Platforma Obywatelska zbudowała neoliberalny ład w gospodarce, stworzyła sferę publiczną wedle kanonów liberalnej demokracji, ożywiła lokalne społeczności, wyposażając je w instytucje samorządności. Jej pieśń o nowej Polsce dobrze brzmiała w UE, która sama jest regionalnym parkiem technokratyzmu.
Więc dlaczego przed kolejnymi wyborami PO ma tak małe poparcie?
Nieplanowane dziecko transformacji
Wśród udanego potomstwa III RP jedno było nieplanowane: w globalnym podziale pracy staliśmy się gospodarką poddostawców, mistrzów skręcania śrubek. Naszą specjalnością jest tania praca i duży rynek wewnętrzny dla zagranicznych gości. Dla biznesu wszystko: korzystne warunki zatrudniania pracowników oraz regresywny system podatkowy; polski neoliberalny Lewiatan stworzył przedsiębiorcom duże możliwości obniżania kosztów pracy. Jednocześnie powstały też warunki awansu zawodowego i materialnego dla specjalistów z wysokimi kwalifikacjami. A co z zatrudnionymi w budżetówce, w strefach specjalnych, w coraz większej sferze usług dla międzynarodowego biznesu?
Według GUS 1,5 mln osób pracuje na podstawie umów cywilnoprawnych, 1,1 mln w ramach samozatrudnienia i 3 mln na umowach na czas określony. Ci zarabiają 30 proc. mniej niż ich koledzy na umowie bezterminowej. Do tego trzeba dodać darmowe lub niskopłatne staże oraz setki tysięcy walczących o byt w szarej strefie. Nic dziwnego, że 1,5 mln Polaków to pracujący biedni, którzy ledwo przekraczają pułap płacy minimalnej. Pensje w mikrofirmach wynoszą ok. 2,6 tys. – 2,8 tys. zł brutto, w tym 70 proc. zatrudnionych otrzymuje płace poniżej średniej.
Sukces przyciągał do urn wyborczych wygranych. Jednak kiedy zaczęły się ujawniać coraz większe koszty społeczne wolnego rynku i komercjalizacji usług publicznych, zaczęły rosnąć szeregi niezadowolonych. Bo wytworzone bogactwo przestało skapywać na dół. Złamano podstawowy warunek umowy społecznej: każdy ma coś i nikt nie jest na tyle bogaty, żeby mógł kupić innych. Udział płac w PKB między 1995 r. a 2014 r. spadł o ponad 10 pkt proc. Inne dane też pokazują ważną tendencję: w 2001 r. różnica między średnią krajową pensją a medianą płac wynosiła 300 zł, w 2008 r. – 400 zł, a w 2014 r. – 800 zł (średnia przekraczała 4,1 tys. zł, mediana wynosiła 3330 zł). Niezadowolenie, a nawet gniew tych, którzy nie znaleźli się blisko szwedzkiego stołu III RP, wykorzystał PiS. Mijając Platformę z prawa i z lewa, buduje IV RP: teraz przewodnią rolę odgrywa aparat państwa według sanacyjnej receptury.