Rząd będzie bardzo dobrze współpracował z prezydentem i czynił wszystko, by ostatnie miesiące tej kadencji były jak najbardziej owocne - zapowiedziała premier Ewa Kopacz tuż po wygranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich.
Raczej powinna powiedzieć: "ostatnie miesiące ostatniej kadencji" - zgryźliwie dopowiadają politycy Platformy w nieoficjalnych rozmowach. Przegrana Bronisława Komorowskiego jest dla polityków koalicji PO-PSL poważnym sygnałem ostrzegawczym przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Powszechne są opinie, że ubiegający się o reelekcję kandydat PO został rozliczony nie tylko za pięć lat swojej prezydentury, ale za dokonania całego obozu rządzącego. Związek Komorowskiego z Platformą działał w tych wyborach na jego niekorzyść. Mimo usilnych prób nie udało mu się od niej odciąć i udowodnić, że jest prezydentem, który podejmuje decyzje w sposób niezależny.
Teraz Platforma gorączkowo szuka sposobu na odbicie się od politycznego dna. - Musimy przestać wierzyć w magię strachu przed partią Jarosława Kaczyńskiego. Teraz to PiS wygrywa, bo nie jest Platformą. Do tej pory było na odwrót - przyznaje w rozmowie z nami jeden z polityków PO.
Nastroje nie są najlepsze także wśród ludowców. - Koalicji potrzebna jest refleksja. Pytanie, czy wciąż potrafimy odczytywać prawidłowo oczekiwania obywateli. Jeśli nie, to czeka nas krótki okres kohabitacji i dojście PiS do pełni władzy - przewiduje poseł PSL Piotr Zgorzelski.
Zdaniem ekspertów, jeśli Platforma Obywatelska chce utrzymać się u sterów, przed wyborami parlamentarnymi musi dojść do rewolucji - personalnej lub programowej. Najszybszym wyjściem byłyby zmiany personalne, obliczone na efekt świeżości, który był niewątpliwym atutem Andrzeja Dudy. - PO potrzebuje nowego otwarcia. Pytanie, czy będzie to zadanie dla Ewy Kopacz, czy zupełnie innej osoby. Tym bardziej że coraz częściej spekuluje się, że na stanowisku premiera zastąpi ją Grzegorz Schetyna - mówi Błażej Poboży z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Na giełdzie nazwisk pojawia się również wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Część polityków PO szuka w swoich szeregach "platformerskiego Dudy". Dlatego jako następcę Ewy Kopacz widzą wiceministra spraw zagranicznych Rafała Trzaskowskiego. - Jest młody, energiczny, zna języki i dobrze się prezentuje. Ma też już spore doświadczenie. Wystawiając go przed szereg, mamy szansę zyskać to, co udało się Jarosławowi Kaczyńskiemu, gdy postawił na Andrzeja Dudę - wyjaśnia nam osoba zbliżona do Platformy Obywatelskiej.
Nominowanie Trzaskowskiego byłoby przejawem wielkiej determinacji ze strony PO, bo to oznaczałoby naprawdę głęboką zmianę. Ale i spore ryzyko dla Platformy. Nie znamy ministra od tej strony, nie wiemy, czy odnajdzie się w polityce krajowej. Mówi się, że Trzaskowski lepiej się czuje w tematyce zagranicznej. Dało się to zresztą odczuć, gdy był szefem Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji - tłumaczy Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednakże jego zdaniem ta kandydatura mimo wszystko byłaby dla PO nieco bezpieczniejsza niż postawienie na Schetynę czy Siemoniaka. - Schetyna to człowiek obciążony polityczną hipoteką, nie jest dobrym mówcą i sporo można mu wyciągnąć. Z kolei Siemoniak jest pracowitym ministrem, ale brakuje mu przebojowości i dobrze się czuje w roli szefa MON, zwłaszcza gdy nie wymaga to zbyt częstego kontaktu z wyborcami - komentuje Jarosław Flis. Politolog z UJ nie wykluczałby również wzmocnienia roli byłego ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. W wyborach do europarlamentu uzyskał on trzeci indywidualny wynik w kraju (wyprzedzili go tylko Jerzy Buzek i Danuta Hüebner), trudno mu też przypisać przynależność do którejkolwiek frakcji Platformy.
Zdaniem posła PSL Piotra Zgorzelskiego zmiana w rządzie musi mieć charakter pakietowy, czyli i personalny, i programowy. - Zawsze nowa twarz budzi u ludzi nowe nadzieje. Jeżeli miałoby to nastąpić, to pamiętajmy, że nigdzie nie jest napisane, że premierem musi być ktoś z PO - dodaje.
Część polityków Platformy obawia się jednak, że ewentualne roszady personalne - czy to wymiana premiera, czy rekonstrukcja rządu - mogą tylko zaszkodzić ich ugrupowaniu. – Czerwiec i lipiec będą okresem ustalania list partyjnych na jesienne wybory. Jakiekolwiek zmiany będą miały charakter walki wewnętrznych frakcji PO. A to tylko jeszcze bardziej zniechęci naszych wyborców – komentuje jeden ze sztabowców Platformy.
Część ekspertów spodziewa się, że w najbliższych miesiącach dojdzie do legislacyjnej ofensywy ze strony rządu. – Polacy mają dość zapowiedzi, oczekują realnych działań. Legislatywa jest miejscem, w którym Platforma może jeszcze coś zdziałać, tym bardziej że chwilowo ma jeszcze prezydenta, który wszystko podpisze – tłumaczy Olgierd Annusewicz z Ośrodka Analiz Politologicznych UW. Ekspert spodziewa się, że na poziomie rewolucji programowej PO może próbować przejąć w dużej części pomysły Bronisława Komorowskiego, takie jak program „Pierwsza praca” czy 40 lat składkowych do emerytury.
