Podczas wizyty w Warszawie spotkał się z pan m.in. z premierem, minister finansów i prezesem Narodowego Banku Polskiego. Czy rozmawiał pan z nim na temat afery z udziałem byłego już przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego?
Mój przyjazd wynika z semestru europejskiego, czyli przeglądu polityk gospodarczych i budżetowych krajów członkowskich Unii Europejskiej w celu ich lepszej koordynacji. Dlatego przede wszystkim rozmawialiśmy o sytuacji fiskalnej w Polsce, projekcie budżetu na przyszły rok, kondycji gospodarki i czynnikach wpływających na wzrost PKB oraz wyzwaniach. Dyskusja dotyczyła też implementacji przez wasz kraj zaleceń (ang. country specific recommendations). To było głównym celem tej wizyty.
Oczywiście rozmawiałem również z przedstawicielami rządu na temat skandalu z udziałem nadzoru finansowego. W tej sprawie padają bardzo poważne zarzuty i muszą być wyjaśnione. Wiemy, że przewodniczący KNF zrezygnował i prowadzone jest śledztwo w tej sprawie. Dlatego nie możemy wyciągać obecnie żadnych wniosków, dopóki nie poznamy wyników polskiego śledztwa.
Jak ocenia pan dzisiaj kondycję polskiej gospodarki?
Reklama
Widzimy obecnie silny wzrost PKB w Polsce, stąd nasza prognoza zakłada, że cały obecnym roku wyniesie on tyle samo, co w ubiegłym, czyli 4,8 proc. W 2019 r. będzie to 3,7 proc. Głównym motorem rozwoju według nas będzie popyt krajowy, który z kolei wynika z dobrej sytuacji na rynku pracy oraz rosnących wynagrodzeń. Niewątpliwie do dynamicznego wzrostu przykładają się także inwestycje publiczne, również te współfinansowane z funduszy unijnych. Jeden element w gospodarce, na który chciałem zwrócić szczególną uwagę, to relatywnie słabe inwestycje prywatne. Dzisiaj są one wyraźnie poniżej średniej dla UE w relacji do PKB. Dlatego, aby polska gospodarka mogła kontynuować silny wzrost, konieczne jest doprowadzenie do zwiększenia prywatnych nakładów inwestycyjnych. Rozmawiałem też z premierem Mateuszem Morawieckim oraz minister finansów Teresą Czerwińską na temat otoczenia dla biznesu w Polsce oraz klimatu, jaki jest tworzony dla inwestorów polskich i zagranicznych. Naszym zdaniem ważnym elementem, na który przedstawiciele rządu muszą zwrócić uwagę, jest sytuacja na rynku pracy.
…która staje się zamiast wsparciem, to coraz większym wyzwaniem dla prowadzenia polityki gospodarczej.
Tak. Przewidujemy, że w przyszłym roku stopa bezrobocia spadnie poniżej 3 proc. Co jest oczywiście bardzo dobrą informacją, ale oznacza też większe napięcia na rynku pracy w związku z niedoborami kadrowymi, które już są zgłaszane przez polskie przedsiębiorstwa. To powoduje, że istotne staje się zwiększenie aktywności zawodowej w grupach społecznych, w których jest ona dzisiaj niska, szczególnie z uwzględnieniem kobiet. Ważne jest także, aby polityka gospodarcza była prowadzona w taki sposób, który będzie przyczyniał się do wzrostu efektywnego wieku przechodzenia na emeryturę, bo rośnie średnia przewidywana długość życia, a społeczeństwo starzeje się przez niekorzystne zmiany demograficzne. Widzimy też potrzebę wzmocnienia produktywności w gospodarce, tak aby płace mogły nadal silnie rosnąć, ale w zgodzie ze zwiększającą się produktywnością. Wzrost wynagrodzeń jest szczególnie istotny w związku z tendencjami emigracyjnymi, jakie widzimy w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. To dotyczy nie tylko Polski, ale jeśli wasz kraj chce ograniczyć emigrację, to płace muszą rosnąć, ale żeby mogły zwiększać się w zdrowy sposób, potrzebny jest również wzrost produktywności. To pozwala na zachowanie konkurencyjności gospodarki.
Jak KE ocenia dzisiaj stan finansów publicznych w Polsce? Mamy rekordowo niski deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych, ale to wciąż deficyt, podczas gdy wiele krajów już w ubiegłym roku zbudowało silne bufory fiskalne i ma nadwyżki.
Widzimy, że deficyt w Polsce utrzymuje się na spadkowej ścieżce. Ostatnie liczby i słowa minister finansów wskazują, że będzie on niższy niż przewidywano. Jednak podkreślamy, że w obecnej sytuacji silnego wzrostu PKB, istotne jest, aby Polska wykorzystała korzystne warunki gospodarcze i silniej go ograniczała. To jest szczególnie ważne w kontekście osiągnięcia średniookresowego celu budżetowego, który dla was został ustalony z deficytem strukturalnym na poziomie 1 proc. Cieszymy się, że rząd zamierza działać w tym kierunku.
Minister Teresa Czerwińska w ostatnich miesiącach mówiła wielokrotnie, że istnieje ryzyko otwarcia wobec Polski procedury nadmiernego odchylenia, co oznaczałoby, że nasz deficyt strukturalny nie jest obniżany w tempie oczekiwanym przez Komisję. Czy takie zagrożenie występuje?
