W pięcioosobowej speckomisji dwóch posłów będzie miała PO, reszta partii - PiS, LiD i PSL - po jednym. Posłom Prawa i Sprawiedliwości zależało, by komisja była siedmioosobowa. W tym układzie Platforma miałaby trzech przedstawicieli, PiS - dwóch, a LiD i PSL po jednym.

Reklama

"To jest oczywiste nadużycie, złamanie standardów" - tak nazywa decyzję Sejmu premier Jarosław Kaczyński. "To posunięcie wskazujące, że w komisji mają się dziać rzeczy niedobre, że komisja - zamiast kontrolować służby - teraz, w trakcie prac tego rządu, będzie zajmowała się rzekomymi nadużyciami z poprzedniego okresu. Będzie po prostu wykorzystywana politycznie" - mówił dziennikarzom.

Według niego, drugi wniosek pynący ze środowych obrad jest "dość zabawny". "Mamy w tym Sejmie dwa rodzaje opozycji, PiS jest opozycją wobec rządu, a SLD - wobec PiS" - powiedział.

Świeżo upieczony poseł PiS, Mariusz Kamiński, zarzucił Platformie Obywatelskiej chęć odwetu na jego partii i łamanie zasad demokracji. Argumentował, że PiS - jako największy klub opozycji - powinien mieć dwóch posłów w komisji ds. specsłużb.

"Dla nas, młodych posłów, to brutalne zderzenie z rzeczywistością. To, czego nas uczą na wykładach, to jedna wielka fikcja. Widać, że największy klub pała żądzą odwetu i chce ograniczyć rolę opozycji w parlamencie" - przekonywał Kamiński.

Marek Suski z PiS pytał, czy zmniejszenie liczby posłów w tej komisji - która w poprzedniej kadencji liczyła dziewięć osób - ma ograniczyć prawo opozycji do sprawowania kontroli nad służbami specjalnymi. Wtórował mu szef klubu PiS Przemysław Gosiewski. "Nie kneblujcie nas!" - wołał z mównicy sejmowej.

Paweł Graś z PO odpowiadał im, że komisja powinna być mała, bo tworzyć ją mają fachowcy. "Chodzi o to, by ilość zastąpić jakością" - podkreślił.

Platformę poparł szef klubu LiD, Wojciech Olejniczak. "Ważne jest, by ta komisja mogła dobrze funkcjonować i żeby nic z niej nie wyciekało. Politycy PiS nie muszą się obawiać" - stwierdził.