Janas na portalu Onet.pl przekonuje, że był niedawno w Sali BHP Stoczni Gdańskiej, gdzie znajdowała się wystawa o Solidarności Walczącej. - Tam na końcu była część mówiąca o "zdradzie w Magdalence". Były tam zdjęcia, jednak nie było na nich Lecha Kaczyńskiego - mówi. I przypomina, że Lech Kaczyński uczestniczył w tych rozmowach.
- Były okresy, gdy rola braci Kaczyńskich była naprawdę ogromna, np. przy tworzeniu rządu Mazowieckiego czy w czasie rozmów w Magdalence. Nie trzeba zakłamywać historii, żeby to pokazać - przypomina opozycjonista.
I dodaje, że "doświadczenie jakie mieliśmy z komunistami pokazuje, że to ma krótkie nogi. Do tego, co robili komuniści, obecnie rządzącym pozostaje jeszcze daleko, choć są na dobrej drodze".
Zdaniem Zbigniewa Janasa, "bracia Kaczyńscy zawsze się różnili". - Lech był człowiekiem z tej samej strony mocy co ja, choć w wielu miejscach się nie zgadzaliśmy. Nie było dla mnie problemem przyjęcie od niego odznaczenia. W życiu nie przyjąłbym odznaczenia od Andrzeja Dudy - zaznacza.
- Nie głosowałem na Lecha Kaczyńskiego ani jako na prezydenta miasta ani jako na prezydenta kraju. Był jednak dla mnie człowiekiem państwa i nie miałem nigdy problemu z tym, żeby do niego pójść porozmawiać, podobnie jak np. Władysław Frasyniuk. Były między nami różnice, ale nigdy nie odebrały nam szacunku do siebie - przekonuje.
- Zawsze w podziemiu różniliśmy się co do tego jak prowadzić "Solidarność". Warto o tym mówić i o tym dyskutować. Nie znaczy to jednak, że przywódcą nie był Lech Wałęsa, a był nim Jarosław czy Lech Kaczyński. Nie da się tak tego zafałszować - mówi Janas.