"W 2013 roku przeznaczymy na badania i szkolnictwo 2 procent produktu krajowego brutto" - zapowiedział Donald Tusk na spotkaniu z naukowcami. To ponad 20 miliardów złotych. Ale premier nie ukrywał, że w zamian oczekuje od środowiska akademickiego zgody na wprowadzenie zmian w szkolnictwie wyższym.

Reklama

O jakie zmiany chodzi? Przede wszystkim o zniesienie habilitacji, czyli prawa do samodzielnego prowadzenia zajęć i wykładów. Habilitacja, która polega na napisaniu osobnej pracy i obronieniu jej przed profesorami, blokuje dostęp do polskich uczelni zagranicznym naukowcom.

"Wiem, że zniesienie habilitacji budzi zastrzeżenia szczególnie w środowiskach humanistycznych" - powiedział premier. Ale przypomniał od razu, że na przykład wybitny historyk i znawca dziejów Polski Norman Davies nie może być u nas promotorem pracy doktorskiej, ponieważ wykształcenie zdobył za granicą i nie ma polskiej habilitacji. "Z tego powodu promotorami w Polsce nie mogą być też amerykańscy nobliści" - dodał Tusk.

Zdaniem premiera, forsowane przez rząd pomysły zatrzymają w kraju najzdolniejszych Polaków oraz przyciągną zagranicznych uczonych.

Oto, co jeszcze proponuje naukowcom rząd:

Reklama

• możliwość zdobywania doktoratu już po uzyskaniu tytułu licencjata z pominięciem tytułu magisterskiego, zróżnicowanie stopnia doktora na zawodowy i naukowy,

• wyodrębnienie uprzywilejowanych uczelni głównych,

Reklama

• wzmocnienie kompetencji rektorów szkół wyższych, na przykład w sprawach budżetowych,

badanie jakości nauczania przez zewnętrznych audytorów,

• wprowadzenie dofinansowania studiów w uczelniach niepublicznych - początkowo tylko na poziomie studiów i przewodów doktorskich,

• rozbudowanie systemu stypendialnego dla najuboższych studentów,

• przeznaczenie zaoszczędzonych na reformie KRUS pieniędzy na wsparcie dla studentów ze wsi,

• włączenie informatyzacji uczelni wyższych do strategii informatyzacji kraju.

Donald Tusk zapewnił też, że studia dzienne na uczelniach państwowych pozostaną bezpłatne. Nie wiadomo jeszcze, jak na propozycje premiera zareagują rektorzy i naukowcy.