- Powołaliśmy osoby koordynujące akcje fundraisingowe w całym kraju. Teraz w każdym z 17 regionów mamy pełnomocnika odpowiedzialnego za koordynowanie i pozyskiwanie funduszy, którego rolą jest też np. przypominanie o terminowości wpłat – mówi dziennik.pl Paweł Rabiej, rzecznik Nowoczesnej.

Reklama

Partia straciła subwencję na trzy lata - PKW odrzuciła jej sprawozdanie roczne po błędach w rozliczeniu kampanii. To oznacza, że choć Nowoczesna zdobyła w wyborach parlamentarnych 7,6 proc. głosów, nie ma prawa do finansowania z budżetu państwa i nie dostanie około 6,2 mln zł rocznie. Mimo to rzecznik Nowoczesnej zapewnia: - Realizacja planów na najbliższy rok nie jest zagrożona, o ile tylko utrzyma się dotychczasowy poziom wpłat.

W tym roku od swoich członków partia pozyskała około pół miliona złotych - składka członkowska wynosi 10 zł, a liczba członków partii to 4,3 tys. To mało w porównaniu z subwencjami. Nic więc dziwnego, że Nowoczesna na coraz to nowe sposoby mobilizuje już nie tylko swoich członków, lecz również sympatyków partii. I tak np. w serwisach społecznościowych nawołuje: "Zamiast wydawać 10 zł na kawę, wesprzyj Nowoczesną", a bezpośrednio na stronie głównej partii: "Wspieraj i płać. Wspieraj Nowoczesna – Razem Możemy Wiele Zmienić". Zachęcając do wpłat na cele statutowe – od 10 zł do wybranej kwoty - zastrzega, że "zsumowane wpłaty na partię nie mogą przekroczyć 27,8 tys. zł na osobę w ciągu roku kalendarzowego".

- Sympatycy chętnie wpłacają pieniądze, wiedzą, że nie mamy wsparcia Spółek Skarbu Państwa ani gigantycznych budżetów, jakimi dysponują dwie największe partie polityczne – mówi Paweł Rabiej. Ujawnia przy tym, że tylko "apel kawowy" dał 6,2 tys. przelewów. - A byli przy tym i tacy, którzy wpłacali nie po 10 zł, ale nawet po 100 zł.

Rabiej dopytywany przy tym, czy brak pieniędzy mógłby być problemem przed wyborami samorządowymi w 2018 r., zaprzecza: – Przecież oprócz składek od członków i sympatyków możemy też liczyć na kredyt pod kampanię, bo zakładamy, że utrzymamy dotychczasowe poparcie.

"Daj piątaka na lewaka"

Ale apele w Internecie to też sposób na ściąganie pieniędzy dla partii Razem. "Daj piątaka na lewaka" – to przykład jednego z nich. Tytuł to odwołanie się do szczegółowych wyliczeń, z których wynika, że partia na każdym głosie oddanym na nią w wyborach zyskała 5,8 zł.

– Polacy bardzo chętnie nas wspierają, a odzew jest duży – zapewnia Dorota Olko, rzecznik partii Razem. Jak duży, tego nie chce już ujawnić - nie wiadomo, ile dokładnie partia zyskała na tej akcji.

Razem, która w wyborach zdobyła ponad 3 proc. głosów, miała rocznie dostawać ponad 3 mln zł subwencji. Także w jej przypadku PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe. Jeśli teraz Sąd Najwyższy podtrzyma tę decyzję – Razem odwołała od decyzji PKW – to partia dostanie subwencję tylko za jeden rok, do tego pomniejszoną o 40 tys. zł.

- Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że utrzymujemy się z wpłat działaczy. To od początku było nasze główne źródło finansowania - zapewnia rzecznik. Wpłaty wahają się od 1 do 500 zł, przy czym każdy z około 3 tys. członków deklaruje, ile dokładnie chce wpłacać miesięcznie. Nieoficjalnie wiadomo, że daje to około kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Reklama

- A że ostatnio organizujemy też demonstrację za demonstracją, to także podczas nich aktywnie prosimy o wsparcie - dodaje Dorota Olko. Inne działania? – Sprecyzowanych planów nie mamy, ale temat na pewno będzie wracał - ucina dalsze pytania.