Inne / materialy prasowe

Uśmiechnięty chłopak z pasją oddaje się grze na skrzypcach. "Bądź wolny - studiuj w Lublinie" - mówi wielki bilboard. Taka reklama miała zachęcić 19-latków ze wschodniej Polski, by za dwa miesiące złożyli swoje świadectwa maturalne na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej albo Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

Reklama

"Chcieliśmy pokazać, że nasze miasto to świetne miejsce, gdzie można zdobyć dobre wykształcenie, ale też rozwijać swoje pasje" - mówi DZIENNIKOWI Janusz Babicz z agencji reklamowej, która przygotowała kampanię. "Przyłączyliśmy się, bo ta kampania promuje miasto, ale też i naszą uczelnię" - przekonuje rzeczniczka KUL Beata Górka.

Wiadomo jednak, że nie chodzi tylko o studiowanie. Ściana wschodnia otrzymała potężny cios, jak wielka emigracja 2005 roku pozbawiła ją znacznej części wykształconych elit. Studenci, z których statystycznie spora część zostaje w mieście, to szansa na wypełnienie luki.

"Takie miasta jak Lublin czy Rzeszów bardzo dużo straciły, wyjechała z nich cała masa młodych, zaradnych ludzi i żeby tę lukę zapełnić, trzeba na różne sposoby przyciągnąć nowych mieszkańców" - mówi DZIENNIKOWI socjolog Krzysztof Łęcki.

Problem w tym, że chętnych w kolejce po studentów jest więcej. Niemal równolegle z kampanią Lublina, swoją własną rozpoczął Rzeszów. Aż kilkadziesiąt plakatów z hasłem "Rzeszów zdaje egzamin", zawisło właśnie w Lublinie.

"Dowiedzieliśmy się, że Lublin planuje taką akcję, i chce swoje plakaty powiesić w Rzeszowie i innych miastach naszego województwa, dlatego stwierdziliśmy, że musimy ich wyprzedzić" - opowiada Mariusz Sidor, odpowiedzialny za promocję we władzach 170-tysięcznego miasta.

Reklama

Przyznaje, że miasto Uniwersytetu Rzeszowskiego ma problem z nowymi rocznikami. Rzeszowskie uczelnie z roku na rok pozyskują coraz mniej studentów. To rodzi poważne zagrożenie nie tylko dla tych uczelni, ale dla przyszłości Rzeszowa.

"Nasze miasto potrzebuje młodych ludzi, którzy zwiążą z nim swoją przyszłość, będą profesjonalnym, wykształconym zapleczem, którzy pozwolą mu się szybko rozwijać" - twierdzi Sidor.

W reklamowo-billboardowej wojnie na razie udziału nie biorą dwa inne miasta z sąsiednich województw. Białystok dał się bez walki oplakatować Lublinowi, zaś Kielce uznały, że przekonywanie kogokolwiek do wybrania innego miasta na prowincji jest chybione.

"Kampania Lublina i Rzeszowa to źle wydane pieniądze, bo nasi maturzyści wybierają na studia Kraków, Warszawę albo rodzinne miasto" - powiedział DZ prezydent Kielc Wojciech Lubawski.

Innego zdania są jednak przedstawiciele studentów. Piotr Janeczka z portalu studentnews.pl twierdzi, że bilboardowy atak to zapowiedź całej fali podobnych starć.

"Mniejsze miasta akademickie zaczynają rozumieć, że od napływu młodych ludzi zależy ich przyszłość" - mówi DZIENNIK. Podobnie uważa Dawid Rogasik ze Stowarzyszenia Studenckiego Wiggor. "Warszawa, Kraków czy Wrocław sobie poradzą, bo tu i bez reklamy ciągnie ambitna, zdolna młodzież z całej Polski. Mniejsze, mniej prestiżowe ośrodki muszą się więc mocno starać, żeby młodych zdobyć" - mówi.

Łęcki dodaje z kolei, że w epoce wysokich technologii i rozwoju edukacji, każdy student jest skarbem. Jeżeli Rzeszów, Kielce czy Białystok zdobędą sobie etykietkę miasta, w którym dobrze jest skończyć studia, zapewnią sobie tłuste lata.

"Większość studentów decyduje się studiować tam, gdzie chce w przyszłości pracować" - mówi Łęcki. "Władze miast rozumieją, że od siły przyciągania młodych zależy to, czy czeka je rozwój, czy zastój" - dodaje.