Politycy PO już wprost zapowiadają, że chcą przyspieszyć prace nad nowelizacją ordynacji podatkowej (wprowadzenie zasady in dubio pro tributario). Obawiają się, że Andrzej Duda po zaprzysiężeniu na początku sierpnia będzie próbował anulować wrześniowe referendum dotyczące wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, dalszego finansowania partii politycznych z budżetu państwa i ogólnej zasady rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika. Obawa jest tym większa, że kwestia ewentualnego anulowania referendum nie jest taka oczywista. – Konstytucja w art. 125 mówi o tym, kto zarządza referendum. Ale nie mówi nic o tym, kto je odwołuje. Andrzej Duda musi zdecydować, czy podjąć ryzyko zarzutu naruszenia konstytucji i postawienia go przed Trybunałem Stanu, czy nie – mówi konstytucjonalista Marek Chmaj.
Platformie zależy na tym, by w ciągu dwóch miesięcy uchwalić te projekty, które są ważne z jej punktu widzenia, a które od sierpnia jeden po drugim mógłby wetować Andrzej Duda. Chodzi np. o ustawę o in vitro. Przyspieszenie w tej sprawie nastąpiło już po I turze wyborów, gdy wygraną Komorowskiego przestano w PO brać za pewnik. Najpóźniej do 9 czerwca sejmowa komisja zdrowia ma przedstawić sprawozdanie z prac nad projektem.
Ustawowy worek z prezentami jest dość pojemny. Niewykluczone, że Platforma wróci do tematu pozbawienia parlamentarzystów immunitetów przy wykroczeniach drogowych (zakłada to projekt ustawy fotoradarowej, który wprowadza tryb administracyjny nakładania kar, a nie wykroczeniowy, jak obecnie). Sprawa immunitetów była rządowi często wypominana, gdy 18 maja tego roku zaostrzono przepisy wobec kierowców w postaci możliwości utraty prawa jazdy za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h w terenie zabudowanym.
Niebawem Ministerstwo Finansów wyjdzie z długo wyczekiwanym projektem reformy systemu janosikowego, który ma odciążyć finansowo Mazowsze. Resort zapowiada, że reforma obejmie wszystkie gminy, powiaty i województwa oraz że wypełni warunki, które w wyroku z marca 2014 r. określił Trybunał Konstytucyjny. Gorzej, jeśli propozycje resortu nie spełnią oczekiwań samorządów i ekspertów – a takie głosy słychać coraz częściej nawet wśród posłów koalicji. Podejrzenia budzi to, że projekt, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Ewy Kopacz i samego ministerstwa, miał ujrzeć światło dzienne najpóźniej już kilka tygodni temu. Ale do tej pory jego treść pozostaje tajemnicą. Jeśli okaże się słaby, Platforma Obywatelska narazi się na ataki ze strony własnego koalicjanta, który oczekuje daleko idących zmian w janosikowym. Województwo mazowieckie jest matecznikiem PSL, a problemy marszałka województwa Adama Struzika (który jest jednocześnie wiceprezesem Rady Naczelnej PSL) biją w całe ugrupowanie.
Jeszcze w tej kadencji Sejmu koalicja PO–PSL chce uchwalić projekt ustawy zapewniający obywatelom nieodpłatną pomoc prawną na etapie przedsądowym oraz nieodpłatną informację prawną. Obecnie pracuje nad nim podkomisja sejmowa, jednak jak nieoficjalnie usłyszeliśmy w Sejmie, projekt ma wejść na II czytanie "bez zbędnej zwłoki". Nieodpłatna pomoc prawna ma być zadaniem zleconym powiatom, finansowanym z budżetu państwa. W latach 2016–2025 wydatki na jego realizację przekroczą 1 mld zł.
Grzegorz Makowski, wykładowca Collegium Civitas i dyrektor Programu Odpowiedzialne Państwo w Fundacji im. Stefana Batorego, uważa, że ofensywa legislacyjna raczej nie pomoże już Platformie w utrzymaniu władzy. – Podobne histeryczne działanie widzieliśmy w wykonaniu prezydenta Komorowskiego i, jak widać, to nie pomogło – twierdzi ekspert. Jego zdaniem na niekorzyść ekipy rządzącej działa też to, że zbliża się okres wakacyjny. – Jeśli PO zbyt szybko wystrzela się ze swojej amunicji, część wyborców zdąży już zapomnieć na jesieni o prezentach od rządu – przewiduje Makowski.
Rafał Trzaskowski - kim jest "platformerski Duda"
43-letniego europosła do kraju sprowadził Donald Tusk, dokonując w listopadzie 2013 r. rekonstrukcji rządu (wymienionych zostało sześciu ministrów). Trzaskowski został wówczas szefem resortu administracji i cyfryzacji, zastępując na tym stanowisku Michała Boniego. Swoje urzędowanie zakończył już we wrześniu 2014 r., gdy został powołany na wiceministra spraw zagranicznych w randze sekretarza stanu ds. europejskich.
43-letniego europosła do kraju sprowadził Donald Tusk, dokonując w listopadzie 2013 r. rekonstrukcji rządu (wymienionych zostało sześciu ministrów). Trzaskowski został wówczas szefem resortu administracji i cyfryzacji, zastępując na tym stanowisku Michała Boniego. Swoje urzędowanie zakończył już we wrześniu 2014 r., gdy został powołany na wiceministra spraw zagranicznych w randze sekretarza stanu ds. europejskich.