Rozmawialiśmy o tym, ale uważamy, że dane, które napłyną w najbliższym czasie, przyniosą pozytywne informacje i jest możliwość, że rządowi uda się uniknąć objęcia tą procedurą.
Jednym z najgorętszych tematów ostatnich tygodni w UE jest spór na linii Komisja – Włochy. Gdzie jesteśmy dzisiaj, jeśli chodzi o włoski budżet?
W ubiegłym tygodniu dokonaliśmy ponownej oceny włoskiego budżetu na 2019 r. Już wcześniej rekomendowaliśmy rządowi jego zmianę, ale jak wiadomo, główne liczby dotyczące deficytu są wciąż takie same. Dlatego oceniliśmy, że jest on wyraźnie niezgodny z zaleceniami rady dla Włoch, na które Włosi jako kraj członkowski sami przystali. Zaleceniem rady z lipca tego roku jest, żeby Włochy obniżyły deficyt strukturalny, czyli skorygowany o wpływ cyklu koniunkturalnego, o 0,6 proc. PKB. To, co widzimy natomiast w projekcie budżetu, to jest wzrost aż o 0,8 proc. Obecne szacunki Komisji wskazują, że pogorszenie salda strukturalnego będzie nawet większe i wyniesie 1,2 proc. PKB.
To duża różnica wobec planu Włoch i wyliczeń ekspertów KE.
Tak, dlatego uważamy, że włoski plan budżetowy jest wysoce niezgodny z regułami fiskalnymi. Musieliśmy więc dokonać ponownej oceny długu publicznego Włoch pod kątem zgodności z wymogami traktatowymi dotyczącymi długu publicznego. Wiadomo, że dług w relacji do PKB nie powinien przekraczać 60 proc., a jeśli jest wyższy, to kraj członkowski jest zobowiązany do jego obniżania. Doszliśmy do wniosku, że w przypadku Włoch znów nie ma zgodności z regułami UE, dlatego uzasadnione jest otwarcie procedury nadmiernego deficytu w zakresie długu publicznego. Na razie możliwość uruchomienia procedury przekazano do konsultacji państwom członkowskim. Mają one dwa tygodnie na przekazanie do Brukseli swoich opinii. Ostateczna decyzja może zapaść w ciągu kilku kolejnych tygodni, wówczas będziemy podejmowali ostateczne decyzje dotyczące tego, czy procedura nadmiernego deficytu zostanie uruchomiona.
W UE jest jednak wiele krajów, których zadłużenie przekracza 60 proc. PKB, a wobec nich żadne kroki nie są podejmowane. Podobna do włoskiej jest sytuacja Belgii.
Faktycznie, taka sytuacja ma miejsce w wielu państwach. Dlatego na podstawie traktatu przygotowywaliśmy na temat sytuacji tych krajów, we wcześniejszych latach, specjalne raporty. Jednak głównym argumentem, który przemawia za tym, aby otworzyć procedurę nadmiernego deficytu w odniesieniu do długu publicznego właśnie wobec Włoch, jest to, że Włosi nie stosują się do tego, aby swoje zadłużenie obniżać. Inaczej jest w przypadku innych krajów, stąd wobec nich nie podejmujemy żadnych działań.
Jakie konsekwencje grożą Włochom, jeśli procedura nadmiernego deficytu zostanie otwarta?
To są standardowe sankcje związane z procedurą i – jak wiadomo – mogą dotyczyć nawet wstrzymania wypłaty części funduszy unijnych. Mamy jednak nadzieję, że do nałożenia sankcji nie dojdzie, a włoski rząd zdecyduje się na korektę planowanej ścieżki deficytu, bo jest to w interesie ich gospodarki. Rząd Włoch mówi dzisiaj, że realizuje strategię stymulacji fiskalnej, aby przyspieszyć wzrost PKB, a to powinno pozwolić rozwiązać problemy z deficytem i długiem. Widzimy jednak, że ta strategia nie działa. Rentowności włoskich obligacji rosną i są wyraźnie wyższe niż rok temu. To jest wzrost – w zależności o zapadalności papierów – rzędu 1–1,5 pkt proc. To uderza w gospodarkę, podnosi koszty finansowania włoskich przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Do tego pogarszają się wskaźniki zaufania, co może się odbić na inwestycjach. Widzimy też, że gospodarka, zamiast przyspieszać, spowalnia. Dlatego w interesie gospodarki Włoch jest, aby decydenci odwrócili ten scenariusz i kraj powrócił na ścieżkę zrównoważonego wzrostu.
Czy w Komisji są obawy, że dzisiejsze włoskie problemy doprowadzą do sytuacji, którą znamy z greckiego kryzysu?
Nie lubię tego porównania, bo jest ono powierzchowne. Oczywiście można znaleźć pewne punkty styczne, czyli pojawia się nowy rząd i ogłasza, że nie będzie stosował się do unijnych reguł. Pamiętajmy jednak, że Grecja realizowała program pomocowy, a Włochy są krajem, który w pełni finansuje się na rynkach. Sytuacja Grecji była też znacznie trudniejsza na starcie problemów, bo deficyt był tam zdecydowanie wyższy, a dostęp do rynków finansowych był zamknięty. To doprowadziło do recesji i innych konsekwencji związanych z funkcjonowaniem banków czy sektora finansowego. Dzisiaj widzimy, że Grecja w pełni wywiązuje się ze zobowiązań i ma nadwyżkę. Uważamy, że w przypadku Włoch do tak dramatycznej sytuacji jak w Grecji nie dojdzie.