Jędrzej Bielecki: Kiedy Polska zakończy misję w Iraku?
Bronisław Komorowski: Jesteśmy przeciwni przedłużaniu polskich zobowiązań, ale te, które zostały podjęte przez prezydenta i poprzedni rząd, wypełnimy. Jakie to są zobowiązania? Mamy tu pewną niejasność. Lech Kaczyński podczas wrześniowej wizyty w Stanach Zjednoczonych mówił w wywiadzie dla "Chicago Tribune", że polska misja pozostanie w Iraku cały przyszły rok, a być może i jeszcze dłużej. Od tamtej pory prezydent nigdy nie dementował tej zapowiedzi. Nie wiemy więc, jaki ma ona walor, czy było to formalne zobowiązanie wobec Stanów Zjednoczonych i naszych pozostałych sojuszników. To musimy ustalić. Na razie mogę powiedzieć jedno: rząd Platformy na pewno odstąpi od polityki ekspedycyjnej minister Fotygi.

Czy to oznacza także zakończenie naszej misji w Afganistanie?
To jest misja NATO i zobowiązania sojusznicze Polska wypełnić musi. Ale będziemy zabiegać w ramach Sojuszu Atlantyckiego o zmianę charakteru tej misji, tak aby z czysto wojskowej stała się ona misją cywilno-wojskową. PiS popełniło grzech nadgorliwości, zgadzając się, aby nasza rola w Afganistanie miała charakter wyłącznie wojskowy. A to nie rozwiąże problemów Afganistanu. Wiadomo: gdzie kończą się drogi, tam zaczynają się talibowie. Ale zmiana charakteru misji musi być decyzją całego NATO, a nie samej Polski.

W piątek odbędzie się doroczny szczyt Rosja - UE. I po raz kolejny nie uda się zawrzeć nowego unijno-rosyjskiego porozumienia o współpracy, bo wetuje je Polska jako odwet za rosyjskie embargo na naszą żywność. Czy nowy rząd chce od tego weta odstąpić?
Do piątku nowego rządu na pewno nie będzie. Co będzie dalej? Jesteśmy zwolennikami wspólnej polityki zagranicznej Unii, także wobec Wschodu, wobec Rosji. Umowa o współpracy to zresztą niejedyny środek nacisku, jakim może posłużyć się Polska. Rosja stara się przecież także o przystąpienie do Światowej Organizacji Handlu. Chcemy zachować umiar w odwoływaniu się do takich środków, ale dobrze jest, kiedy wszyscy wiedzą, że taki argument leży na stole.






Reklama

Od dawna między Rosją i Polską nie było wizyt na najwyższym szczeblu. Może bezpośredni kontakt to sposób na przełom we wzajemnych stosunkach? W stosunkach z Moskwą należy nastawić się na długi marsz, stopniową budowę tkanki współpracy tam, gdzie to jest możliwe: w biznesie, kulturze, wymianie młodzieży, współpracy samorządowej... Gdy idzie o stosunki polityczne, trudno liczyć na szybki przełom. Klucz do poprawy stosunków leży bowiem w Moskwie. Oczywiście Polska powinna unikać wszystkiego, co mogłoby dodatkowo pogorszyć nasze kontakty, ale nie na zasadzie jednostronnych ustępstw.

Polska ostatnio nie miała także najlepszych stosunków z drugim kluczowym sąsiadem, Niemcami. Jednym z powodów był spór o niemieckie dobra kultury pozostawione po wojnie na terenie Polski. Czy PO ma konkretne pomysły na rozwiązanie tego problemu?

Chcemy wykorzystać to, że w samej niemieckiej koalicji rządowej pojawiły się bardzo korzystne dla Polski sygnały. Czołowi politycy współrządzącej SPD widzą możliwość rozwiązania tego sporu bez przenoszenia Biblioteki Pruskiej czy kolekcji samolotów z Krakowa do Republiki Federalnej. Chcą, aby te zbiory uznać za dziedzictwo kultury europejskiej i uczynić je na terenie Polski powszechnie dostępnymi. W tej kwestii Polska powinna grać na dwóch politycznych fortepianach (chadeckim i socjaldemokratycznym), a nie zarzucać Niemcom postawę, która tak naprawdę nie odpowiada stanowisku całego niemieckiego rządu.

Stosunki między Berlinem i Warszawą zatruwają też pozwy o rekompensaty za mienie utracone po wojnie przez Niemców.
Oczekujemy od Niemiec jednoznacznego i niepozostawiającego żadnych wątpliwości zdefiniowania niemieckiej doktryny prawnej, tak aby nikt w RFN nie miał cienia wątpliwości, że wszelkie niemieckie roszczenia są bezpodstawne. Już najwyższy czas, by niemiecki rząd wziął na siebie tę odpowiedzialność. Będziemy starali się to osiągnąć bez awantur, tak jak woda drążąca kamień, konsekwentnie przypominając Niemcom, że jakiekolwiek wątpliwości w tej sprawie szkodzą stosunkom polsko-niemieckim i integracji europejskiej.

Do 13 grudnia, kiedy przywódcy UE podpiszą traktat reformujący, Polska może przystąpić do Karty Praw Podstawowych. Czy nowy rząd zmieni tu stanowisko poprzedników?
Chcemy, aby Karta obowiązywała także Polskę. Naszym zdaniem nie ma żadnego powodu, dla którego obywatele polscy mieliby mieć mniejsze prawa niż mieszkańcy innych państw Wspólnoty. Zmiana dotychczasowego stanowiska Polski w tej kwestii z punktu widzenia prawa z pewnością jest możliwa.

Do tej pory na szczyty Unii, ale także najważniejsze spotkania międzynarodowe, jak choćby niedawny szczyt energetyczny w Wilnie, jeździł prezydent. Czy nadal tak będzie? Kto w imieniu Polski podpisze unijny traktat w Lizbonie?

Zobaczymy, będziemy w tej sprawie rozmawiali z panem prezydentem. Konstytucja stawia sprawę jasno: to Rada Ministrów prowadzi politykę zagraniczną i odpowiada za nią przed Sejmem.

W czasie kampanii wyborczej PO stawiała twarde warunki dla budowy bazy amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Co będzie, jeśli Waszyngton nie da nam baterii rakiet Patriot?
Poprzedni rząd nie informował nas o przebiegu negocjacji, jeśli coś w ogóle o nich wiemy, to od Amerykanów. Dopiero kiedy poznamy ustalenia, jakie zapadły, będziemy mogli rozstrzygnąć, czy chcemy tę bazę, czy też jej nie chcemy. Jedno jest pewne: jeśli baza miałaby w Polsce powstać, to powinna stanowić część systemu chroniącego cały obszar NATO, i to nie tylko przed rakietami dalekiego zasięgu, ale także średniego i krótkiego. W przeciwieństwie do dotychczasowego polskiego rządu Amerykanie mają zrozumienie dla takiej koncepcji.