Niech prezydent przerwie urlop i zajmie się przyspieszonymi wyborami - zaapelowała wczoraj Platforma Obywatelska do Lecha Kaczyńskiego. I - jak pisał już wcześniej dziennik.pl - zaproponowała spotkanie, na którym mogłaby się zgodzić, by wybory odbyły się nie jesienią, ale - jak sugerował sam prezydent - dopiero na wiosnę.

Reklama

W tym czasie Lech Kaczyński już był w drodze z Juraty do Warszawy. Ale nie w sprawie wyborów, tylko w sprawie dymisji ministra Janusza Kaczmarka. Opozycja prześciga się więc w pomysłach doprowadzenia do nich.

Jako ostateczny krok na tej drodze Platforma ma przygotowany scenariusz konstruktywnego wotum nieufności, który zakłada powołanie tymczasowego rządu "wszyscy kontra PiS". Jak dowiedział się DZIENNIK, na jego czele Platforma szykuje postawienie w roli fachowca swojego posła Cezarego Grabarczyka.

Co na to Polacy? Według najnowszego sondażu dla DZIENNIKA połowa wyborców ma obojętny stosunek do pomysłu powołania rządu tymczasowego, 24 proc. go popiera, a 19 jest przeciw.

Ale jeśli Platforma miałaby już podjąć inicjatywę, to Polacy oczekują, że na czele takiego rządu powinien stanąć Donald Tusk lub Jan Rokita.

Liderzy PO do tego fotela jednak się nie kwapią. Gotowość do objęcia go w takim układzie ogłosił za to już wczoraj szef SLD Wojciech Olejniczak. "Jeżeli 22 sierpnia marszałek Sejmu nie podda pod głosowanie wniosku o samorozwiązanie izby, SLD złoży wniosek o konstruktywne wotum nieufności" - oświadczył Olejniczak na konferencji i zaraz dodał bez ogródek: "Kandydatem na premiera mógłbym być ja".

Olejniczak zachwalać swoją kandydaturę zaczął już zresztą rano w radiowej Jedynce. "Polityk od odpowiedzialności nie powinien uciekać. Ja byłem ministrem w dwóch rządach. Wiem, na czym polega funkcjonowanie rządu i wiem, jakich Polska potrzebuje dzisiaj decyzji" - zapewniał polityk SLD.

Na razie wyborcy wyraźnie nie widzą szefa SLD w roli szefa rządu. Z sondażu DZIENNIKA wynika, że Lewicę i Demokratów popiera tylko o jeden procent więcej ludzi niż Samoobronę. Na LiD zagłosowałoby dziś tylko 8 proc. Polaków, a to daje lewicy co najwyżej 43 mandaty.
Na Olejniczaka i SLD postawiła za to wczoraj nieoczekiwanie LPR. "Możemy poprzeć Wojciecha Olejniczaka na premiera. W obecnej sytuacji chaosu i anarchii każdy scenariusz jest możliwy, nawet tak daleko idący" - ta zaskakująca deklaracja polityka Ligi Daniela Pawłowca wzbudziła wczoraj chyba najwięcej komentarzy i żartów w sejmowych kuluarach.

Reklama

Śmiechem, jak się dowiedzieliśmy, na inicjatywę Olejniczaka zareagowali natomiast wczoraj członkowie władz Platformy. Informacja o konferencji SLD dotarła do nich w ostatnich minutach posiedzenia zarządu ich partii. "To niesamowite, jak mu się spieszy do stołka. Pcha się bez żadnego zastanowienia nad konsekwencjami. Chyba walczy o wpływy we własnej partii" - komentował jeden z posłów PO.

Ale nie oznacza to, że sama Platforma nie bierze pod uwagę wariantu powołania przy wsparciu SLD i Samoobrony tymczasowego rządu. Przeciwnie, ma już swojego kandydata na premiera: Cezarego Grabarczyka. "On doniesie sztandar tam, gdzie wskażą mu jego koledzy" - mówi nasz informator. Grabarczyk, prawnik, cieszy się opinią posła dobrego, spokojnego i merytorycznego, nieźle wypadającego w mediach. Ma jednocześnie jeszcze jedną zaletę dla takiego scenariusza: jest bardzo lojalny w stosunku do swojego szefa Donalda Tuska. Dla samego Tuska zaś objęcie fotela premiera rządu przy wsparciu Samoobrony i SLD mogłoby zaszkodzić w wizerunku przyszłego kandydata na prezydenta.

Scenariusz jest, ale według Platformy to ostateczność. Dlaczego? Bo jest bardzo ryzykowny - wskazywał wczoraj Tusk. "Istnieje bardzo poważna obawa, że ci, co nawołują do konstruktywnego wotum nieufności, są zainteresowani przedłużeniem Sejmu, a nie wcześniejszymi wyborami" - twierdzi szef PO. Jej politycy obawiają się, że po utworzeniu rządu tymczasowego SLD, Samoobrona i z innych powodów PiS nie będą już chciały wyborów.

Dwie pierwsze partie boją się ich. PiS - bo będzie miało świetny cel ataku: Platforma współpracująca z komunistami i Lepperem. PiS rzeczywiście na scenariusz tymczasowego rządu zaciera ręce. "Powołanie takiego rządu oznacza naturalnie wejście w kampanię wyborczą. Po drugie oznacza to, że Platforma musi współpracować z komunistami. A to niesamowicie zaszkodzi wizerunkowi tej partii. A nam niezmiernie ułatwi prowadzenie kampani wyborczej" - mówi DZIENNIKOWI wiceszef PiS Adam Lipiński.

Dlatego na razie Platforma stawia na to, że przyspieszone wybory odbędą się dzięki przegłosowaniu ich wniosków o odwołanie wszystkich ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego. "Jesteśmy gotowi poprzeć te wnioski" - zadeklarował wczoraj wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk i dodał, że na pewno jego partia przyłoży rękę do odwołania szefowej MSZ Anny Fotygi. "Sondujemy Samoobronę i mamy pewność, że poprą przynajmniej ze trzy wnioski, a wtedy już koniec koalicji" - potwierdza tę deklarację polityk PO. I relacjonuje, że posłów Samoobrony do rozstania się z ławami poselskimi w koalicji z PiS Andrzej Lepper przekonał obietnicą: każdy, kto pójdzie za nim, dostanie pierwsze miejsce na liście wyborczej.

Własne rozmowy sondujące Samoobronę przed rozpoczynającym się 22 sierpnia posiedzeniem Sejmu za kilka dni ma rozpocząć, jak się dowiedzieliśmy, PiS. Tymczasem z sondażu DZIENNIKA wynika, że Jarosław Kaczyński coraz mniej podoba się Polakom w roli premiera. Dużo chętniej ankietowani widzieliby tam znów Kazimierza Marcinkiewicza.