Hołownia w poniedziałek zamieścił obszerny wpis w mediach społecznościowych m.in. na Facebooku, w którym podsumował swój wynik wyborczy i zapowiedział przedstawienie nazwy swojego ruchu, który zamierza powołać.
"Myślałem, że uda się przecisnąć skrótem między dwoma partyjnymi walcami, które ruszyły na siebie trzy tygodnie temu. Wierzyłem do końca. Wczoraj okazało się, że trzeba będzie wybrać inną drogę. Dłuższą, ale może tak trzeba, żebym mógł dotrzeć do tych, do których w tej za krótkiej kampanii dotrzeć nie byłem w stanie. Żeby pokazać Wam realną nadzieję na Polskę dobrą nie dla polityków, a dla naszych dzieci, obudzić energię, uśmiech, zmotywować. Jeszcze więcej się od Was nauczyć" - podkreślił Hołownia.
Jak zauważył, zaufało mu 2 667 655 osób. "Więcej niż - na dobre zadomowionym na scenie zawodowcom - kandydatom PSL, Lewicy i Konfederacji razem wziętym" - dodał. Stwierdził też, że analiza wyników pokazuje, że "rzeczywiście miałby szansę być prezydentem różnych Polaków". "Porównywalnego poparcia udzielili mi mieszkańcy wsi, małych, średnich i wielkich miast. Dwucyfrowy wynik miałem we wszystkich województwach" - zaznaczył Hołownia.
Podkreślił, że pomimo takiego wyniku "przełamać chorego duopolu się jeszcze nie udało". "Ale sukces i tak jest olbrzymi: jesteśmy dziś trzecim głosem w Polsce. Zapamiętamy te wybory. Zapamiętamy z jaką energią, radością, nadzieją szliśmy zmieniać nasz kraj. Pamiętajcie: jesteśmy jak drzewa, które w tej kampanii zasadziliśmy, (...) potrzebujemy czasu, ale każdy dzień będzie nas teraz przybliżał do celu: za niedługi czas - to my ukształtujemy krajobraz" - zapewnił Hołownia.
"Zobaczycie, że osiągniemy nasze cele" - obiecał. "Polskę, o której z ogniem w oczach opowiadaliśmy sobie na spotkaniach: solidarną, zieloną, demokratyczną, bezpieczną. Obiecuję wam to. Tyle, że teraz nie możemy przerwać marszu. Będziemy iść w innej formule (kampania to czyste wariactwo), ale z żelazną konsekwencją, każdego dnia, aż do osiągnięcia celu. Nie zmarnujemy ani godziny, nie przewidujemy postojów" - napisał.
Poinformował, że we wtorek spotka ze swoimi "liderami z całej Polski". "Przedyskutujemy naszą sytuację polityczną, wystąpimy razem na konferencji prasowej, na której powiem wam, jak będzie się nazywał nasz ruch" - zapowiedział Hołownia.
"Moi kontrkandydaci powracali dziś (albo powracają) na ciepłe polityczne posady, partie zadbają o ich bytowe i organizacyjne potrzeby. Ja oddałem tej drodze wszystko, co miałem. My nie mamy dostępu do kranika z budżetową kroplówką" - zaznaczył.
Ocenił, że teraz "kluczową sprawą" jest utrzymanie jego biur w każdym województwie. "Chcemy, żeby tętniły życiem, były ambasadami tej lepszej Polski, tej o której marzymy. Z kampanii zostanie z nami część osób, niezbędnych do obsługi ruchu, koordynacji akcji społecznych, prac programowych, czy obsługi moich wyjazdów (już w przyszłym tygodniu ruszamy znów w Polskę). Chcemy też zbudować nasze media (proste, ale fajne), bo po doświadczeniach tej kampanii wiemy już, że na obiektywizm całkiem sporej części tych istniejących nie ma co liczyć" - napisał Hołownia o swoich planach.
Zaapelował do swoich sympatyków o wpłaty na Fundację Polska od Nowa, którą założył, "by pomogła finansować nasz ruch". "Bez tego nie pojedziemy. A robota sama się nie zrobi. A ja wiem już, że ją zrobimy. Dzisiaj urywają się telefony z gratulacjami, deklaracjami wsparcia, mnóstwo dobrych słów gdziekolwiek się ruszymy. Poruszyliśmy w ludziach dobre struny. Zaczynają wierzyć nawet ci, co nie wierzyli. A więc: do roboty" - apelował.
Według danych z 99,78 proc. obwodów Szymon Hołownia – zdobył w pierwszej turze 13,85 proc. głosów. Wyprzedziło go dwóch kandydatów: Andrzej Duda, który uzyskał 43,67 proc. głosów, i Rafał Trzaskowski, z poparciem 30,34 proc. To ci dwaj kandydaci zmierzą się 12 lipca w drugiej turze wyborów.