O zamierzeniach resortu poinformowali nas zaniepokojeni rektorzy. Potwierdza je Barbara Kudrycka. "Pracujemy nad rozporządzeniem, ale za wcześnie przesądzać o szczegółach. Ten temat na pewno będzie przedmiotem prac zespołu ekspertów, którzy opracują założenia reformy. Najistotniejsze będzie określenie kryteriów uzasadniających zasady finansowania" - odpowiedziała nam mailowo szefowa MNiSW. Z kolejnego maila dowiedzieliśmy się, że elementem tego systemu może być też wprowadzenie powszechnej odpłatności za studia.
W środowisku akademickim zawrzało. "Publiczne szkolnictwo wyższe jest niedofinansowane. W tym roku nakłady są niższe niż przed rokiem. W takiej sytuacji współfinansowanie z tej skromnej kasy szkół niepublicznych jest co najmniej nieeleganckie. Już teraz uposażenia kadry pochłaniają 95 proc. dotacji budżetowej" - recenzuje tę koncepcję prof. Tadeusz Luty, szef Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Dodaje też, że mocno dziwi go polityka rządu w tej sprawie. "Skoro mamy zatrzymać młodych ludzi w kraju, to rząd powinien inwestować w uczelnie techniczne, medyczne czy kierunki ścisłe. To absolwentów po takich wydziałach potrzebuje rynek pracy" - przekonuje szef KRASP. Przypomina też, że uczelnie prywatne ze względów finansowych ograniczają się do wykładania nauk humanistycznych i ekonomicznych, co spowodowało na rynku pracy nadwyżkę absolwentów po takich kierunkach. Dlatego teraz ci młodzi ludzie mają problem ze znalezieniem pracy i dołączają do emigracji zarobkowej.
Na zupełny inny aspekt zwraca uwagę były minister edukacji Mirosław Handke. "Ze względu na niż demograficzny za kilka lat uczelnie publiczne będą mogły przyjąć wszystkich maturzystów. To dla zdecydowanej większości szkół niepublicznych oznacza koniec egzystencji. Pomysł ich współfinansowania ze środków budżetowych traktuję jako próbę zabezpieczenia własnych interesów" - jasno stawia sprawę Handke. Dodaje, że z blisko 400 prywatnych uczelni zaledwie 20 spełnia najwyższe standardy. Te argumenty odpierają rektorzy uczelni niepublicznych, przekonując że obecny system dyskryminuje studentów szkół prywatnych i same uczelnie. "Najzdolniejsi wybierają uczelnię publiczną, bo nie muszą tam płacić czesnego, mimo że mogliby studiować na uczelni prywatnej, która oferuje wyższy poziom. Dlatego wsparcie należałoby się zarówno jednemu, jak i drugiemu typowi szkół. Przecież można określić wysokie standardy, tak aby pieniądze trafiały do tych najlepszych szkół prywatnych" - przekonuje Rafał Matyja, założyciel i wieloletni prodziekan Wydziału Studiów Politycznych i Wyższej Szkoły Biznesu - National-Louis University w Nowym Sączu, która od wielu lat plasuje się w ścisłej czołówce najlepszych szkół niepublicznych.