"Przygotowujemy w tej sprawie notę dyplomatyczną" - przyznaje DZIENNIKOWI prof. Wojciech Kowalski, pełnomocnik ds. restytucji dzieł sztuki.

Zdaniem wysokiego rangą polskiego dyplomaty odpowiedź Rosji będzie testem, czy rzeczywiście coś się zmieniło w naszych relacjach z Kremlem.

Reklama

Większość obrazów, o które upomina się MSZ, do 1946 r. zdobiło sale gdańskiego Muzeum Miejskiego. Choć była to już część Polski, Armia Czerwona uznała je za obiekty "trofiejne" i zabrała do ZSRR. Wśród wywiezionych obrazów są takie arcydzieła, jak "Pejzaż leśny" Jana Breughela starszego czy "Ucieczka do Egiptu" Corneliusza van Poelenburga. MSZ wystąpiło także o zwrot "Matki Bożej z Dzieciątkiem" zw. Madonną Głogowską Łukasza Cranacha starszego, która od wieków zdobiła kolegiatę w Głogowie.

>>>Rosjanie nie wpuścili Sikorskiego na Kreml

"O te dzieła walczymy już od 5 lat. Mamy nadzieję, że wizyta Władimira Putina zwiększa szanse" - mówi Jacek Miler, dyrektor departamentu dziedzictwa narodowego w Ministerstwie Kultury.

Reklama

A to tylko niewielka część polskich arydzieł znajdujących się dziś w Rosji. "Nie ma na świecie państwa, w którym znajdowałoby się więcej naszych obrazów, rzeźb, archiwaliów czy książek, niż właśnie Rosja" - tłumaczy Miler.

Wiele arcydzieł należących do naszego kraju zostało zagrabionych w okresie zaborów i w ramach konfiskaty przez Rosjan polskich majątków po powstaniach. Dziś tworzą trzon muzeów, bibliotek i archiwów w Rosji. O tę spuściznę upominać się już nie możemy: takie były postanowienia traktatu ryskiego z 1921 r.

Reklama

Armia Czerwona wywoziła po II wojnie całe kolekcje muzealne, księgozbiory i archiwalia z terenów Polski. Najcenniejsze trafiały do trzech placówek: Ermitażu w Petersburgu oraz Muzeów Puszkina i Sztuki Zachodniej w Moskwie. Po 1989 r. nie udało się rewidynkować ani jednego z tych obiektów.

Dlaczego MSZ występuje akurat o obrazy z Muzeum Puszkina ?

"Kilka lat temu Duma ustanowiła zasady rewindykacji dzieł sztuki <niewiadomego pochodzenia>. Ale tylko Muzeum Puszkina na krótko opublikowało wtedy ich listę. Zanim została zdjęta z internetu, w ustawowym okresie 18 miesięcy zdążyliśmy wystosować formalne podanie. Z punktu widzenia rosyjskiego prawa nasze starania są w tym jednym przypadku zgodne z procedurami" - tłumaczy Jacek Miler.

W uzasadnieniu przygotowanym dla MSZ Ministerstwo Kultury wskazuje, że Rosjanie nie mieli prawa zabrać obrazów z Muzeum Gdańskiego, bo Wolne Miasto przed wybuchem wojny nie należało do Rzeszy.

"Mamy wiele opisanych polskich dzieł sztuki znajdujących się w Rosji. Jeśli dobrze nam pójdzie z obecną listą, będziemy walczyć dalej" - zapowiadają polscy dyplomaci.

Według naszych informacji problem zwrotu dzieł sztuki był poruszany przez przedstawicieli polskich i rosyjskich władz na marginesie uroczystości na Westerplatte. Sprawa ta miała być omawiana w trakcie wizyty za kilka dni w Krynicy rosyjskiego ministra kultury Aleksandra Awdiejewa, ale jego przyjazd został odwołany. Mimo to w przyszłym tygodniu w tej sprawie z ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim spotka się prof. Juliusz Chrościcki, przewodniczący narodowego komitetu historii sztuki PAN, Andrzej Załuski, b. ambasador Polski w Moskwie, oraz Mirosław Zeidler, były doradcy Sejmu i Senatu ws. rewindykacji dzieł sztuki.

czytaj dalej



p

ARTUR GRABEK: MSZ w najbliższym czasie ma wystąpić do Rosjan o zwrot 10 dzieł sztuki, które zostały wywiezione z Polski do ZSRR w czasie II wojny światowej.
JULIUSZ CHROŚCICKI*: Znam listę tych dzieł, są to w większości obiekty należące niegdyś do muzeów Gdańska. Potrzebna jest jednak akcja, która obejmie szersze zbiory.

