Krasowski pyta Rokitę m.in. o to, jak jako członek komisji ds. afery Rywina, oparł się pokusie hipotezy układu.

Po prostu jej nie potrzebowałem do wyjaśnienia afery Rywina. Widziałem tam zjawiska racjonalne, możliwe do precyzyjnego opisania, a taka uogólniona i sprowadzona do sloganu diagnoza bardziej mi zamulała, niźli rozjaśniała rzeczywistość. Dla mnie prawdziwymi aktorami afery Rywina były słabe instytucje państwa, zdegenerowane procedury, szantaż, korupcja i w końcu bohater najważniejszy: sitwa - powiedział w wywiadzie Jan Rokita.

Reklama

Jego zdaniem Kaczyński używał terminu „układ” jako wytrychu, mającego zbiorczo opisać rozmaite wady życia publicznego, których nie potrafił precyzyjnie zdefiniować, tak aby były one zrozumiałe dla gminu. W ten sposób powstało pojęcie będące poręcznym narzędziem politycznym, służącym do komunikowania się z ludźmi, do ich mobilizacji. Więc myślę, że ten termin był po prostu propagandowym skrótem. To, co jest złe w Polsce, nazwiemy „układem” i obiecamy rozbicie „układu”, czyli normalne państwo - tłumaczył Rokita,

Zdaniem byłego posła PO Kaczyński ze swoim demonem układu stałby się pragmatyczny, jeśli zostałby wprzęgnięty w codzienny rytm przeobrażania państwa w kierunku przez niego pożądanym. Realne współuczestnictwo jest zazwyczaj najlepszym remedium na pokusę radykalnej kontestacji. Ludzie stają się radykałami tylko wtedy, kiedy świat podąża w kierunku, którego całkowicie nie akceptują. No i jeszcze jedna rzecz, która z reguły bywa ignorowana. Przecież wiedza o sposobie uprawiania polityki przez Kaczyńskiego ma swój awers i rewers. Kaczyński, jak walczy, to tylko z demonem. A gdy Kaczyński rządzi – to rychło zaczyna płynąć w głównym nurcie - powiedział Rokita.

W opublikowanym fragmencie wywiadu polityk wspomina też moment budowania koalicji PO-PiS i upadku tejże koncepcji. Jak twierdzi Rokita o fiasku koalicji przesądził fakt, że była ona jednostronna, opracowana wyłącznie pod taki model, w którym Platforma wygrywa wybory, a PiS jest partnerem, choć odrobinę słabszym.

Nie była przygotowana na sytuację odwrotną, zresztą po obu stronach. Cały plan rządzenia został stworzony po stronie Platformy, a PiS miał być recenzentem i negocjatorem zamkniętego i całościowego projektu. Nagle okazało się, że premier ma być z PiS i że nie ma on żadnego planu. Więc stało się niejasne, co to w ogóle ma być ta IV Rzeczpospolita? Przecież naga idea walki z układem nie załatwiała realnie niczego. A na dodatek zaskoczony sukcesem Kaczyński nie wiedział, co ma zrobić z kwestią szefostwa rządu. Wahał się, czy sam go nie objąć, w końcu zdecydował się na powierzenie tej misji Marcinkiewiczowi, dla którego to był grom z jasnego nieba. Więc precyzyjny plan postępowania wziął w łeb i zaczęła się zwyczajna, permanentna improwizacja.

Wywiad rzeka Roberta Krasowskiego „Anatomia przypadku” ukaże się w marcu w cyklu „Historia III RP”.