"Byłem przekonany, że debatę wygramy. Najważniejsza była debata, która pokazała jak wiele rząd Donalda Tuska robi dla gospodarki w stabilny, spokojny sposób, rozplanowany na cztery lata" - mówił szef resortu finansów.

Reklama

Podczas debaty poprzedzającej głosowanie mocnych słów nie brakowało. Jarosław Kaczyński szydził, że PiS był w trudnej sytuacji zgłaszając wotum nieufności właśnie wobec ministra finansów, bo... w rządzie Donalda Tuska kandydatów do odwołania nie brakuje.

"Choćby pani minister Kopacz, czy pan minister Ćwiąkalski, żeby nie wymienić innych. Tutaj pan minister Sikorski pewnie by się czuł obrażony, gdybym o nim nie wspomniał" - wymieniał prezes PiS, co rozbawiło posłów. "Hipokryzja musi mieć swoje granice" - odpowiedział mu premier Tusk.

Każde mocniejsze stwierdzenie wywoływało śmiechy, oklaski albo buczenie i głośne komentarze.

Wyjątkowo ostro bronił się też sam zainteresowany - minister Rostowski. Mówił o cynizmie politycznym PiS-u i zarzucił ignorancję. "Musimy rozbroić bombę budżetową podrzuconą przez rząd Jarosława Kaczyńskiego" - mówił podniesionym głosem Rostowski w czasie dyskusji poprzedzającej głosowanie.

Wszyscy posłowie na Sali sejmowej byli zaskoczeni tak emocjonalnym tonem szefa resortu finansów. Platforma nagrodziła go brawami, PiS skwitował jego wystąpienie krzykami.

"Ludzie z <salonu> wzięli nas za pysk. Nie pamiętam tak emocjonalnego wystąpienia żadnego z ministrów finansów. Jacek Rostowski nieprawdopodobnie nakręcał się i naprężał. Mam wielki żal do marszałka Sejmu, że nie pozwolił posłom PiS na zadawanie pytań ministrowi. To kneblowanie nam ust" - mówi dziennikowi.pl Tadeusz Cymański z PiS

PiS żądał głowy Rostowskiego za to, że nie obniżył akcyzy na paliwa. Minister odparował, że ten podatek w Polsce jest najniższy w Europie. Zarzucił też Kaczyńskiemu nieznajomość danych. "Pan ma zacięcie literackie, liczby czasem pana nudzą, ale czasem warto je pamiętać" - dodał.