Dlaczego przez tyle lat nie udało rozwiązać problemu zwrotu Polakom dzieł sztuki?
Chodzi o atmosferę polityczną. Przypomnę, że Rosjanie już kilkakrotnie zwrócili nasze dobra narodowe. Znaczna część tych zbiorów, około tysiąca, trafiła do Polski w 1956 r. Wśród nich m.in. „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga. Potem było jeszcze kilka takich ukłonów ze strony ZSRR. Po zmianach ustrojowych zabrakło skuteczności ze strony polskiej administracji, być może nie wszystkie możliwości zostały użyte.

A może natrafiały na opór Rosjan.
Wywiezione do ZSRR dzieła sztuki są zamknięte w ukrytych magazynach. Nie są upubliczniane. Dostęp do nich w czasach ZSRR miał I sekretarz partii, a teraz zapewne jedynie premier i prezydent. I tylko oni mogą zadecydować o ich otwarciu. Gdyby to zależało od rosyjskich muzeologów, te dzieła już dawno ujrzałyby światło dzienne. Moi rosyjscy koledzy po fachu też ubolewają nad tym, że nie mają publiczności i mówią o nich "ostatni jeńcy wojenni II wojny światowej".

Jest pan w stanie oszacować, ile dzieł wyjechało z Polski do ZSRR.
Nikt po za Rosjanami nie jest w stanie podać dokładnej liczby. Należy jednak pamiętać o tym, że Sowieci, zabierając dzieła sztuki, mieli na celu ich ochronę.

To dlaczego trzymają je zamknięte w magazynach?
To kwestia polityczna. Jednak moim zdaniem dojrzeli już do tego, by te ukryte magazyny otworzyć. W ostatnim czasie zwrócili dobra narodowe Węgrom.

Wiem, że wkrótce będzie pan podpowiadał ministrowi kultury, jak przekonać Rosjan do podobnego gestu wobec Polaków. Może pan zdradzić taktykę?
Jest zbyt wcześnie, by mówić o szczegółach, ale proszę zwrócić uwagę na to, jak pozytywnie byłby taki gest odebrany przez polskie społeczeństwo.

Kilka dni temu Władimir Putin mówił o tym, jak bardzo poprawiły się relacje pomiędzy Polską a Rosją.
Dlatego uważam, że tym razem nasze starania o zwrot dzieł sztuki zakończą się sukcesem.

*Juliusz Chrościcki jest przewodniczącym narodowego komitetu historii sztuki PAN

p

Według szacunków ekspertów podczas II wojny światowej naziści i Armia Czerwona zrabowali z Polski około 1,2 mln dzieł sztuki. W pierwszych latach po wojnie ich zwroty były sporadyczne. W latach 50. ubiegłego wieku ZSRR zwrócił co prawda Polsce i NRD około 2 mln obiektów (większość odzyskali Niemcy), ale podczas zimnej wojny problem wyciszano. W dodatku w latach 60. upłynął termin składania wniosków restytucyjnych.

Ożywienie nastąpiło dopiero po roku 1989, szczególnie po dojściu do władzy Borysa Jelcyna. Niemniej polskie wnioski zazwyczaj pozostawały bez odpowiedzi. Dostaliśmy z powrotem tylko jedno znaczące dzieło – obraz "Apollo i dwie muzy" Pompeo Batoniego. Sytuacji nie ułatwił fakt, że w 1999 roku Sąd Najwyższy Rosji orzekł, że rekompensatą wojenną nie będą zabytki pochodzące z państw ofiar Niemiec hitlerowskich, do których Kreml zaliczył również Polskę. Oznacza to, że Moskwa traktuje zrabowane przez siebie podczas wojny dzieła jako trofea wojenne.