To marszałek Bogdan Borusewicz nie dopuścił, by wniosek senatorów PO o przeprosiny był potraktowany jako wniosek całego Senatu. Politycy Platformy wyszli więc z sali.

Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego pojawił się w parlamencie, by przedstawić, czym biuro zajmowało się przez pół roku - od lipca do grudnia. Ale oczywiście wszystkich najbardziej interesowała sprawa najnowsza - nadanie śledztwu w sprawie dr. Mirosława G. kryptonimu Mengele.

Kamiński potwierdził informacje dziennika.pl, że nazwiskiem wojennego zbrodniarza ochrzczono tylko część sprawy. Przekonywał, że kryptonim nie odnosił się ani do całego śledztwa, ani do osoby doktora G.

Przy okazji szef CBA oskarżył sędziów, którzy rozpatrywali wniosek o zwolnienie kardiochirurga z aresztu, o ujawnienie tajnego dotąd kryptonimu. Wczoraj odpowiedzialny za specsłużby minister Zbigniew Wassermann mówił, że o ile nazwanie śledztwa nazwiskiem zbrodniarza jest wątpliwe moralnie, to ujawnienie kryptonimu - będącego tajemnicą państwową - jest przestępstwem.

Kamiński skarżył się też, że otoczenie dr. Mirosława G. próbuje wywierać presję na jego Biuro za pomocą mediów. "Oni mogą mówić wszystko. My musimy pilnować każdego słowa, żeby nie zaszkodzić śledztwu" - powiedział Kamiński.

Podobnie o sprawie kardiochirurga mówił dziś premier Kaczyński. Według niego, bronienie go przez część mediów, to coś "naprawdę zdumiewającego". Bo, jak twierdzi premier, "jest zupełne oczywiste, że mamy do czynienia z kimś, komu postawiono bardzo poważne zarzuty" - powiedział szef rządu.