"Wriemia Nowostiej" przypomina, że "17 września 1939 roku jednostki Armii Czerwonej na podstawie tajnego zapisu w radziecko-niemieckim pakcie o nieagresji wkroczyły na terytorium zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi, które wchodziły w skład ówczesnej Polski od radziecko-polskiej wojny lat 1919-21".
Dziennik podkreśla, że "w Polsce wydarzenia sprzed 70 lat wspomina się jako tragedię, jednak sformułowania przygotowanej na rocznicę uchwały Sejmu mają bezprecedensowo prowokacyjny antyrosyjski charakter".
>>> PiS: Sowiecki nóż w plecy trzeba upamiętnić
Rosyjska gazeta podaje, że "posłowie PiS obstają przy tym, że wojska radzieckie wkroczyły do wschodniej części Polski <jako agresor z planem zniszczenia i grabieży>". "ZSRR jakoby dał przykład okrucieństwa, lekceważenia dla ludzkiego życia i godności, pogardy dla podstawowych wartości i nienawiści do Polaków" - pisze gazeta.
"Wriemia Nowostiej" informuje, iż "w projekcie uchwały, przedłożonym przez partię braci Kaczyńskich, utrzymuje się, że <faszyzm i komunizm, dwa wielkie totalitaryzmy XX wieku oraz ich przywódcy ponoszą odpowiedzialność za doprowadzenie do wybuchu II wojny światowej i jej skutki; że Armia Czerwona przyniosła na ziemie polskie śmierć i pożogę; że na porządku dziennym były ludobójstwo, morderstwa, gwałty, grabieże i inne szykany>".
Rosyjski dziennik zauważa także, że wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski uznał projekt PiS za "bardzo radykalny", "bardzo antyrosyjski" i "agresywny" oraz że "szef parlamentu Bronisław Komorowski wniósł pod rozwagę posłów łagodniejszy wariant uchwały".
Gazecie wtóruje państwowa telewizja. Jako "antyrosyjski wybryk prawicy" i "skandal, którego nikt się nie spodziewał” oceniła projekt PiS państwowa stacja Rossija. Podkreślono, że "70 lat temu w tych dniach trwała już wojna”. "Polski rząd opuścił już Warszawę. Stalin wprowadza wojska na ziemie, na których historycznie żyli Ukraińcy i Białorusini. Oświadczył, że nie może zostawić ich bez pomocy w okupowanej przez hitlerowców Polsce” - poinformowała.
Telewizja dodała też, że dokument PiS "jest już nazywany prowokacyjną próbą ukrycia rzeczywistej sytuacji w kraju, w którym deficyt budżetu bije wszelkie rekordy”. Ale nie sprecyzowała, kto wygłasza takie sądy.