Eliza Olczyk: Trzy lata temu napisała pani list do Andrzeja Leppera, informując go o seksualnych ekscesach Stanisława Łyżwińskiego.
Jadwiga Wójcik: To prawda. Napisałam, że w łódzkiej Samoobronie można dostać pracę wyłącznie za ładną pupę. I to w zasadzie jest jedyne kryterium.

W jaki sposób dostarczyła pani to pismo przewodniczącemu?
Przez męża pani poseł Grażyny Tyszko, który odwoził Leppera do Warszawy. Dałam mu ten list do ręki, a pan Tyszko oddał pismo przewodniczącemu. Później w rozmowie ze mną potwierdził, że przewodniczący przeczytał mój list.

Pani poseł nie pamięta, żeby jej mąż przekazywał jakieś listy Lepperowi. Twierdzi też, że nigdy nie słyszała o przypadkach seksualnego wykorzystywania pracownic partyjnych.
Mogę stanąć do konfrontacji z panem Tyszko.

Czy Andrzej Lepper w jakiś sposób zareagował na pani interwencję?
Nie, choć seksualne ekscesy posła Łyżwińskiego i jego metoda rekrutacji pracownic były tajemnicą poliszynela.

Czy dotarły do pani informacje, że sam Lepper również wykorzystywał seksualnie pracownice partii?
Nie, ale też specjalnie się tym nie interesowałam. Moja ówczesna interwencja miała bezpośredni związek z sytuacją Anety, której w miarę możliwości pomagałam w czasie ciąży i po porodzie. Widziałam determinację tej dziewczyny. Wiem, że miała myśli samobójcze i trzeba ją było bardzo podtrzymywać na duchu, żeby ze sobą nie skończyła.

Czy wtedy, przed trzema laty, kiedy miały miejsce te wydarzenia, Aneta opowiadała pani to samo, co dziś mówi w mediach?
No tak, wszyscy o tym wiedzieli. Proszę mi wierzyć, że wiedzieli o tym pani Tyszko i pan Tyszko, choć dziś się zapierają i nie chcą o tym mówić. Wszyscy szeptali po kątach, byli zbulwersowani. Nikt nie mógł patrzeć na Łyżwińskiego, a jednak jak tylko się pojawiał, wszyscy mu się podlizywali.

Czy Aneta mówiła pani, że Łyżwiński namawia ją do przerwania ciąży?
Oczywiście. Mało tego, namawiał ją, żeby zostawiła dziecko w szpitalu. Ta dziewczyna była tak otumaniona i rozhisteryzowana, że przetrwała tylko dzięki wsparciu mojemu i mojej koleżanki. Nam najbardziej zależało, żeby podtrzymać jej deczyję o urodzeniu dziecka. Żeby nikogo nie słuchała.

A nie myślała pani wówczas, że kobieta, która idzie do łóżka za pracę, jest amoralna?
Skądże. Aneta to wspaniały człowiek. Porządna dziewczyna, dobra matka. Ma wspaniałe córeczki. Jedna z nich gra na skrzypcach, druga dobrze pływa. To, co opowiadał Lepper, że Aneta ma wątpliwą reputację, to nieprawda. Miała 21 lat, gdy urodziła drugie dziecko, a mąż od niej odszedł do innej kobiety. Siedziała przez dwa lata w domu, a potem chciała pójść do pracy. Nie wiedziała, że to wszystko się tak skończy.

Była pani w Samoobronie przez sześć lat. Czy przypadek Anety był jednostkowy, czy też słyszała pani o innych wykorzystywanych kobietach?
Było wiele takich sytuacji. Stale odbywały się libacje prominentów partyjnych ostro podlewane alkoholem.

Aneta twierdzi, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński. Czy sądzi pani, że to prawda?
Nie mam żadnych wątpliwości. Pani też by ich nie miała, gdyby zobaczyła pani tę małą.

Jadwiga Wójcik jest radną PiS w Piotrkowie Trybunalskim. Była w Samoobronie przez sześć lat. Wystąpiła z partii wiosną tego roku