Urzędnicy administracji rządowej ostatnie podwyżki otrzymali w 2008 r. Od tego czasu ich pensje nie wzrastają nawet o wskaźnik inflacji. Powód? Trudna sytuacja finansowa państwa. W sprawdzonych przez nas urzędach wojewódzkich kryzys najwidoczniej skończył się już w ubiegłym roku, ale tylko dla osób funkcyjnych. Ponad 40 osób, m.in. wojewodów i ich zastępców, zostało przez premiera wyróżnionych nagrodami.
Na przykład wojewodowie świętokrzyski, warmińsko- -mazurski czy łódzki otrzymali po 6 tys. zł na koniec 2012 r., a ich zastępcy o połowę mniej. Na większe uznanie mogli liczyć m.in. wojewodowie mazowiecki, małopolski, pomorski, śląski, lubuski, wielkopolski czy zachodniopomorski. Od szefa rządu otrzymali po 8 tys. zł ekstra, a ich zastępcy o połowę mniej.
Za co notable dostali nagrody?
– Nie wiemy. Dlatego prosimy pytać w kancelarii premiera – szczerze przyznaje Monika Frenkiel, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego.
Uzasadnienia nie wpłynęły też do innych nagrodzonych.
– O to trzeba pytać tego, który nagradzał – kwituje Alfred Wenzlawski z biura wojewody warmińsko-mazurskiego. Premier jednak nie musi się tłumaczyć. Świadczenie to ma charakter uznaniowy.
A jak sytuacja wygląda w resortach? Okazuje się, że najgorzej mają... ministrowie. Od 2009 r. do dziś nagrodę otrzymał tylko minister środowiska – 12 tys. zł. Lepiej mają wiceministrowie. W tym samym czasie do MSZ trafiło 48 tys. zł dla zastępców ministra. W 2009 r. dwóch wiceministrów w resorcie infrastruktury otrzymało od premiera po 10 tys. zł. W 2011 i 2012 r. wiceministrowie z resortu spraw wewnętrznych dostali 22 tys. zł. Ich konta zasiliły też nagrody jubileuszowe – to blisko 40 tys. zł. Na 12 tys. zł nagrody mógł liczyć wiceminister z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W tym samym czasie do resortu pracy wpłynęło też 12 tys. zł dla jednego z wiceministrów.
Trzeba jednak przyznać, że Donald Tusk przykręcił kurek z nagrodami. Do dyspozycji ma milion, a nie jak jego poprzednicy – 2 mln zł.
Najwięcej wydawali premierzy w czasach, kiedy nie było mowy o kryzysie. Za rządów Kazimierza Marcinkiewicza wydano prawie wszystkie zarezerwowane na nagrody środki. Z ponad 2 mln zł pozostało zaledwie 30 zł.
Zdaniem ekspertów w czasach, gdy sytuacja ekonomiczna jest nie najlepsza, a urzędnicy mają zamrożone płace piąty rok z rzędu, po nagrody nie powinny sięgać osoby na kierowniczych stanowiskach.
– Jeśli premier nawołuje wszystkich do oszczędzania, to powinien też tę zasadę zastosować do siebie. Zabiera pieniądze sędziom i urzędnikom, a swoim najbliższym współpracownikom przyznaje nagrody – krytykuje dr Dariusz Kotłowski, ekspert od spraw administracji publicznej z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jego zdaniem z funduszu na nagrody w kancelarii premiera nie powinno się wydać nawet złotówki.
– Takie działania premiera są nieetyczne i nieuczciwe wobec społeczeństwa – dodaje.
Zasady wynagradzania osób na najwyższych stanowiskach kierowniczych określają ustawa z 31 lipca 1981 r. o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe (Dz.U. nr 20, poz. 101 z późn. zm.) oraz rozporządzenie prezydenta RP z 25 stycznia 2002 r. w sprawie szczegółowych zasad wynagradzania osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe (Dz.U. nr 10, poz. 91). Dlatego m.in. na stanowisku ministra, sekretarza stanu i podsekretarza stanu przysługują wynagrodzenie zasadnicze, dodatek funkcyjny i dodatek za wieloletnią pracę w maksymalnej wysokości 20 proc. wynagrodzenia zasadniczego.
Ponadto do tych osób na podstawie art. 3b wspomnianej ustawy mają zastosowanie przepisy ustawy z 16 września 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych (t.j. Dz.U. z 2001 r. nr 86, poz. 953, z późn. zm.) oraz rozporządzenia Rady Ministrów z 2 lutego 2010 r. w sprawie zasad wynagradzania pracowników niebędących członkami korpusu służby cywilnej zatrudnionych w urzędach administracji rządowej i pracowników innych jednostek (Dz.U. nr 27, poz. 134 z późn. zm.) w zakresie uprawnienia do nagrody jubileuszowej oraz odprawy emerytalnej w przypadku przejścia na emeryturę lub rentę.