Wczoraj przez chwilę nie było wiadomo, czy w ogóle dojdzie do konferencji w Gliwicach. Sekretarz generalny Platformy Grzegorz Schetyna nieoczekiwanie oświadczył, że być może zostanie ona odwołana. "Ponieważ wielu ludzi, którzy byli zapraszani na to spotkanie, myślało, że będzie ono inaczej zorganizowane. Sądzili, że będzie to spotkanie Platformy, a nie obok Platformy" - tłumaczył.

Ale organizatorzy spotkania zapewniają, że ich plany się nie zmieniły. "Co najwyżej z przyjazdu mogą zrezygnować ci, którzy wystraszą się ewentualnych konsekwencji, oraz ci, którzy są zależni od aparatu partyjnego, ale konferencja na 100 procent się odbędzie" - oświadczył Marek Jarzębowski, rzecznik prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza.

O tym, że przygotowania idą pełną parą, mówi też Kajetan Gornig, szef koła PO w Gliwicach. "Nie wiem, dlaczego pan Schetyna mówi, że ta konferencja może się nie odbyć. Na pewno się odbędzie, Jan Rokita i Andrzej Olechowski już potwierdzili swoją obecność" – mówi DZIENNIKOWI.

Władze partii są wściekłe, bo konferencja w Gliwicach odbywa się za ich plecami i bez ich udziału. Co więcej, zostali na nią zaproszeni dawni politycy PO, wśród nich Paweł Piskorski i Maciej Płażyński. Co prawda w ostatniej chwili zaproszenie dostał szef Platformy Donald Tusk, ale nie zaproszono ani Schetyny, ani odpowiedzialnego za prace programowe Bronisława Komorowskiego. "Nie może być tak, że przewodniczący partii, sekretarz generalny i wiceprzewodniczący odpowiedzialny za prace programowe dowiadują się z gazet o tym spotkaniu, a nie z rozmowy" - ganił organizatorów konferencji Schetyna.

Dobór zaproszonych gości nie jest przypadkowy. "To ludzie, którzy uważają, że coś niedobrego stało się z Platformą, z modelem jej kierownictwa, z tym, że kolejni ludzie są eliminowani z PO" - mówi Paweł Piskorski, który rok temu został wyrzucony z Platformy.Były prezydent Warszawy do Gliwic się jednak nie wybiera, bo jak twierdzi, sprawa sądowa zatrzyma go w piątek w Warszawie.

Organizatorów gliwickiego spotkania ukarano już w piątek, zawieszając ich w prawach członków partii. Chodzi o prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza oraz marszałka województwa śląskiego Janusza Moszyńskiego. Ich sprawą zajmie się jeszcze sąd koleżeński, który może nawet ich wyrzucić z partii. "Nie chcę straszyć. Platforma to duża partia i wszyscy się w niej pomieścimy. Jeżeli jednak ktoś jest w Platformie i w dodatku jest prominentnym działaczem partii, a wykonuje działania, które sytuują go poza partią, to musi liczyć się z konsekwencjami takich działań" - oświadczył Schetyna.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że Jan Rokita usłyszał już, że jeżeli pojedzie do Gliwic, to zostanie pozbawiony legitymacji partyjnej. We wczorajszym wywiadzie dla „Dziennika” Rokita jednoznacznie ocenił działanie władz PO. "To triumf absurdu" – mówił.

Nikt oficjalnie nie chce powiedzieć, czy rzeczywiście tak poważne konsekwencje grożą za udział w gliwickiej konferencji. Julia Pitera uważa, że ci politycy, którzy wyłącznie kontestują władze PO i nie mają w zamian nic do zaproponowania, powinni wyciągnąć z tego wnioski. "Mam wrażenie, że ta kontestacja wynika z całkiem prywatnej frustracji. Ale nie ma obowiązku bycia członkiem partii. Kierunek jej działania wytycza większość jej członków, nie mniejszość" - mówi Pitera.

Mimo wszystko obie strony konfliktu mówią, że komromis jest jednak możliwy. Schetyna chciałby, żeby gliwicka konferencja odbyła się w ramach przygotowań do majowej konwencji programowej partii. Z kolei senator Jarosław Gowin uważa, że byłoby najlepiej, gdyby Frankiewicz i Moszyński zostali odwieszeni w prawach członków PO. "W interesie wszystkich jest dążenie do wyciszenia tego sporu. Jest on po prostu niepotrzebny, irracjonalny i szkodliwy dla wszystkich" - ocenia senator PO. W przeciwnym razie, twierdzi Gowin, Platformie grozi już "nie rysa, ale pęknięcie".















Reklama