieństwo wystąpienia opadów w styczniu jest bardzo niewielkie.