Tym samym Sąd Najwyższy uwzględnił skargę nadzwyczajną Prokuratora Generalnego w tej sprawie. Oznacza to, że Wyszkowski nie musi przepraszać Wałęsy za słowa o agenturalnej przeszłości byłego prezydenta.
Sąd Najwyższy uznał, że skarga nadzwyczajna zasługiwała na uwzględnienie z niektórych spośród powodów podniesionych przez Prokuratora Generalnego. W związku z tym należało uchylić wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku w punkcie, w którym ten nakazywał pozwanemu opublikowanie oświadczenia o nieprawdziwości jego twierdzeń o ich odwołaniu i przeprosiny dla powoda - wskazał w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Aleksander Stępkowski.
Jak dodał, oznacza to, że stan prawny powraca do ukształtowanego przez Sąd Okręgowy w Gdańsku w wyroku I instancji z 2010 r., który orzekł, że Wyszkowski nie musi przepraszać Wałęsy. Jednocześnie bowiem SN w środę oddalił apelację Wałęsy w zakresie, w jakim II instancja uwzględniła w 2011 r. odwołanie byłego prezydenta.
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN rozpatrzyła w środę skargę nadzwyczajną Prokuratora Generalnego od wyroku gdańskiego sądu apelacyjnego, który w marcu prawomocnie 2011 r. nakazał Wyszkowskiemu przeproszenie Wałęsy za nazwanie go w telewizji tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Bolek". Wyszkowski nie wykonał tego wyroku, wobec czego Wałęsa opublikował zasądzone przeprosiny w TVN na swój koszt. Ostatecznie stacja zwróciła mu koszty ogłoszenia.
Od tego wyroku skargę nadzwyczajną skierował w ubiegłym roku Prokurator Generalny. W skardze prokurator wniósł o uchylenie wyroku. Prokuratura zarzuciła wyrokowi sądu apelacyjnego naruszenie konstytucyjnych zasad wolności oraz praw człowieka i obywatela, wolności słowa. Zdaniem PG, gdański sąd w rażący sposób naruszył przepisy prawa i nie uwzględnił wszystkich dowodów mogących wskazywać na agenturalną przeszłość byłego prezydenta, które przedstawił Wyszkowski.
SN: Nie może dochodzić do sytuacji, w której wyroki zagrażają swobodzie debaty publicznej
Jeśli Polska ma być państwem prawa, to musi zapewniać warunki nieskrępowanej debaty publicznej, a wyroki sądowe nie mogą zagrażać swobodzie tej debaty - ocenił sędzia Aleksander Stępkowski w uzasadnieniu wyroku SN ws. sporu Lecha Wałęsy z Krzysztofem Wyszkowskim.
W ramach kontroli nadzwyczajnej nie dokonujemy zasadniczo rozstrzygnięcia w sporze, który toczył się przed sądami powszechnymi, ale dokonujemy oceny konstytucyjności orzeczenia, które wydał sąd powszechny. Jest to niezwykle ważne, bowiem nie dokonaliśmy dziś rozstrzygnięcia co do tego, czy powód był współpracownikiem SB o pseudonimie +Bolek+, czy nim nie był. Przedmiotem wyroku SN jest to, czy sąd apelacyjny wydając wyrok nie naruszył praw i zasad Konstytucji RP - zastrzegł jednocześnie sędzia Stępkowski.
Sędzia Stępkowski wskazał w uzasadnieniu środowego orzeczenia, że w wyrokach Europejskiego Trybunału Praw Człowieka "wykształciła się konstrukcja public watchdog, publicznego strażnika - osób, które są szczególnie chronione ze względu na ich doniosłość dla debaty publicznej i zapewniania transparentności w funkcjonowaniu władzy publicznej, dla zapewniania kontroli władzy publicznej".
Zasadniczo tę funkcję pełnili dziennikarze (...) jednak ETPC bardzo szybko zaczął poszerzać tę kategorię - dodał sędzia. Argumentował, że "niewątpliwie należy uznać, że pozwany powinien na gruncie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC) zostać zaliczony do owej kategorii public watchdog". Jak wskazał "jego wypowiedziom należało zapewnić zatem szczególną ochronę, gdy tymczasem mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy ta wypowiedź spotkała się z negatywną reakcją ze strony państwa".
SN zwrócił uwagę, że treść nakazanego przez SA oświadczenia, które miał ogłosić Wyszkowski "wprost stwierdzała, że wypowiedź, od której cała sprawa się zaczęła, była nieprawdziwa". Tymczasem ani sąd I instancji, ani sąd II instancji nie ustalił nieprawdziwości tej wypowiedzi. Po prostu SA stwierdził, że z zebranych dowodów nie wynikało to, by była prawdziwą - powiedział sędzia.
Z tych względów SN uznał, że mieliśmy do czynienia z rażącym naruszeniem EKPC - podsumował sędzia Stępkowski. Dodał, że temat, którego dotyczyła ta wypowiedź jest ciągle "bardzo istotnym elementem debaty publicznej".