Z obawy przed zniszczeniem elementarz przechowywany jest w bibliotekach, a uczniowie kserują poszczególne strony na lekcje.
- Każdy rodzic, który spotka się z takim przypadkiem, może się na nas powołać i powiedzieć, że podręcznik nie jest dla biblioteki, tylko dla ucznia. To chwilowe zamieszanie i mam nadzieję, że niedługo uwięzione w bibliotekach elementarze trafią na wolność - mówiła szefowa MEN.
Wydany przez ministerstwo "Nasz elementarz" ma służyć minimum trzem rocznikom uczniów. Joanna Kluzik- Rostkowska zaznacza, że jej resort jest gotowy na wydanie nowych podręczników, jeżeli egzemplarze zostaną zniszczone.
Jeżeli uczeń zniszczy podręcznik, jego rodzic będzie musiał kupić nowy. Jednak cena nie może przekroczyć 4 złotych i 34 groszy za jedną z czterech części elementarza. Według danych MEN, bezpłatny podręcznik dla pierwszaków zamówiło 96 procent szkół.
Komentarze (12)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeCzy w związku z tym mogę już teraz zapłacić szkole owe 4,34 zł za część, aby dziecko nie stresując się, przystępowało do lekcji?
Ksiądz Małkowski liczy, że służby znajdą sprawcę.
Czy kryją się za tym jeszcze inni słudzy diabła, wyżej umocowani? Tutaj nie mam żadnych dowodów ani poszlak. Poszlaki byłyby, gdybym stwierdził za jakiś czas, że organa ścigania służą do umorzenia tej sprawy. Gdyby umorzenie nastąpiło z powodu niewykrycia sprawcy czy niemożliwości zatrzymania go, czy jakichś innych forma gmatwania. To byłaby poszlaka mówiąca, że on albo wcześniej, albo później, gdy sprawa nabrała rozłogu, został przez którąś ze służb specjalnych zwerbowany na moją szkodę
— tłumaczy ksiądz.
Pytany, czy otrzymał jakieś wsparcie od przełożonych, wskazuje, że jego pobicie nikogo w Kurii nie zainteresowało.
Zainteresowanie okazali ci księża, z którymi się spotykałem bezpośrednio. Sygnałów z Kurii czy od moich przełożonych nie miałem, chociaż zgłosiłem sprawę pośrednio, przez kolegę. Jestem księdzem archidiecezji warszawskiej i podlegam księdzu kardynałowi Kazimierzowi Nyczowi i Kurii Archidiecezji, która się mieści przy ul. Miodowej w Warszawie. Tam są moi przełożeni
— tłumaczy duchowny.
Pytany kiedy dojdzie do siebie ksiądz Małkowski wyjaśnia:
Za jakiś czas siniak pod okiem zniknie, przestanie mnie boleć prawa ręka i wróci do sprawności. Żadnych innych dolegliwości nie mam. Psychicznie czuję się nie najgorzej. Nie ma czegoś takiego jak załamanie. Jest pewna bezsenność. Funkcjonuję, odpowiadam na listy więźniów. Pisałbym więcej, gdyby nie telefony. Są to jednak kontakty od ludzi życzliwych, którzy wciąż proponują jakąś pomoc.
Ks. Stanisław wskazuje, że wiele osób radzi mu, by był ostrożniejszy. Zapowiada jednak, że nie zrezygnuje ze swojej aktywności duszpasterskiej prowadzonej wśród więźniów.
Postawa ks. Małkowskiego jest znów godna pochwały. Dziwi w tej sprawie bierność warszawskiej Kurii. Czyżby pobicie zasłużonego księdza nie było dla hierarchów niczym szczególnym?
,
.
nie zmienia w tej mierze.
Dobrze że ten szkodnik wyjeżdża - mam nadzieję,
że już na zawsze !!!