Opozycja przyznaje, że wotum nieufności i wysunięcie kandydata na premiera to na razie sprawa dość odległej przyszłości. Wszystko rozstrzygnie się na pierwszym po wakacjach posiedzeniu Sejmu. Wtedy okaże się, czy Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się zebrać większość.
Politycy PO, PSL i SLD oficjalnie twierdzą, że jeszcze na temat ewentualnego kandydata nie rozmawiali, bo jest to sprawa drugorzędna. Przecież rząd, który miałaby stworzyć opozycja, ma być tylko gabinetem technicznym, który ma doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Tymczasem w kuluarach trwają już rozważania, kto mógłby stanąć na czele takiego rządu fachowców. Niemal naturalnie pojawiło się nazwisko Donalda Tuska, szefa PO. Jednak pojawiają się głosy, że pełnienie przez niego funkcji szefa rządu mogłoby być niepotrzebnym zamieszaniem w czasie trwającej już przecież kampanii wyborczej.
Dlatego w rozmowach z politykami często przewija się nazwisko Waldemara Pawlaka. Dla prezesa PSL byłoby to już trzecie w karierze stanowisko premiera. Jest już zaprawiony w boju, przewidywalny i bez problemu mógłby przeprowadzić operację doprowadzenia do wcześniejszych wyborów - wyliczają jego zalety politycy opozycji.
Jednak w PSL pojawiają się głosy, że może lepiej misję tę powierzyć szefowi SLD, Wojciechowi Olejniczakowi. On sam twierdzi w rozmowie z dziennikiem.pl, że takiej propozycji nie było. Ale gdyby się pojawiła, to on byłby gotów podjąć się tego zadania. A taki rząd - poza poparciem PO, PSL i SLD - mógłby też liczyć na przychylność Samoobrony. Ale bez wchodzenia tej partii w skład gabinetu.
Wojciech Wierzejski zapowiada natomiast, że Liga Polskich Rodzin zaakceptowałaby dwa inne nazwiska. I wymienia Pawła Zalewskiego lub Kazimierza Marcinkiewicza.
Jedno jest pewne - ludowcy na pewno nie zawiążą koalicji z PiS. "PSL nie zamierza włączać się w to szaleństwo, bo i po co" - zapewnia w rozmowie z dziennikiem.pl prezes Stronnictwa.