- Jeżeli są jakieś dowody na łamanie prawa, to należy je pokazać - skomentował poseł PiS Paweł Lisiecki.

Przedstawiciel Partii Razem Maciej Konieczny powołując się na informacje "Gazety Wyborczej" zarzucił w poniedziałek działaczom PiS, że finansują m.in. Obóz Narodowo-Radykalny. Według poniedziałkowej "Gazety" m.in. poseł PiS Bartłomiej Wróblewski dofinansował wyjazd lokalnych przedstawicieli ONR na odbywający się w Warszawie 11 listopada Marsz Niepodległości, a prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny (PiS) - wyjazd Młodzieży Wszechpolskiej i stowarzyszenia Stalowi Patrioci. Ponadto - jak napisała gazeta - posłanka PiS Beata Mateusiak-Pielucha miała zadeklarować w maju, że udostępni przedstawicielom ONR z Pabianic na własną działalność swoje biuro poselskie.

Reklama

Konieczny podkreślił, że Razem od wielu tygodni monitoruje "współpracę" polityków PiS ze skrajną prawicą i do tej pory udało się im odnotować 93 "incydenty", o których informują za pośrednictwem portalu www.zero-tolerancji.pl. - Politycy PiS regularnie chodzą we wspólnych marszach z neofaszystami, udostępniają skrajnej prawicy swoje biura poselskie, w końcu finansują ich działalność - mówił.

Powołując się na informacje "Wyborczej" o finansowaniu wyjazdów na Marsz Niepodległości zaznaczył, że jest to "marsz, który w zeszłym roku szedł pod rasistowskim hasłem Polska dla Polaków" oraz że na marszu tym "regularnie dochodzi do poważnych aktów przemocy, z podpalaniem budynków włącznie". - To są klimaty, które finansuje PiS - dodał.

Według przedstawicielki Partii Razem Agnieszki Dziemianowicz-Bąk wielu polityków PiS konsekwentnie i świadomie wspiera skrajną prawicę. - Stoimy tutaj dziś, żeby zadać Jarosławowi Kaczyńskiemu pytanie: czy jest świadomy tego, co robią jego podwładni, czy wie o współpracy lokalnych działaczy PiS z neofaszystami? - mówiła. Podkreśliła, że Partia Razem domaga się informacji, jaka jest skala tej współpracy i ile pieniędzy jest przekazywane na organizację Marszu Niepodległości oraz ilu posłów PiS współpracuje z przedstawicielami "skrajnej prawicy". Jak dodał lider Partii Razem Adrian Zandberg wszystkie pytania do prezesa PiS zostaną przekazane na piśmie.

Poseł PiS Bartłomiej Wróblewski w rozmowie z PAP przyznał, że wsparł wyjazd "młodzieży narodowej z Poznania", jednak według niego nie było to wsparcie bezpośrednio ONR. - Wsparłem wyjazd młodzieży narodowej z Poznania na Marsz Niepodległości, ponieważ uważam, że moim obowiązkiem jako posła jest wspieranie postaw patriotycznych młodzieży. Według moich informacji jest to wyjazd kilku różnych grup młodzieży narodowej, wśród których są członkowie ONR-u - powiedział.

Reklama

Zaznaczył, że jego pomoc finansowa pochodzi ze środków prywatnych. - Zostałem poproszony o takie wsparcie kilka miesięcy temu na jednej z uroczystości patriotycznych i z zobowiązania się wywiązałem przekazując prywatne pieniądze. Wspieram różne inicjatywy patriotyczne, ostatnio m.in. pokaz filmu Wołyń dla środowisk kresowych czy wyjazd poznańskich rekonstruktorów na Święto Wojska Polskiego do Warszawy - mówił. - Organizacji narodowych jest wiele, nie jest moją rolą badanie relacji między nimi - dodał.

- Uważam, że wielkim błędem jest budowanie swoistego muru między establishmentem politycznym, między partiami parlamentarnymi, a różnymi organizacjami ideowo-wychowawczymi, także narodowymi. Jest oczywiste, że nie musimy się we wszystkim zgadzać, natomiast oni nie powinni się od nas odbijać jak od ściany. Jesteśmy jednym społeczeństwem i musimy ze sobą rozmawiać - zaznaczył.

Adrian Zandberg stwierdził w poniedziałek, że wsparcie PiS dla "skrajnej prawicy" to nie tylko finansowanie autokarów, ale także udostępnianie bezpłatnie lokali na działalność ONR-u i "innych organizacji skrajnych". - Te związki pomiędzy skrajną prawicą a PiS-em to nie tylko kwestia wsparcia finansowego. To niestety także coraz więcej wspólnych wystąpień, lokalni politycy PiS demonstrują na ulicach wspólnie z działaczami ONR-u i innych organizacji skrajnie prawicowych - mówił.

- To, co nas niepokoi to to, że fala tej współpracy zdaje się narastać, już konstytucyjni ministrowie występują w ostatnich tygodniach w roli rzeczników ONR-u i obrońców ONR-u - ocenił. Jako przykład występowania w roli "rzeczników ONR-u" wymienił m.in. działania minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej po tym, jak Facebook zablokował profile ruchów narodowych oraz wypowiedzi ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Błaszczaka, który - jak mówił Zandberg - "najpierw usprawiedliwiał bojówkarzy, którzy pobili przeciwników politycznych podczas pogrzebu Inki, a w ostatnich dniach, niczym stadionowy chuligan, z góry usprawiedliwia ewentualne zajścia podczas Marszu Niepodległości".

- To jest naprawdę niepokojące, że na kilka dni przed 11 listopada nie możemy mieć pewności, po której stronie stroi zwierzchnik policji: czy stoi po stronie pokojowych demonstrantów, czy stoi po stronie bojówkarzy? - pytał.

Dziemianowicz-Bąk oceniła natomiast, że ONR to nie zwykłe stowarzyszenie, lecz organizacja "która chce zlikwidować demokrację w Polsce". - Neofaszyści nie cofają się przed brutalną, fizyczną przemocą wobec wszystkich swoich przeciwników politycznych, na ich celowniku znajdują się osoby o innym kolorze skóry, zagraniczni studenci, mniejszości religijne - zaznaczyła.

Do zarzutów przedstawicieli Partii Razem odniósł się poseł PiS Paweł Lisiecki. - Jeżeli są jakieś dowody, dokumenty, które by o tym świadczyły, że dochodzi do łamania prawa przez posłów, to należy je wyłożyć na stół i pokazać. Jeżeli nie ma takich dokumentów, trudno mówić o dowodach - powiedział.